Wielu początkujących adeptów projektowania zadaje sobie pytanie od czego zacząć naukę, aby osiągnąć swój cel i zacząć pracować w zawodzie. Drogi, jak można się domyślać, są różne – jedni grafikę studiują, inni uczą się sami, jeszcze inni inwestują w kursy stacjonarne, czy też online. Dzisiaj postanowiłam zapytać o drogę do sukcesu znanych i cenionych polskich twórców. Zobaczcie co mi odpowiedzieli!
Patrycja Podkościelny
Moje początki były dość klasyczne dla tego zawodu, rysowałam od zawsze. Już w wieku 13 lat rozpoczęłam swoją edukację w szkole związanej ze sztukami plastycznymi, gdzie oprócz obowiązkowych zajęć z malarstwa czy grafiki uczęszczałam na różnorakie dodatkowe zajęcia np. z rysunku aktu. Siłą rzeczy wylądowałam na Gdańskiej ASP. Magistra obroniłam w 2014 i od tego roku zaczęłam wykładać.
Co do studiów, znam ludzi, którzy nie ukończyli żadnych artystycznych kierunków, mimo to robią genialne rzeczy. Jednak bazując na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że gdybym nie podjęła takiej ścieżki, edukacji, bardzo możliwe że nie byłabym w tym miejscu w którym jestem. Dzięki temu że „musiałam” rysować, mam teraz dobry warsztat. Przyspiesza to tworzenie kompozycji, ilustracji, czy nawet szkicowanie logo lub ikon. Wrodzone predyspozycje to jedno, ale najważniejsze jest pracowanie nad umiejętnościami. Jeżeli ćwiczy się systematycznie przez długi czas, będzie się zdyscyplinowanym i zmotywowanym, to wydaje mi się że nie ma większej różnicy czy ktoś skończy studia artystyczne, czy nie.
I to się trochę łączy z rozwojem. Nie można się spodziewać, że posiadając najlepsze książki, albumy czy podręczniki, od razu zaczniemy świetnie projektować/ilustrować. Najważniejsze jest ćwiczenie oka, ręki i wrażliwości wizualnej, systematycznie przez wiele lat. Bez pracy nie ma kołaczy.
Mateusz Madura, Vision Trust
Moje początki to była szkoła średnia i GIMP – jakieś 15 lat temu. Zaczynałem od projektowania avatarów i „stopek” na gamingowych forach internetowych. Nieodzownym elementem było oczywiście projektowanie tapet na pulpit. Wszystko w wąskim gronie osób, które znałem oraz czysto hobbystycznie. Z czasem moje zainteresowania się poszerzały, wraz z umiejętnościami. Zacząłem brać czynny udział w życiu takich portali jak Digart.pl czy Deviantart.com. Prezentowałem tam projekty stron internetowych. Uczyłem się na stronach, które już w sieci istniały. Teraz powiedziałbym, że robiłem ich rebranding. Wszystko oczywiście nieodpłatnie, bez wiedzy właścicieli, „do portfolio”. Nie wiązałem z tym przyszłości i nawet przez głowę nie przeszło mi, że można za to brać pieniądze.
Szczęście chciało, że zacząłem otrzymywać zapytania dotyczące odpłatnego realizowania tego, co jak dotąd robiłem sam dla siebie. Tym samym od projektu, do projektu, moje umiejętności się zwiększały. Zapał również.
Z założenia studia nie są potrzebne. Oferowane w naszym kraju kierunki nie rozwijają naszych umiejętności kreatywnych związanych z projektowaniem cyfrowym. Najpopularniejsza uczelnia, czyli ASP, może pomóc w umiejętnościach technicznych. Dalej jednak pozostaje kreatywność – albo się ja ma, albo nie. Ja studia skończyłem, ale było to wyłączenie zaspokojenie swoich ambicji. Skończyłem Zarządzania i Marketing, ze specjalizacją Informatyka w zarządzaniu.
Wspomniałem, że z założenia studia nie są potrzebne. Z perspektywy prawie 10 lat mogę powiedzieć, że wszystko zależy jednak od tego jakie mamy założenia. Jeżeli z góry myślimy, że chcemy skoncentrować się na projektowaniu i nie szukamy swojej przyszłości jako osoba zarządzająca zespołem, a jedynie będąca części jego projektowego działu to nie. Studia to strata czasu. Jednak, jeżeli – jak ja – myślimy by w przyszłości prowadzić firmę to kierunek Zarządzanie i Marketing mogę zdecydowanie polecić. Mnie dały one dużo wiedzy teoretycznej, którą umiałem wykorzystać w praktyce.
