Pomysłodawczyni i organizatorka dizajnerskich spotkań Santa Grafika w Poznaniu. Wierzy w to, że branża projektowa potrzebuje nieformalnych spotkań, nie tylko po to, byśmy mogli uczyć się od siebie, ale przede wszystkim, by wymieniać się doświadczeniami, śmiać się i zadbać o balans. Niedawno zasiliła zespół Blürbstudio na stanowisku Brand Menagerki.
Organizacja wydarzeń dla projektantów jest nam bliska, dlatego zaprosiliśmy Weronikę do rozmowy o idei Santa Grafika, jej doświadczeniach i tym, co nurtuje młodych projektantów. Zapraszamy do czytania i na kolejne wydarzenia.
Skąd pomysł na spotkania? Przyznam, że Santa Grafika to nazwa fajna, choć dość odważna.
Nazwa nawiązuje do miejsca, w którym odbyły się pierwsze spotkania. Zaczęło się od tego, że moja znajoma prowadziła w Poznaniu miejsce o nazwie Święty Spokój. Szukała pomysłów na uzupełnienie kalendarza wydarzeń o fajnie inicjatywy. Lokal był typowo „letni”, można tam było przyjść na imprezę czy wydarzenia kulturalne. Wszystkie te inicjatywy nawiązywały nazwą do miejsca. Moja znajoma, Martyna Olszak prowadziła spotkania Święte Słowa, ktoś inny organizował Święte Zdrowie, a ja sobie wymyśliłam Santa Grafika, żeby była ta spójność.
Zaproponowałam jej, że zorganizuję spotkania dla projektantów, bo od jakiegoś czasu po prostu brakuje w Poznaniu tego rodzaju wydarzeń. Kiedyś było ich więcej, część przeniosła się do innych miast, część całkiem zniknęła, a ja odniosłam wrażenie, że branża pozamykała się w swoich „jamach”. Oczywiście, pandemia pogorszyła tylko sprawę. Brakowało okazji, by poznać ludzi z branży, podzielić się doświadczeniami i zwyczajnie spotkać. Takie osoby, jak ja, które pracują w agencjach marketingowych, są często oddalone od projektantów, studiów brandingowych, od świata ASP itd.
Uznałam więc, że skoro mi czegoś brakuje, to sama sobie takie wydarzenie zorganizuję. W ten sposób odbyła się pierwsza edycja, na której wystąpił Kuba Rutkowski, czyli Enzo z Kommunikatu. Potem niestety miejscówka Święty Spokój się zamknęła.
Mimo niesprzyjających okoliczności inicjatywa była, chęć była, a pierwsza edycja wyszła świetnie. Postanowiłam się nie poddawać. Aleksandra Sudolska, właścicielka zamkniętej miejscówki, prowadzi również znany klub z muzyką elektroniczną - Schron. Przestrzeń miała zupełnie inny charakter, bo jest faktycznie zlokalizowana w prawdziwym schronie. Event odbył się tam po wakacjach i projekt zaczął nabierać rozpędu. Druga edycja miała już trójkę prelegentów i tak co miesiąc udaje nam się zorganizować jakiś meetup.
Najpierw jeden prelegent, potem aż trzy osoby. Masz jakiś klucz, według którego decydujesz, kogo zaprosić?
Zazwyczaj na każde wydarzenie staram się to trochę mieszać. Fajnie jest mieć jakieś głośniejsze nazwisko, które przyciągnie ludzi, ale oprócz tego lubię wprowadzać nowe osoby, które być może nie miały jeszcze okazji wystąpić. Jako że Santa Grafika nie jest konferencją, tylko mniej formalnym spotkaniem z prelekcjami publiczność jest niesamowicie wyrozumiała. Gromadzi się społeczność, której członkowie są po prostu fajni, piją piwko, śmieją się. Może nie jest to aż tak stresujące, jak wyjście na scenę wielkiej konferencji, świetne na początek. To jest taki dobry poziom wejścia dla kogoś, kto dopiero zaczyna występować.
