Testowanie tego monitora było jedną z ciekawszych i bardziej ucierających nosa sytuacji, która spotkała mnie w ostatnim czasie w związku z elektroniką. Monitor ten to bowiem połączenie dwóch rzeczy, w które absolutnie nie wierzyłam – zakrzywionego ekranu i dużej szerokości. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Zanim przejdę do recenzji samego sprzętu chciałabym podzielić się z Wami moim podejściem, bo (może) myślicie tak samo i może podobnie jak ja, będziecie chcieli jednak spróbować czegoś innego.
Na początek zacznę od zaokrąglonego ekranu, który wydawał mi się przedziwnym pomysłem w pracy kreatywnej. O ile byłam sobie w stanie wyobrazić granie w gry na takim ekranie, pracę biurową, czy oglądanie filmów, o tyle trudno było przyjąć mi do wiadomości, że może służyć on do pracy projektanta. Bo przecież jak to tak – pracować na krzywych liniach? Co z dokładnością? Co z odległościami? Przecież to jakiś dziwny pomysł!
I tutaj ciekawostka - otóż musze przyznać, że kompletnie tego nie zauważałam. Korzystanie z monitora o takim stopniu zakrzywienia jest całkowicie nieodczuwalne, a może nawet wygodniejsze niż korzystanie z analogicznej wielkości ekranu niezaokrąglonego (ze względu na większe odległości od ekranu). Dodatkowo – oko ewidentnie zaadaptowało się do tego co widziało, bo po powrocie do starego monitora miałam wrażenie, że jest on wybrzuszony.
Druga kwestia, która wydawała mi się nie do przyjęcia, to tak duża szerokość ekranu. Tutaj ponownie – o ile korzystanie z dwóch monitorów jest dla mnie rzeczą naturalną, o tyle korzystanie z jednego jakby był dwoma (rozmieszczanie na jego powierzchni na stałe dwóch okien) było czymś co trudno było mi przyjąć do wiadomości.
Tutaj ponownie – bardzo się zdziwiłam, bo układanie sobie okien jest wygodniejsze niż mogłam przypuszczać i na pewno daje więcej możliwości niż posiadanie dwóch równej wielkości ekranów obok siebie. Jest tak dlatego, że jeden duży ekran możemy podzielić nie tylko w proporcji 1:1, ale także 2:1 (co często jest o wiele wygodniejsze, na przykład, jeśli w jednej części mamy program graficzny, a w drugiej dokument). Dodatkowo możliwość rozciągnięcia powierzchni roboczej programów graficznych na takiej płaszczyźnie to wygoda, z którą bardzo trudno było mi się rozstać.
Jeśli mowa o szerokich ekranach, to w zmianie podejścia do układania sobie na nich okien duży wpływ miała aplikacja Magnet (MacOS), która pozwala mi na sprawne i bardzo szybkie rozkładanie różnych układów okien na ekranie. Dzięki wbudowanym skrótom i dużym możliwościom personalizacji, można naprawdę ułatwić sobie życie.
Dość offtopu – przejdźmy do recenzji!
Wygląd zewnętrzny
W ostatnim czasie przetestowałam trzy monitory marki Iiyama i wszystkie cechuje bardzo podobne wzornictwo. Są one proste, bardzo klasyczne, minimalistyczne. Na tyle nowoczesne, abyśmy nie zwracali na nie uwagi, jednak nie szczególnie designerskie – nie będą stanowiły ozdoby biurka. Dla mnie to bardzo dobre połączenie.
Testowany tym razem egzemplarz stoi na dość szerokiej nodze dającej ekranowi stabilne podparcie i praktycznie uniemożliwiającej przypadkowe przesunięcie go.
Do naszej dyspozycji jest szereg złączy, które przydadzą się w codziennej pracy:
- HDMI,
- DisplayPort,
- USB-C – pozwalające na jednoczesne przesyłanie obrazu i ładowanie kompatybilnego laptopa eliminując konieczność podłączania dodatkowych kabli,
- USB 3.0 – umożliwiające ładowanie telefonu i komunikację z komputerem. Dzięki temu monitor staje się zewnętrznym hubem USB, co ułatwia pracę (szczególnie na sprzętach, które nie rozpieszczają wyborem złączy) i przy okazji porządkuje biurko,
- Wyjście słuchawkowe,
- RJ45 (LAN).
Funkcje systemowe monitora obsługujemy za pomocą klasycznych, fizycznych przycisków oraz joysticku, umieszczonych z tyłu prawej strony ekranu. Nie są więc widoczne na pierwszy rzut oka.
W praktyce
Monitor przetestowałam zarówno narzędziem dostępnym na stronie Eizo jak i za pomocą HUE Test. W obu przypadkach nie znalazłam większych błędów.
Jeśli chodzi o gradienty, to kolory wyświetlają się na nim świetnie, ma niewielkie problemy z przejściem z czerni do bieli, jednak nie było to coś co rzuciło mi się w oczy podczas codziennej pracy – zauważyłam dopiero podczas przeprowadzania testów pod tą recenzję.
Monitor posiada przestrzeń kolorów sRGB, sprawdzi się więc w pracy na potrzeby Internetu. Jeśli sporo drukujecie i odwzorowanie detali kolorów ma dla Was bardzo duże znaczenie, pewnie warto zainwestować w rozwiązanie lepiej pokrywające przestrzeń CMYK czy Adobe RGB.
Z minusów na pewno warto wspomnieć o kątach widzenia. Nie wiem, czy dotyczy to wszystkich zakrzywionych modeli (nie miałam z innymi styczności) czy ten stanowi wyjątek, ale muszę przyznać, że są one zdecydowanie gorsze od tych do których przyzwyczaiły mnie klasyczne ekrany. Jeśli patrzymy na niego z boku, szczególnie z większej odległości, obraz traci na kontraście i jasności, zmieniają się też odrobinę kolory. Warto wziąć to pod uwagę, jeśli często pracujesz w grupie lub jeśli spodziewasz się, że większa ilość osób regularnie będzie spoglądać na Twój ekran.
Podsumowując
Mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że monitor Iiyama ProLite XC3494WQSN jest jednym z przyjemniejszych urządzeń z jakim miałam okazję mieć ostatnio styczność (a w 2022 roku przewinęło się ich już całkiem sporo). Przez to powrót do mojego Eizo CS240, który kupiłam w 2015 roku dał mniej więcej takie odczucia, jakbym do tego 2015 roku się cofnęła. I było to dość bolesne doświadczenie.
Od dłuższego czasu planowałam zamienić monitor, jednak wciąż czekałam na taki, który będzie odpowiadał mi w pełni, ale też nie będzie przesadnie drogi. Wybór padł na dzisiejszego bohatera, więc myślę, że to całkiem dobra rekomendacja z mojej strony.
Iiyama ProLite XC3494WQSN kupić możecie już od 1999 zł, przy tej wielkości i jakości – jest to moim zdaniem bardzo dobry interes.
Monitor do recenzji dostarczyła nam firma Iiyama