W publikacji towarzyszącej jubileuszowej wystawie prac duetu Andrzej Budek i Jacek Ebert czytamy: „Z jakiegoś powodu znajomi pytają nas pobłażliwie. – No i co? Robisz coś jeszcze? Rysujesz? W pytaniu kryje się krytyka. Projektowanie to komercja. Projektowanie to nie sztuka. Projektowanie graficzne to nic godnego szacunku. To sposób na życie, a nie forma artystycznego wyrazu.”
Od wspomnianej wystawy minęło 8 lat. Obecnie Kotbury świętuje 20 lat owej działalności komercyjnej, dla “trzonu” studia oznacza to nawet 45 lat projektowania znaków „niegodnych szacunku”.
Zacznijmy jednak od początku. Zarówno Andrzej Budek jak i Jacek Ebert ukończyli studia artystyczne w latach ‘80 XX w. W 1986 roku Andrzej Budek zaprojektował logo Ruchu “Wolność i Pokój” – gołębia ze skrzydłami-palcami ułożonymi w geście zwycięstwa. Surowy w swej formie i jednocześnie bogaty w treść znak powstał w szczególnym dla Polski i Polaków okresie. Na projekty zaangażowane politycznie złożyły się też m.in. okładki dla wydawnictw podziemnych czy plakaty na wybory 4 czerwca 1989 roku „0% 35% 100%” czy „nie śpij, bo cię przegłosują” (choć to hasło z powodzeniem mogłoby znaleźć się na współczesnym plakacie wyborczym).
W 1991 roku Andrzej Budek zaprojektował znak Programu 1 Telewizji Polskiej, który obecnie stanowi część złożonego systemu identyfikacji wizualnej spółki i jest wykorzystywany również w wariancie dla Programu 2 jak i tematycznych i lokalnych programów TVP.
W 1992 roku Jacek Ebert zaprojektował logo Radia Kolor.
Cztery lata później Andrzej Budek założył studio Kotbury, w 1999 r. do Kotburego przyłączył się Jacek Ebert. Wspólna praca zaowocowała powstaniem wielu rozpoznawanych na całym świecie znaków tworzonych od postaw, ale też restylingu, którego przykładem może być logo Herbapolu. W 2001 roku panowie wpisali znak zaprojektowany w 1952 roku przez Antoniego Sujkę w kształt liścia jednoznacznie osadzając markę w świecie roślin. Natomiast w 2002 roku powstał bardzo krytykowany znak dla Królikarni – Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego, oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie. Logo łączące poważne i eleganckie elementy architektury muzeum z zabawnymi, króliczymi uszami u wielu odbiorców wywołało żywą reakcję.
Kotbury to Andrzej Budek – absolwent Wydziału Grafiki ASP w Warszawie (1984 r.) autor znaku TVP1 i plakatu wyborczego 1989. Założyciel studia, które powstało w 1996 r. Z okazji dwudziestolecia działalności studia aż korci, by spytać o jego początki.
Dlaczego zdecydował się Pan na założenie studia projektowego?
Założenie studia to, poza płaszczyzną biznesową, pomysł na inny system pracy niż samodzielna praca projektanta. Chciałem stworzyć przestrzeń do wspólnej pracy, wykorzystać efekt synergii.
Skąd pomysł na nazwę?
Nazwa to do pewnego stopnia przypadek -„kotbury” tak moje dzieci mówiły o czekoladkach pewnej firmy ;-) Był to też w latach 90-tych swego rodzaju filtr na klientów. Przychodzili do nas ci, którzy rozumieli to puszczone oko, potrafiliśmy rozmawiać wspólnym językiem.
Czy może Pan opowiedzieć o tym, jak wyglądały początki działalności studia?
Początek studia to koniec pracy dla wdzięcznej grupy odbiorców, jakimi są dzieci. Przez pięć lat byłem redaktorem naczelnym i dyrektorem artystycznym tygodnika„Pentliczek”. Po zakończeniu pracy w tygodniku, powróciłem do projektowania logo. Po trzech latach dołączył Jacek, kilka lat temu Paweł. Powstała przestrzeń wspólnej pracy, wspólnego projektowania, spierania się i wspierania się, wybierania najlepszych rozwiązań.
Jacek Ebert – również absolwent Wydziału Grafiki ASP w Warszawie po ukończeniu studiów założył autorską agencję reklamową Ebert Studio. Tworzył dla VOLVO, Colgate, Programu III Polskiego Radia. Dołączył do studia Kotbury w 1999 roku, dlaczego?