Zazwyczaj jest tak, że szukam trochę tych głośniejszych nazwisk, ale zawsze staram się też znaleźć takie osoby, które nie występują na każdej konferencji. Najczęściej to ja odzywam się do prelegentów, chociaż coraz częściej zdarza się, że ktoś zaczepia mnie na Instagramie (np. w komentarzu) i wtedy od słowa do słowa udaje się stworzyć coś wspólnie.
To poszło efektem domina. Zapraszam jedną osobę, która zna inne osoby z branży i podrzuca mi kontakt do innej, fajnej osoby. Mam listę osób, które chciałabym zaprosić, ale z częścią z nich jest np. taki problem, że mieszkają za granica. Takie prelekcje muszą poczekać, aż dana osoba będzie w Polsce — to dla mnie wyjątkowe wyróżnienie, jeśli ktoś przyjeżdża do Polski na krótki czas, a i tak znajduje chwile, by wystąpić.
Temat spotkania proponują prelegenci, czy to Ty sugerujesz jakiś problem albo temat dla wystąpienia?
Co do samych prelekcji, to daję prelegentom wolność. Wychodzę z założenia, że są to profesjonaliści, którzy sami najlepiej wiedza, o czym mogą i chcą powiedzieć. Czasami zdarza się, że podpowiadam coś lub pytają, na co widownia najlepiej reaguje.
Role rozmawiania o bieżących problemach branży przejmuje z reguły panel, który jest na końcu. Staram się poddawać dyskusji jakieś aktualne problemy, trendy lub też szukać wątku wspólnego dla branż danych prelegentów. Marcowa edycja, podczas której wystąpiły same prelegentki, skupiła się wokół kobiet w branży, ich „problemów”. Na drugiej edycji rozmawialiśmy o sztucznej inteligencji, sporą częścią panelu jest też dyskusja z widownią — zależy mi, by formuła rozmowy była jak najbardziej otwarta i inkluzywna. Także te tematy jakoś samoistnie nam się wyłaniają.
Nie obawiasz się, że ktoś przyjdzie i po prostu pokaże prace z portfolio, bez żadnej refleksji? To częsty zarzut, który przemawia jednak przeciwko konferencjom, bo takie prezentacje nic nie wnoszą.
Między pokazywaniem portfolio i reklamowaniem się, a opowiedzeniem o dobrym case study jest bardzo cienka granica. Trudno jest powiedzieć, kiedy to jest jeszcze przeprowadzenie przez fajnego kejsa, a kiedy już nachalna reklama. Ja lubię, kiedy ktoś pokazuje portfolio, jeśli do tego dochodzi opowieść o procesie, problemach, które wystąpiły, jak ostatecznie ten projekt został wyegzekwowany. Dla mnie, jako projektantki, ma to dużą wartość, bo pokazuje drogę, którą można pójść i jak dane studio pracuje. Uczy procesu, dostrzegania i rozwiązywania problemów, pracy z klientem.
Było już kilka prelekcji, które skupiały się na konkretnych kejsach. Dla mnie ma to wartość, jeśli posiada ten element edukacji. Ostatnio właśnie Blürbstudio i Super Super Studio pokazywali swoje prace, ale właśnie przechodząc przez analizę całego procesu. Na szczęście nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś wszedł na scenę się po prostu promować. Szczerze mówiąc, nie wiem, co bym zrobiła, bo byłoby już „po ptakach”. Jedyne co mogłabym zrobić, to po prostu więcej nie współpracować z kimś takim. Na szczęście do tej pory wszyscy prelegenci stanęli na wysokości zadania i dowieźli fajną jakość.
Jakie pytania padają najczęściej na panelach? Masz taką listę problemów, które spędzają sen z powiek projektantom?
Temat numer 1 to zdecydowanie AI. Nie było jeszcze ani jednej Santy bez pytań o sztuczną inteligencję. Widzę też, że część ludzi jest niezmiennie tym tematem zainteresowana, a część już jest trochę zmęczona. Osobiście wolałabym, żebyśmy przyjęli strategię, że jest to po prostu kolejne narzędzie, ale jakoś o inne narzędzia nikt nie pyta. Zatem takie klasyczne pytania są o to, czy ktoś się boi AI, jak wyobraża sobie swoją przyszłość i dalszą pracę z oddechem „ejaj” na karku.
