Mac czy PC? Niekończąca się walka trwa i chociaż cicho obserwowałam ją przez bardzo długi czas, dzisiaj postanowiłam zając stanowisko i podzielić się z Wami moimi wnioskami – takimi, które sama chciałabym znaleźć w sieci i których bezskutecznie szukałam przed zakupem.
Dzisiejszy artykuł będzie więc bardzo subiektywny, większość wniosków wynika z moich osobistych preferencji i tego jak korzystam z komputera. Myślę jednak, że sporo osób, które trapią wątpliwości, znajdzie tutaj chociaż część odpowiedzi. Jeśli macie inne pytania o kwestie, których nie poruszyłam – dajcie znać, chętnie odpowiem.
Na początek jednak nieco wstępu, czyli właściwie, dlaczego podjęłam ten krok i mój sprawnie działający PC wymieniłam na urządzenie od Apple? Nigdy nie byłam szczególną fanką ich rozwiązań, nie podążam ślepo za modą i nie uważam, aby wydawanie 3 krotnie więcej na sprzęt działający tak samo miało większy sens. Pomimo tego wiele osób z którymi miałam do czynienia i które szanowałam chwaliło te rozwiązania – przede wszystkim ze względu na wygodę pracy, stabilność systemu oraz dostępność oprogramowania (szczególnie tego dedykowanego twórcom interfejsów). Zaczęło się więc od iPhone 6s, który skradł moje serce i z którego korzystam już ponad 3 lata, później zakupiliśmy MacBook Air na potrzeby podróży i testowania stron pod systemem Apple. Oba te urządzenia działały bez większego problemu, a co jeszcze bardziej napawało optymizmem – na stosunkowo słabym MacBooku Air dało się spokojnie pracować nad mało skomplikowanymi projektami, szczególnie aplikacjami i stronami internetowymi.
Równocześnie rosła moja frustracja Windowsem, a właściwie to tym, jak współpracuje z nim oprogramowanie graficzne. Pierwsze problemy pojawiły się wraz z tym jak zaczęłam coraz więcej korzystać z Adobe XD (niektóre skróty pokrywały się z polskimi znakami, aplikacja nie do końca działa z programem do zarządzania fontami FontBase z którego korzystam), ogólnie rzecz ujmując – ewidentnie widać, że twórcy oprogramowania nie traktują klientów pracujących na Windowsie tak poważnie i ich problemy rozwiązują raczej w dalszej kolejności, przede wszystkim walcząc o udział w rynku osób korzystających ze sprzętu Apple.
Przełom nadszedł tak naprawdę podczas ubiegłorocznej edycji naszej konferencji, kiedy to kilkukrotnie przetestowany i przywieziony z domu, potężny mocą PeCet najpierw zgubił dźwięk podczas pierwszego wystąpienia (pod koniec prelekcji trzeba było uruchomić go ponownie, co spowodowało problemy i opóźnienia, bo operator z wieloletnim doświadczeniem nie miał pojęcia co mogło się stać), a następnie nie był w stanie wyświetlić poprawnie jednej z cięższych prezentacji (podczas testów oczywiście wszystko działało poprawnie). Na obie te „awarie” w rozmowach z doświadczonymi osobami usłyszeliśmy „Windows tak ma, na Macu mi się to nie zdarza”, przyszedł więc czas na ciężką decyzję.
Jedną z tych bardziej bolesnych jest niestety wybór modelu, bo im dłużej zagłębialiśmy się w temat tym bardziej było jasne, ile pieniędzy trzeba na to faktycznie widać. W tym wypadku wszyscy zgodnie mówili „kup najlepszy na jaki Cię stać, bo już niczego do niego nie dodasz”, stanęło więc na 15 calowej wersji Pro z paskiem Touch Bar za około 11 tys. netto (w leasingu na dwa lata).
Czy było warto? Zamiast odpowiadać prostym tak lub nie, postanowiłam odpowiedzieć na kilka pytań, na które sama szukałam odpowiedzi przed podjęciem tej decyzji.
Czy MacBook ze słabszymi parametrami działa tak, jak komputer na Windowsie z lepszymi?
To jedna z tych historii, do której próbowali przekonać mnie rozmówcy zakochani w sprzęcie Apple i chociaż bardzo chciałabym powiedzieć, że tak (bo jednak wydałam na niego sporo kasy), to odpowiedź jednak brzmi nie – a wręcz zdecydowanie nie. Z jednej strony faktycznie system jest chyba lepiej zoptymalizowany, w każdym razie działa sprawniej, świetnie współpracuje z nim też większość aplikacji do projektowania grafiki, jednak powiedzenie, że sama wydajność jest taka sama, byłoby przekłamaniem. Rzeczy, które są możliwe do zmierzenia obiektywnie, takie jak zapisywanie i otwieranie się plików, renderowanie efektów czy wideo dzieją się po prostu wolniej.
Z drugiej strony nie jestem pewna, czy pytanie to zadane jest odpowiednio. Bo chociaż faktycznie zapisywanie ekstremalnie dużych plików czy nakładanie efektów na drukach w bardzo dużej rozdzielczości zajmuje więcej czasu, to są to rzeczy, których nie robię aż tak często i w związku z tym nie jest to dla mnie duży problem.
Trzeba by raczej zapytać, czy ten MacBook Pro wystarczy do projektowania stron www, tworzenia na potrzeby druku i składu? W moim odczuciu i z moimi doświadczeniami - zdecydowanie tak. Część z rzeczy, które mogą wydawać się ciężkie na początku wynagradzają nam inne usprawnienia (jak chociażby dobrze działający panel z fontami, nawet z widocznymi podglądami), więc w gruncie rzeczy w jakimś stopniu nam się to wyrównuje i na pewno nie jest uciążliwe przy codziennej pracy, składzie ulotek, tworzeniu plakatów czy dokumentów w Indesignie.