– W dużej agencji, w której ówcześnie pracowałem, nie było przestrzeni dla precyzyjnej pracy designera. W studio Kotbury stwarzamy wizerunek nowym firmom i przedsięwzięciom. Ma on szansę funkcjonować dłużej niż zwykła reklama.
Paweł Jaczewski – najmłodszy projektant w studiu ukończył ASP w Łodzi. W Kotburym od 2012 roku.
Czy może Pan zdradzić tajniki pracy studia? Co jest wyjątkowego w studiu Kotbury?
Znaczna większość projektów rodzi się tutaj w drodze dyskusji. Zawsze wszystko wspólnie oglądamy – to ważne, bo dzięki temu bardzo szybko wyłapujemy błędy i generujemy dużo pomysłów. To szczególnie przydatne, gdy któryś z nas napotyka na twórczą blokadę, co jest w pracy projektanta naturalne.
Czego młodzi projektanci mogą nauczyć się od takich twórców jak Jacek Ebert czy Andrzej Budek?
Przede wszystkim szacunku dla zamawiającego projekt. Jeśli niewystarczająco poznamy potrzeby klienta, nic dobrego z tego nie wyniknie – to pewnie brzmi banalnie, ale tej zasady niestety nie wyniosłem ze szkoły. Od Jacka i Andrzeja można się też nauczyć pracy z prawdziwymi, analogowymi narzędziami – komputer to fantastyczne narzędzie, ale w Kotburym zobaczyłem, że warto go czasem wyłączyć. Kolejna rzecz to wielkie doświadczenie chłopaków. Pamiętam swoje pierwsze chwile w studiu i komentarze na temat moich projektów – czułem się często, jak na dobrej korekcie u profesora.
W albumie towarzyszącym wystawie 2009 roku znaleźć można śmiałe wyznanie: “Nie pytajcie nas więcej, czy coś robimy. Tworzymy znaki. Znaki Sztuki. Zajmujemy się sztuką znaku.” – czy te słowa są nadal aktualne?
To są zawsze aktualne słowa. Znak graficzny podlega tym samym kryteriom oceny, co każde dzieło sztuki. Musi posiadać pomysł, dobrą kompozycję i oryginalność.
Jak podsumowaliby Panowie dwadzieścia lat dotychczasowej działalności?
Projektowanie nadal jest dla nas przygodą. Pomimo wielu zaprojektowanych znaków, przed każdym projektem czujemy tremę. Na szczęście każdy projekt to odrębne wyzwanie.
Czy były jakieś projekty dla studia przełomowe albo szczególnie ważne? A może takie, które zapadły w pamięć, ponieważ były szczególnie wymagające?
Pierwszym dużym projektem był wygrany konkurs na logo polskiej ekspozycji na światowej wystawie EXPO 2000 w Hanowerze. Co ciekawe, potem logo i projekty identyfikacji wizualnej EXPO 2005 w Japonii Aichi i w końcu EXPO 2015 w Mediolanie. To takie ważne, powtarzające się akcenty na drodze twórczej studia.
Co się zmieniło w polskim projektowaniu odkąd wystartował Kotbury?
Na pewno wzrosła świadomość klientów. Doceniany jest nie tylko pojedyńczy projekt, ale cała identyfikacja wizualna. Rozwój internetu stawia ciągle nowe wyzwania. Stale trzeba się szkolić I być na czasie.
W publikacji “Ogólnopolska Wystawa Znaków Graficznych” znalazły się dwa znaki ze studia Kotbury: Baobab i „Sprawne Państwo” dla Ernst & Young. Czy możemy poznać historię ich powstania?
Dwa znaki, dwa drzewa. Sprawne Państwo – drzewo jako idealny system, od podstaw do najdrobniejszych gałęzi gospodarki… Baobab – logo zaprojektowane dla przyjaciela, który założył wydawnictwo autorskie. To jedyne podpisane przez nas logo. Odcisk kciuka jest mój.
Co w Państwa pracy zmieniło się na przestrzeni lat? Na ile korzystacie Państwo z nowych, a na ile ze starszych rozwiązań w kwestii projektowania znaków?
Nie ma nowych i starych rozwiązań. Są tylko dobre albo złe. Teraz tylko trzeba się dobrze dostosować do wymogów nowych mediów. Znak może się poruszać – animować, musi funkcjonować w wielu różnych światach elektronicznych. Dawniej wydrukowane logo zastygało. Świat ekranu jest trudny, ale daje możliwości przekraczania schematu.
Prace (zarówno te najnowsze, jak i archiwalne) studia Kotbury oglądać można na stronie: www.kotbury.pl i (oczywiście) jako wdrożone projekty na stronach i materiałach takich podmiotów jak Pracownia Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”, Polska Grupa.Zbrojeniowa i wielu innych.