Często pojawiają się pytania o to, jak w ogóle zacząć. Mimo że główny target Santy to są doświadczeni projektanci i większość publiczności to osoby, które już w branży pracują, to przychodzą również studenci i osoby początkujące. Pojawiają się więc pytania, czy warto iść na ASP, od czego zacząć, jak zacząć.
Ostatnio coraz częściej też pojawia się też pytanie o work-life balance i zdrowie psychiczne. To mnie trochę smuci, a trochę cieszy. Z jednej strony jest to dla mnie niepokojące, ale też cieszy, bo świadczy o tym, że ludzie zauważają pewien problem.
Na spotkaniu z Jackiem Rudzkim (Znajomym Grafikiem) właśnie pojawiły się pytania, jak dbać o tę równowagę, o swoje zdrowie psychiczne w tej pracy, co Jacek robi, kiedy nie pracuje itd. Ze swojej strony chciałabym, żebyśmy odchodzili od tej „kultury zapierdolu”. No i pierwszym krokiem jest to, że zaczęliśmy ją dostrzegać i kombinujemy jak z niej wyjść.
Wróćmy na chwilę jeszcze do tego tematu rozpoczynania kariery. Czy Twoim zdaniem ważniejsze dzisiaj na początku drogi, ważniejsze są umiejętności techniczne (obsługa programów, wiedza z DTP itp.), czy znajomości i networking?
Trudno powiedzieć, bo u każdego ta droga wygląda inaczej. Na pewno na Santę przychodzą ludzie, którzy mają potrzebę podejrzeć, jak wyglądają kulisy pracy tych bardziej doświadczonych twórców. Niekoniecznie jej aspekty techniczne, ale procesy, podejście do problemów czy workflow.
Chętnie dzielimy się tym, co kryje się za kulisami sukcesu?
Dzielimy się, chociaż wykorzystanie tych rad w praktyce to jest zawsze bardzo subiektywna kwestia. Jedna osoba nie ukończyła ASP, a mimo to jej się udało, a druga będzie opierała swoją karierę na starcie i znajomościach pozyskanych właśnie w czasie studiów o konkretnym, artystycznym profilu.
Tych opowieści z prelekcji nie da się przełożyć jeden do jednego na inne projekty czy traktować jak gotowe rozwiązania.
Jednocześnie chciałabym podkreślić, że bardzo lubię tę branżę za to, że nie ma w niej takiego strachu przed konkurencją. Wcześniej pracowałam w marketingu i mam wrażenie, że tam wiedzę branżową trzyma się dla siebie w obawie przed tym, że ktoś nam zabierze pracę czy klienta.
Skoro mówimy już o tym, czego potrzebuje publiczność. To który z dotychczasowych prelegentów Twoim zdaniem najlepiej spełnił te oczekiwania?
Myślę, że każdy z dotychczasowych w jakimś stopniu te potrzeby spełnił. Nawet jeśli czegoś zabrakło na prelekcji, to były pytania na panelu i okazja, by dopytać. Nie chcę tutaj też wygadywać się o faworytach. Mogę za to powiedzieć, kto mnie najbardziej zaskoczył.
Bardzo często jest tak, że mamy tych prelegentów, którzy są tymi głośnymi nazwiskami. Ja na ich prelekcjach byłam nie raz, podczas innych wydarzeń i wiem, że oni dostarczają jakość. Z nimi zawsze jest super. Największym zaskoczeniem jest, kiedy zapraszam kogoś, kogo jeszcze nie słyszałam. Na Sancie, podczas której występowała Patrycja Podkościelny i Super Super Studio — czyli osoby znane w środowisku, takie pewniaki — pojawiła się też Karolina Jacewicz, która zajmuje się światłem, wizualizacjami i pracuje w operach i teatrach. Czyli takimi tematami raczej luźno powiązanymi z projektowaniem. Ona położyła na łopatki całą widownię. Mówiła chyba ponad godzinę, wszyscy płakali ze śmiechu, była to świetna prelekcja. Super ciekawa, bo mówiła o rzeczach, których nikt inny nie robi. Pokazała nam zupełnie inny świat.
