Okładka artykułu LinkedIn to nie social media — To Twoje wirtualne CV i narzędzie pracy
Felietony Poradniki

LinkedIn to nie social media

To Twoje wirtualne CV i narzędzie pracy

Zdjęcie autora Aleksandra Tulibacka
0

Kiedy mówimy o mediach społecznościowych, najczęściej myślimy o Instagramie, Facebooku czy TikToku. O miejscach, gdzie możemy się podzielić przeżyciami, projektami, prywatną refleksją czy nawet wideo z życia codziennego. LinkedIn często wrzucany jest do tego samego worka – kolejna aplikacja, kolejna ikona na pasku, kolejny kanał, w którym trzeba być. A to zasadniczy błąd.

LinkedIn nie jest kolejnym social media. To narzędzie pracy. To wirtualne CV, które żyje, aktualizuje się w czasie rzeczywistym i – jeśli dobrze je poprowadzimy – pracuje za nas wtedy, kiedy my zajmujemy się czymś zupełnie innym.

Perspektywa a percepcja

Niedawno usłyszałam gdzieś na YouTube zdanie, które mocno dało mi do myślenia - “żeby dobrze radzić sobie w życiu, powinniśmy rozróżniać perspektywę od percepcji”.

Perspektywa to to, co my czujemy i myślimy o sobie. Percepcja – to, jak widzą nas inni. I chociaż działanie z poziomu własnej perspektywy brzmi naturalnie, to jednak to czy realnie nam się udaje dostać zlecenie, albo pracę zależy niestety głownie od tego jak reagują na nas inni.

Narzędzie, nie scena

Dla mnie LinkedIn nigdy nie był miejscem do budowania znajomości czy wywoływania dyskusji „dla samej dyskusji”. Nie szukam tam przyjaciół, nie planuję wakacji, nie wrzucam kulis życia codziennego. Używam go jak narzędzia pracy.

  • Po to, by mieć dostęp do ciekawych informacji branżowych.
  • Po to, by budować personal branding, który owocuje współpracami i zleceniami.
  • Po to, by rozwijać sieć kontaktów w kierunku, który realnie wspiera mój rozwój zawodowy.

I to podejście uważam za zdrowe. LinkedIn to nie jest miejsce na dramaty czy opowieści, które nic nie wnoszą z perspektywy odbiorcy. Oczywiście – porażki są naturalną częścią życia i pracy. Nie ma sensu ich ukrywać, zwłaszcza że często to właśnie takie historie klikają się najlepiej.

Ale jeśli traktujemy LinkedIn jako narzędzie zawodowe i przesuwamy uwagę z naszej perspektywy na percepcję innych, szybko dojdziemy do wniosku, że klienta czy potencjalnego pracodawcę nie interesuje sama porażka. Znacznie bardziej liczy się to, w jaki sposób poradziliśmy sobie z problemem i co z tego wynika dla nich.

Długofalowo myślę też, że to dobre ćwiczenie dla naszej psychiki. Ciągłe myślenie o sobie raczej (przynajmniej mi) nigdy nie wychodzi na dobre.

Mit autentyczności

Od kilku lat w mediach społecznościowych mocno przebija się narracja o autentyczności. „Bądź sobą, pokazuj się prawdziwy, nie udawaj”. Problem polega na tym, że ten postulat w kontekście biznesowym często prowadzi na manowce. Na rozmowie o pracę nikt nie oczekuje od nas pełnej szczerości na temat wszystkich życiowych zakrętów. To oczywiste, że przedstawiamy się w taki sposób, żeby wypaść profesjonalnie i pokazać swoje mocne strony. Dlaczego więc mielibyśmy udawać, że na LinkedIn obowiązują inne zasady?

Autentyczność na LinkedIn nie oznacza emocjonalnego ekshibicjonizmu. Oznacza spójność – to, że treści, które publikujemy, są zgodne z tym, kim jesteśmy zawodowo i co chcemy reprezentować w oczach innych. Warto mówić o swoich wartościach i o tym, co naprawdę ma dla nas znaczenie.

Może to być jasne zakomunikowanie, z jakimi branżami czy typami projektów nie chcemy współpracować, bo jest to sprzeczne z naszym światopoglądem. Może to być informacja o projekcie czy zleceniu, albo wystawie, która szczególnie nas poruszyła, coś w nas zmieniła. Niekoniecznie jednak warto wylewać tam swoje żale tylko po to, aby wyrzucić to z siebie (nawet jeśli to się klika - bo zapewniam Cię, że będzie). Takie komunikaty mogą być prawdziwe i emocjonalne, ale nie wnoszą niczego pozytywnego – wręcz przeciwnie, mogą sprawić, że potencjalny partner czy klient pomyśli, że w przyszłości to o nim napiszesz w podobnym tonie.