Marcin Kowalski, Ars Thanea
Muszę przyznać, że moje początki były dość nietypowe. Rozpoczęło się od pasji, jaką była jazda na desce. Wiele czasu poświęcałem na obserwowanie skateboardzistów i tego, na czym jeżdżą. To sprawiło, że z trendami byłem na bieżąco oraz z tym, co aktualnie na rynek wypuszczają zagraniczne marki. Poprzez natłok inspiracji, w mojej głowie zaczęły rodzić się pomysły na autorskie wzory, które z czasem postanowiłem zrealizować. Przystąpiłem więc do pomalowania jednej ze swoich desek. Oczywiście, efekt nie był piorunujący, ale zaskoczył mnie fakt, że ta czynność pochłonęła mnie w stu procentach. W związku z tym z biegiem czasu z deski przeniosłem się na kartkę papieru, z kartki na tablet. Kiedy poznałem Photoshopa i ogrom możliwości, jakie daje ten program, zacząłem je wykorzystywać, aby moje projekty były coraz bardziej unikatowe i różnorodne.
Czy studia są potrzebne? To trudne, aby jednoznacznie to ocenić. Szczególnie dla mnie, ponieważ kiedy ja zaczynałem studiować, nie było kierunków o specjalizacji, która dotyczyłaby grafiki cyfrowej. Wówczas uczyłem się szeroko pojętej informatyki. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że miała ona niewiele wspólnego z tym, czym dzisiaj się zajmuję. Znam wielu ilustratotów-samouków, dla których najlepszą nauką była nauka na własnych błędach. Ja też wyniosłem z niej najwięcej. Oczywiście, przełomowym momentem w mojej karierze był czas, kiedy dołączyłem do zespołu Ars Thanea. Nie tylko poznałem wtedy wiele technicznych zagadnień ze swojej dziedziny, ale także poczułem chęć do dalszego doskonalenia samego siebie i swoich umiejętności. Najważniejsze jest, żeby pracować z ludźmi, którzy podzielają Twój punkt widzenia, mają takie same cele, ambicje oraz dążą do tego, aby ich projekty były perfekcyjne, ponieważ to daje ogromną motywację. Wracając do pytania i jednocześnie podsumowując, powiem tylko, że jestem przykładem na to, że da się osiągnąć wiele, dzięki wytężonej pracy i determinacji, niezależnie od wykształcenia.
Kuba Enzowski – Kommunikat
Moje zainteresowanie projektowaniem graficznym wzięło się z historii i graffiti. Najpierw była fascynacja symboliką różnych znaków i symboli historycznych. Potem przyszło szkicowanie w zeszycie literek, które zacząłem sobie wektorować w Corelu. Kończąc liceum miałem już kilka zaprojektowanych logo, które o dziwo są używane do dzisiaj :) Miałem o tyle szczęście, że zdając (starą!) maturę wiedziałem, że chce być projektantem znaczków :).
Konkretna nauka zaczęła się od studiowania Communication Design na ówczesnej bornholmskiej filii Copenhagen Business Academy. Tam nauczyłem się tworzyć komunikację przez obrazy. Bardzo praktyczne zajęcia przede wszystkim nauczyły mnie jak się uczyć. Egzaminy były de facto symulacją zlecenia. Potem próbowałem swoich sił na polskich uczelniach, jednak stwierdziłem, że najlepszą szkołę otrzymam przez praktykę. Wówczas już pracowałem jako projektant na freelance, więc posiadałem portfolio z którym uderzyłem na podbój :). Udało mi się dostać pracę w poznańskim Diagramie, który wówczas tworzył bardzo rozległe systemy na bardzo wysokim poziomie. Miałem tu szansę skonfrontować wiedzę praktyczną jaką zdobyłem w Danii i przełożyć ją na brand design. Nauczyłem się tam łączyć komunikat jaki chciałbym przekazać z minimalistyczną formą znaku graficznego. Fascynowało mnie ile treści można zawrzeć w tak uproszczonych formach. Podobało mi się, że logo i identyfikacje wizualne wchodzą w interakcję z ich odbiorcą. Pobudzają, inspirują, nawiązują.
Uczelnie w Polsce, gdy zaczynałem swoją przygodę z projektowaniem graficznym, nie były do końca przystosowane do kształcenia projektantów. Produkowały one artystów, którzy bardzo często się nie odnajdywali w realiach agencji, gdzie bardziej liczą się praktyczne cechy projektu niż jego estetyczny wymiar.
Dzisiaj uczelnie oferują już znacznie szerszy wachlarz możliwości rozwoju. Ponad 10 lat temu w Polsce nie było możliwości studiowania takiego kierunku jak Communication Design. Dziś to na szczęście wygląda inaczej i młodzi projektanci mają szersze perspektywy swojego rozwoju. Jestem przykładem projektanta, który większość swojej wiedzy zdobywał sam. Jednak nie dokonałbym tego, gdyby mnie nie nauczono się uczyć. Mając taką umiejętność można bardzo dużo wartościowej wiedzy wyciągnąć z analizy innych projektów, case study itd. Nauka jest koniecznością, jednak nie ograniczył bym tego do uczelni. Znam wielu znakomitych projektantów, którzy ukończyli politologię, architekturę, czy zarządzanie zasobami ludzkimi :). Projektowanie jest dziedziną multidyscyplinarną, więc można wyciągnąć np. praktyczny wymiar projektowania architektury, umiejętność negocjacji czy budowania relacji z klientem z zarządzania itd.