Takie wystąpienia utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto dawać przestrzeń takim osobom, których może nie widać na plakatach wszystkich konferencji dizajnerskich w kraju. Takie mieszanie ten starej gwardii z osobami o świeżym spojrzeniu naprawdę fajnie się sprawdza.
A bywa tak, że publiczność prosi o to, byś zaprosiła konkretną osobę?
Może nie na samych spotkaniach, ale na takim Instagramie już się zdarzało. Prowadzę bardzo aktywnie profil Santy i tam często pytam społeczność, kogo chcieliby zobaczyć i posłuchać. Cześć prelegentów zaprosiłam pod wpływem tych odpowiedzi. Często jest też tak, że ktoś mnie oznacza na profilu jakiegoś twórcy i w ten sposób daje znać, że to jest ktoś, kogo warto byłoby zaprosić. W ten sposób na Sancie pojawili się Osom Studio. Oni sami zobaczyli ten komentarz i napisali, że wpadną, zanim zdążyłam w ogóle do nich napisać z pytaniem. To było niesamowicie miłe.
A jak sądzisz, czy taka otwartość na pokazywanie się i wystąpienia ma wpływ na to, czy ktoś później zaistnieje w branży? Co takie pokazywanie się może dać projektantom?
To zależy w sumie, jaki mamy cel. Bo jeśli jakaś osoba czy studio nie ma mocnego personal brandingu, ale za to ma dobre portfolio i świetne projekty, to klienci i tak będą do nich przychodzić. Świetne projekty dla dużych klientów przyciągają następnych. Personal branding nie jest kluczowy, ale na pewno pomaga. Jeśli klient widzi, że umiemy robić sobie dobry marketing i dobry branding, to wie, że poradzimy sobie z jego brandingiem.
To się liczy, szczególnie jeśli wykraczamy poza te umiejętności wyłącznie projektowe i zaczynamy działać również strategicznie czy marketingowo.
Na nasze spotkanie zjawiłaś się prosto z zajęć ze studentami. Powiedz, czy dzielisz się z nimi tym, co dzieje się na meetupach?
Moi studenci mają darmowe wejściówki na Santa Grafika, więc zawsze są mile widziani, zresztą przychodzą na te wydarzenia dość często. Bardzo mi zależy na tym, żeby brali udział w takich eventach, chłonęli inne spojrzenie. Nawet jeśli jakiś temat ich nie interesuje, żeby słuchali, bo to ważne, mieć choćby minimalne pojęcie o różnych obszarach projektowania.
Nieraz też, kiedy podczas prezentacji pojawił się jakiś świetny kejs, to pytałam wprost prelegentów, czy mogę go „ukraść” na swoje zajęcia. Jeszcze nigdy nikt nie odmówił. Potem taką prezentację sobie omawiamy ze studentami i to jest bardzo wartościowe. Zależy mi na tym, by rosła świadomość tego, że nie działamy w próżni. By studenci łapali inspiracje od najlepszych, kojarzyli nie tylko Tomka Biskupa czy Patryka Hardzieja (bo tych kojarzą!) — chcę wyrobić w nich takie poczucie ciekawości i zainteresowania się społecznością, w której działają. Chcę tego dla studentów, ale sumie chcę też dlatego dla projektantów, którzy studia ukończyli -naście lat temu.
W takim szerokim kontekście, każde spotkanie Santa Grafika jest okazją do spotkania się i zbliżenia do siebie ludzi, którzy pracują w jednej branży. Każdy meet-up przede wszystkim rozwiązuje ten problem, że stwarza okazję do wymiany myśli i poznania się.
Bardzo często zresztą słyszę za kulisami, że jakieś studia projektowe są z jednego miasta, ale nawet się nie znają. Bo ze sobą nie rozmawiają, nie spotykają się. Zatem moim nadrzędnym celem było trochę tych ludzi do siebie zbliżyć, zwiększyć szanse, że zrobią jakiś projekt wspólnie. Dać ludziom znajomości, które mogą się kiedyś przydać.
