Kiedy dostałem zaproszenie do pisania artykułów na Grafmaga, zastanawiałem się o czym mógłbym napisać i czy będę miał na to czas. Nie chciałbym zaczynać od galerii inspiracji, aczkolwiek takowej nie wykluczam w przyszłości, wolałbym zacząć od bardziej merytorycznych tekstów. Pierwszy artykuł będzie jednak bardzo na luzie, więc każdy kto oczekiwał tutorialu, wielkich, rewolucyjnych porad i wskazówek może tego nie czytać i poczekać na kolejne artykuły.
To nie jest artykuł dla was, bo ja tutaj poleję trochę wody. Nie będę mydlił wam oczu, że przeczytałem milion książek i wiem wszystko, a do tego najlepiej. O designie przeczytałem… 4 książki. W sumie nawet chyba 3, bo 4 czytam i jeszcze nie skończyłem. Studiuję (a raczej jestem na liście studentów) grafikę. Poziom jest tak mierny, że nie warto tam chodzić. Liczy się jednak, że bardzo lubię robić grafikę. Jaram się tym i o to w tym wszystkim chyba chodzi, prawda?
Kliencie, daj coś od siebie!
W artykułach, które tutaj są, autorzy poruszają tematy związane czysto z designem. Ok, rozumiem to. Ale nie uważacie, że powinniśmy zaczynać od tego jak przygotować się do projektu? Jak zyskać klientów? Jak tworzyć środowisko pracy przed rozpoczęciem projektowania? Jak zbierać i wykorzystywać pomysły? Jak wyciągnąć od klienta najwięcej informacji? Przecież od tych czynników tak naprawdę zależy wynik jaki uzyskacie na końcu, czy klientowi projekt będzie się podobał i czy obie strony będą zadowolone. Nie mają żadnego znaczenia wasze umiejętności, jeżeli nie potraficie zdobyć klienta, a potem wydobyć od niego potrzebnych informacji. Tak to już jest, że klienci nie szanują briefu, specjalizacji uważając, że to jest zawracanie gitary i strata czasu. Najlepiej lubię takie zapytania „Witam, ile kosztuje strona?” – naprawdę bardzo mnie to śmieszy. To pytanie z cyklu „Ile kosztuje dom?” albo „Ile kosztuje samochód?”. Jasnym jest, że aby odpowiedzieć na takie zapytanie trzeba poznać oczekiwania klienta, trzeba wiedzieć jaki ma budżet, jakie auta/domy preferuje, trzeba poznać jaka specyfikacja danego produktu go interesuje. Nie da się zrobić dobrego produktu bez porozumienia z klientem. Jeżeli klient nie zobrazuje Ci tego o co mu chodzi, możesz zrobić super projekt i trafić kulą w płot, bo klient miał co innego na myśli. Tak to już jest.
Proces projektowania, a agencja
Kolejnym bardzo ważnym aspektem pracy jest przygotowanie merytoryczne do projektu. Znam wielu designerów, którzy dostają zlecenie i za moment zabierają się do pracy. Mają pomysły, są zaangażowani w pracę i działają. W 1-2 dni są w stanie zrobić projekt, który wygląda fajnie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że tak naprawdę bez researchu, wczucia się w temat, zapoznania z konkurencją i ich rozwiązaniami nie jesteśmy w stanie trafić w tę malutką dziurę, która nadaje projektowi ten charakterystyczny blask, to coś.
Z doświadczenia wiem, że najlepsze projekty wychodziły mi wtedy, kiedy byłem do nich naprawdę przygotowany. Wiedziałem na czym polega dana działalność, jak wyglądają strony konkurencji. Dopiero w momencie, kiedy zdobyłem taką wiedzę, trochę poszperałem, zabierałem się do pracy właściwej, która zaczynała się od mapy myśli, którą rozpisuję na kartce. Potem wypisuję sobie wszystkie wytyczne, słowa klucze, a także analizuje 15 najlepszych stron konkurencji pod względem kolorów, fontów, logotypów i rozwiązań technologicznych. Jeżeli projekt tego wymaga projektuję makietę, która jest pokazana klientowi i dopiero po tym etapie projektuję za pomocą legalnego :) oprogramowania z użyciem komputera. Taki proces trwa trochę czasu, jak sami możecie się domyślić. Oczywiście skłamałbym, że przy każdym projekcie tak robię :). Są projekty, gdzie pomijam niektóre kroki, jak mapa myśli, czy makiety, ponieważ takowe otrzymałem od klienta albo nie są potrzebne, bo projekt jest zbyt oczywisty.