Ostatnio po raz pierwszy od zakupu udało mi się go nieco „spocić” – na raz chodził Photoshop, Illustrator, Indesign, Adobe XD oraz After Effects z Media Encoderem i przeglądarką internetową. Po jakimś czasie walki niestety nie dał rady i trudno było zrobić cokolwiek, jednak po zamknięciu zbędnych programów, wszystko wróciło do normy, a ja mogłam wrócić do pracy (bez konieczności uruchamiania go ponownie, o resecie nie wspominając).
Czy MacOS faktycznie jest wygodniejszy niż Windows 10?
Jeśli projektując korzystacie z oprogramowania Adobe – zdecydowanie tak. Chociaż po pół roku ciągle się czegoś nowego dowiaduję i czasem robię wyjątkowo głupie rzeczy z przyzwyczajenia lub niewiedzy, zdecydowanie trzeba przyznać, że sama praca na MacBooku jest po prostu bardziej przyjemna i sprawna. Widać, że aplikacje projektowane są najpierw pod ten system, a później przerabiane na Windowsa. Cieszą proste usprawnienia – to jak łatwo możemy coś skopiować z przeglądarki do Photoshopa (PNG bez tła kopiuje się faktycznie bez tła do czego nie mogłam się przyzwyczaić dobry miesiąc), PSD możemy podejrzeć bez instalowania dodatkowego oprogramowania, także jako miniaturkę. Dodatkowo dostępna jest też większa ilość dedykowanego projektantom oprogramowania.
Z minusów z pewnością należy wspomnieć o tym, że duża część aplikacji specjalistycznych, dedykowanych na MacOS jest płatna – kiedy usunęłam sobie przez przypadek z dysku zewnętrznego zdjęcia, nie sposób było znaleźć darmową aplikację, która wyciągnie mnie z tych tarapatów, konieczne było odzyskiwanie na innym systemie.
Na jakie dodatkowe wydatki się przygotować?
Tego pytania niestety sobie nie zadałam przed wizytą w sklepie i skończyłam ze średnio funkcjonalnym rozdzielnikiem z wyjściami USB i HDMI za 500 zł, który zdecydowanie nie jest szczytem moich marzeń i był czymś, za co na pewno przepłaciłam. Koniecznie kupić trzeba także dysk zewnętrzny (wbudowana pamięć raczej nie wystarczy na długo). Później do listy musiałam dodać jeszcze kabel Display Port do USB-C za około 120 zł (mój monitor Eizo ucinał obraz do rozdzielczości 1920x1080 przez HDMI, a powinien wyświetlać 1920x1200) oraz klawiaturę Apple. Logitech K800 co prawda działał, ale ciężko było się przyzwyczaić do innego układu klawiatury przy innych tekstach na przyciskach, były też problemy z łącznością (co jakiś czas przycinało). Całe szczęście myszka została taka sama. Co do klawiatury – kupiłam tą rozszerzoną, bo myślałam, że będzie mi ciężko bez strzałek i przycisków numerycznych w klasycznym układzie, ale teraz trochę żałuje – zajmuje więcej miejsca, a ja mam wrażenie, że nie wykorzystuję ich na tyle, na ile myślałam, że będę. Dodatkowo, kiedy czasem pracuję na wbudowanej w MacBook klawiaturze, ciężko mi się przestawić z jednej na drugą.
MacBook czy iMac?
Podejmując decyzję o zakupie sprzętu Apple rozważałam trzy opcje – MacBooka, iMaca oraz Mac Pro. Ostatecznie w walce pomiędzy ceną, użytecznością i wygodą wybrałam MacBooka Pro z prozaicznego powodu – mogę go przenosić, zabrać do klienta, w podróż czy do domu, kiedy muszę popracować nad zleceniami wieczorem czy w nietypowych godzinach. Oczywiście w tym wypadku trudno mi odnieść się do innych urządzeń, bo nie mam z nimi doświadczenia, mogę jedynie powiedzieć, że dobrze się to sprawdza i jest wygodne.
Od czasu, kiedy mam MacBooka, korzystam z dwóch monitorów – tego wbudowanego w laptop jako dodatkowego oraz głównego monitora Eizo, jako bazy do projektowania. Myślę, że praca na małym ekranie laptopa na dłuższą metę byłaby uciążliwa i jeśli musiałabym ograniczyć się do jednego, pewnie zdecydowałabym się na iMaca.
Czy warto inwestować w komputery Apple?
Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule – Mac czy PC? Na dzisiaj, przynajmniej na ten moment odpowiadam Mac, bo wciąż jestem zafascynowa nowym sprzętem, dostępnością rozwiązań, jakie oferują na niego twórcy i tym, że jak do tej pory – nie zawiódł mnie. Działa sprawnie i stabilnie, co jest na pewno czymś, co sobie cenię.
Z drugiej strony trudno zaprzeczyć, że Windows radzi sobie coraz lepiej – przez zakupem laptopa korzystałam codziennie z PCta z Windowsem 10, którego nie formatowałam ani razu, gdyby nie to, że twórcy aplikacji bardziej przykładają się do rozwoju swoich rozwiązań dla komputerów z jabłkiem, decyzja byłaby zdecydowanie trudniejsza.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Z jakiego komputera korzystacie?