Myślę, że dobrze jest stosować prosty test: czy powiedziałbyś to samo podczas rozmowy kwalifikacyjnej lub spotkania z klientem? Jeśli tak - super - bądź sobą. Jeśli nie – być może lepiej zostawić to w prywatnym kręgu.

Prawdziwa „Ola”? Myślę, że zna ją jedynie garstka najbliższych mi osób. I chociaż ostatnio uczę się otwierać trochę bardziej, to wciąż uważam, że moje wirtualne CV nie jest najlepszym miejscem na „chwalenie się” swoimi największymi słabościami czy szukanie wsparcia. Są na to lepsze, bardziej prywatne przestrzenie, a miejsce które ma być przede wszystkim narzędziem pracy niekoniecznie się do tego nadaje. Trochę to tak, jakby używać Photoshopa do składania książek…

Framework i słowa kluczowe

Podczas szkolenia z Bartkiem Kotowiczem pracowaliśmy nad frameworkiem, który pomagał określić cele naszych działań na LinkedIn i słowa kluczowe, które powinny stać się osią komunikacji.

W moim przypadku – ponieważ łączę kilka różnych kierunków pracy – tym słowem stała się świadomość. Samo w sobie brzmi banalnie i bardzo górnolotnie ale w połączeniu z całym procesem, przez który przeszliśmy na szkoleniu, stało się dla mnie fundamentem który bardzo pomaga mi w tworzeniu publikacji, które działają na moją korzyść.

Dziś to właśnie „świadomość” jest punktem odniesienia w sporej części moich postów. Czasem wprost, czasem bardziej w tle, ale jednak gdzieś obecna. To sprawia, że moja komunikacja jest spójna, a jednocześnie przyciąga ludzi i klientów, z którymi naprawdę chcę pracować.

I właśnie o to chodzi w LinkedInie: nie o to, by publikować przypadkowe treści, ale by każda aktywność – mniejsza czy większa – budowała wizerunek zgodny z tym, co chcemy reprezentować.

Jak korzystać z LinkedIna praktycznie

Jeśli masz zrobić tylko jedną rzecz, to uzupełnij swój profil. Dopracuj informacje, wpisz historię zawodową, szkolenia, projekty. Papierowe CV ma ograniczoną ilość miejsca – wirtualne już nie. Możesz pozwolić sobie na linki, multimedia, grafiki. I warto to zrobić, bo jeśli przejdziesz pierwszy odsiew, istnieje duża szansa, że potencjalny pracodawca właśnie tutaj będzie Cię sprawdzał. Podobno nawet 72% rekruterów korzysta z LinkedIna w procesie rekrutacji.

Drugim elementem jest aktywność w dyskusjach. Komentowanie postów innych osób to świetny sposób na budowanie wizerunku eksperta. Ważne jednak, żeby robić to merytorycznie. Jeśli masz tendencję do wywoływania burz albo ironizowania w sposób, który kogoś obraża – zastanów się, czy zrobiłbyś to w pracy, w obecności klienta. Jeśli tak – świetnie, bądź sobą. Jeśli nie – może to nie jest najlepsze miejsce na takie komentarze.

A jeśli masz więcej czasu – spróbuj publikować, najlepiej regularnie. Nie musisz od razu pisać długich esejów. Czasem wystarczy krótka refleksja, komentarz do branżowej wiadomości, podzielenie się własnym doświadczeniem czy case study. A jeśli nie wiesz od czego zacząć i co powinno być centrum Twoich działań, pomyśl o naszym szkoleniu z Bartkiem Kotowiczem, podczas którego właśnie taki profil i kierunki rozwoju wypracowujemy krok po kroku.

LinkedIn działa najskuteczniej wtedy, gdy traktujemy go poważnie: jako narzędzie pracy i przestrzeń, w której percepcja innych wobec nas może zadecydować o naszej przyszłości zawodowej.

Największą wartością LinkedIna jest to, że dobrze prowadzony profil i spójna komunikacja działają w tle. Rekruterzy, klienci, współpracownicy – wszyscy ci ludzie mogą znaleźć nas w momencie, kiedy nawet o tym nie myślimy.

To nie jest medium, które wymaga bycia online przez cały dzień. To inwestycja w percepcję – w to, jak inni nas widzą. A to wprost przekłada się na szanse zawodowe, których inaczej moglibyśmy nigdy nie dostać.

Od szkolenia “6 wektorów marki osobistej i LinkedIn”, które przeszłam pod okiem Bartka Kotowicza minęło 5 miesięcy i chociaż moja aktywność na LinkedIn nie jest jeszcze tak intensywna i merytoryczna jakbym chciała, to już widać spore efekty tych działań. W tym czasie zyskałam ponad 600 obserwujących, moje treści zostały wyświetlone ponad 60 tysięcy razy i dotarły do 14 tysięcy osób. To całkiem nieźle jak na 18 postów. Jeśli chcesz spróbować - będzie okazja podczas kolejnej edycji szkolenia już 27 i 28 października w Toruniu.

Marka własna.

To może Cię zainteresować