Jeżeli jesteś freelancerem taka praca jest bardzo miła i łatwa. W agencji jest trochę inaczej. Tam musisz szybko przełączać się pomiędzy zadaniami, nie możesz w pełni skupić się na produkcji jednego projektu, jeżeli co chwile jesteś od niego odciągany. Oczywiście nie zawsze tak jest, czasami pozamykałeś resztę projektów, masz jeden i dziergasz, ale to raczej rzadziej niż częściej. Kiedy pracowałem w agencji bardzo denerwowało mnie to, że musiałem wyciągać pomysły z kapelusza. Miałem luźną atmosferę w pracy, ale jak wyskakują zadania na wczoraj to niestety musisz działać szybko, co zdecydowanie odbija się na jakości projektów. Nie możesz wyjść, przewietrzyć się, wrócić za 8 godzin i zrobić projekt o 4 rano. To są minusy pracy na etacie, ale za to masz pewny hajs co miesiąc, czy się opłaca musisz ocenić sam. Ja polecam popracować chwilę w agencji, żeby zobaczyć co można robić lepiej w swojej firmie, którą założysz!
Samozwańczy artysta
Abstrahując od samego projektowania chciałbym poruszyć temat, który mnie bardzo razi. Ostatnio zauważyłem taki trend do nazywania siebie samych Artystami. Generalnie każdy teraz jest artystą. Włączam telewizor – artyści, odpalam Facebooka – artyści, w radiu – artyści, gościówa po ASP – artystka. Ludzie! To pojęcie zostało tak zdewaluowane, że jego używanie to chleb powszedni. Nie uważam, żeby Pani Mirosława (taki przykład, nikogo konkretnego nie mam na myśli) z Gdańskiego ASP co zaprojektowała 3/4 plakatu, 1/2 logotypu i wrzuciła siedemnaście haseł reklamowych typu „Dbaj o ekologię” była artystką. Oglądam prace tych artystów (głównie po ASP, bo to jest żenada) i jestem zszokowany ich poziomem. Zaproszenia, wernisaże wystawy, wystawy, bilety wstępu, a na wystawie obrazki jakieś z Painta albo co gorsze 8 kresek na płótnie, cokolwiek… Kto chce oglądać takie marne wypociny jakiś anonimów?! Kto za to płaci? A potem czytam w mediach „Gdańska artystka zaprezentowała przełomowe dzieła”. Jaka artystka? Gdzie te dzieła? Co one przełamują? Przecież to jest jakaś kpina.
Po pierwsze artystą to możemy nazwać kogoś, kto coś osiągnął artystycznie. Po drugie artysta to taki człowiek, który wyznacza jakieś kierunki, ustala normy, ktoś potem czerpie z niego wzorce wzoruje się na nim. Nie, że odpalam tv i jest wywiad z gościem, którego widzę pierwszy raz na oczy i on mówi „Myślę, że każdy artysta ma takie coś… Bo my artyści…” – no to tak, jakby Ci z „Pamiętników z wakacji” nazywali siebie aktorami. Trochę szacunku dla prawdziwych artystów proszę. Nie uważam się za mega, wielkiego designera. Jestem raczej zwykłym gościem, który pracuje jak każdy inny, ale uważam, że mam prawo wyrazić swoje zdanie na ten temat, tym bardziej, że też, mniej lub bardziej, jakoś tworzę środowisko graficzne, jako grafik. Nie wiem, czy się ze mną zgadzacie, ale przemyślcie to. Serio.