Kto w ogóle zajmuje się organizacją spotkań i warsztatów? Działasz sama czy jest jakiś zespół?
Póki co działam zupełnie sama i nie ukrywam, że powoli brakuje mi czasu na ten kolejny (trzeci) etat. Ale to nie znaczy, że nie ma osób, które mi pomagają. Ogromnym wsparciem merytorycznym i medialnym jest dla mnie Maciej Piątek i jego społeczność The Brief. Od pierwszych edycji bardzo pomagają mi pierwsi prelegenci - Enzo i Bartek Włodarczyk, którzy głównie naganiają mi kolejnych prelegentów i jestem im niesamowicie wdzięczna.
Miejsca, w których Santa jest organizowana, to także właściciele tych miejsc i ich ogromna pomoc — niedługo rozszerzy się to o kolejne miasta.
Poza tym jestem wdzięczna każdemu wsparciu medialnemu — tutaj od początku patronuje STGU oraz wspiera mnie mocno Grafmag!
Jakie są plany na przyszłość Santa Grafika?
Na pewno myślę powoli o tym, że potrzebujemy więcej miejsca. W tym momencie możemy pomieścić 130 osób, ale taki event na dzień kobiet zgromadził znacznie więcej osób. Aktualnie na sezon letni przenieśliśmy się na Nocny Targ Towarzyski w Poznaniu.
Kolejne wydarzenia będą się też odbywać poza Poznaniem. Na razie w planach jest Gdańsk i Kraków. Jestem otwarta na to, żeby wyjeżdżać też do mniejszych miast. To jest formuła, która da się zastosować do każdej przestrzeni. Myślę, że fajnie będzie w każdym mieście robić to troszkę inaczej. Chciałabym również móc robić więcej warsztatów, dawać możliwość dzielenia się nie tylko wiedzą, ale też konkretnymi umiejętnościami. Jak są jakieś chętne miejscówki w innych miastach, to jestem otwarta na współorganizację.
Chciałabym, żeby było trochę więcej prelegentek na spotkaniach. Nie jest jednak tak łatwo znaleźć kobiety, które chciałyby występować. Niestety dziewczyny mają w sobie wbudowane trochę mniej przebojowości i generalnie trudniej jest je namówić do pokazania się, nawet przed tak wybaczająca i sympatyczną publicznością, jaka mamy na Santa Grafika. Myślę, że to kwestia sposobu, w jakim wychowuje się dziewczynki, ale to temat rzeka. Podczas gdy mężczyźni często podchodzą do tego jak do okazji na sprawdzenie się, mają taką otwartość. Przy czym zdarzało mi się pisać zarówno do mężczyzn jak i kobiet, którzy odpowiadali, że jest im bardzo miło, ale sami nie czują się dobrze na scenie i nie chcą występować. To tak zupełnie niezależnie od płci.
W ogóle ideą całej Santy jest hasło „community over competition” (społeczność ponad rywalizację), dlatego chciałabym bardzo, żeby te eventy branżowe były robione tak, by jak najwięcej osób mogło z nich skorzystać. Jestem otwarta na organizowanie czegoś wspólnie, dbania o to, by daty eventów nie nakładały się na siebie. W końcu korzystamy z tego wszyscy.
Na pewno brakuje nam takich wydarzeń, które nie są nastawione wyłącznie na edukację. Ta część „prelekcji” to często pretekst, żeby się spotkać. Jakieś usprawiedliwienie dla wyjazdu, kosztów, czasu. Marzy mi się formuła, w której nie szukamy tego usprawiedliwienia, tylko spotykamy się po to, żeby po prostu się poznać i spędzić fajny czas razem. Taki na przykład wyjazd na wspólną jogę albo w góry do jakiegoś ośrodka (śmiech). Wielu projektantów jest też didżejami, więc może udałoby się rozkręcić jakąś fajną imprezę.
Na taką imprezę czy wspólną jogę w gronie projektantów musimy jeszcze trochę poczekać. Ale na Santa Grafika zapraszamy Was w imieniu Weroniki i prelegentów. Informacje o eventach pojawiają się na profilu instagramowym Santa Grafika i grupach dla projektantów, między innymi The Brief.