Motywacja i chęć do rozwoju musi pochodzić od nas samych i często to jest kluczowa cecha, która jest niezbędna do nauki. Jednak niezbędna jest także weryfikacja wiedzy, którą pozyskamy. Tu właśnie przychodzi rola zarówno uczelni, wykładowców, ale można też to osiągnąć poprzez praktykę w agencjach, na freelance czy nawet przez pracę z klientem.
Idąc dalej tropem kształcenia się uważam, że niezwykle istotne w zawodzie projektanta jest właśnie samodoskonalenie. Każdy projekt, każdy klient jest dla nas kolejną dawką wiedzy, kolejnym egzaminem. Umiejętność wyciągania wniosków, poszerzania horyzontów jest niezwykle istotna, aby zachować świeżość i jakość swojego projektowania.
Myślę, że istotna jest także odwaga. Zarówno do przełamywania schematów i tworzenia nowych trendów, ale i odwaga do stworzenia zachowawczego projektu, który odpowiada klientowi i jego założeniom. W dzisiejszym natłoku wizualnego obrazu zauważam, że coraz częściej lepiej sprawdzają się projekty które zamiast rewolucyjnego „stawania na głowie” mają po prostu „ręce i nogi” i spełniają swoją rolę.
Samodoskonalenie, umiejętność wyciągania wniosków z własnych projektów, weryfikacja poruszona w poprzednim pytaniu są najistotniejsze na drodze każdego projektanta, nie tylko tych na początku swojej drogi.
Karol Banach
Tak jak większość moich kolegów i koleżanek zacząłem rysować będąc dzieckiem, na szczęście figurki dinozaurów czy samochodziki nie odciągnęły mnie od ołówka i kredek.Był jeden kryzys, fascynacja LEGO, ale udało mi się połączyć te dwie pasje i jakoś kontynuowałem swoja ścieżkę rysownika aż do teraz.
Sam siebie bardziej uważam za samouka, aczkolwiek studia pozwoliły mi na znalezienie ulubionego medium. Będąc na drugim roku, zachęcony przez profesora zacząłem “na poważnie” rysować i myśleć o karierze jako ilustrator. Dzięki wsparciu uzyskanym od ludzi mogłem uwierzyć w to, że i mi może się udać.
Najistotniejszą sprawą dla mnie jest dyscyplina i rzetelna praca. Bez tego ani rusz. Kombinowałem, składałem, wycinałem, bazgrałem, szkicowałem aż wszystko inne znudziło mi się i przejadło a ja znalazłem swój język, który mnie raduje i każdy kolejny rysunek sprawia przyjemność. A to też ważne, aby czerpać radość z tego, co się robi.
Patryk Hardziej
Jeżeli chodzi o ilustrację to największy wpływ na jej rozwój miały zajęcia z rysunku w szkole plastycznej. Projektowania nauczyłem się na studiach. Jeśli chodzi o naukę, to każdy ma inną praktykę. I studia w kierunku graficznym, i ich brak może spowodować tyle samo dobrego co złego. Na pewno ważne jest testowanie swoich umiejętności w różnych warunkach. Studia po części dają inną perspektywę na zawód grafika, zupełnie odstającą od ścieżki samouka. Wszystko zależy także od specjalizacji, około 50% projektantów, których znam kończyło studia w tym kierunku a już ilustratorzy po studiach to tylko 15% i większość z nich sama do tego doszła.
Dla rozwoju najważniejsza jest stała, codzienna, rzetelna praktyka i ciężka ale świadoma praca oraz szukanie wyzwań na własną rękę. Może się zdarzyć, że będziemy czekać na zlecenie życia i ono nigdy nie nadejdzie, natomiast jak sami zaczniemy naginać rzeczywistość i inicjować różne aktywności, spotykać się z różnymi ludźmi i zarażać pasją swoich klientów to prędzej czy później zlecenie miesiąca roku albo życia nadejdzie. Nie chodzi mi tutaj też o żaden pseudo-coaching, a o zwykły ciąg przyczynowo-skutkowy.
Martyna Wędzicka, less.
Początkowo projektowałam rzeczy tzw. #forfun. Klienci pojawili się znacznie później i był to dobry czas na własne poszukiwania. Na studia poszłam bez przekonania – kształcono mnie na artystę, malarza albo historyka sztuki. Ostatecznie poszłam na grafikę na ASP w Gdańsku. Dopiero na drugim roku zorientowałam się, że będzie trzeba z tego żyć i wtedy potoczyło się wszystko bardzo szybko. Brzmi to trochę, jakbym projektowała dla pieniędzy, jednak ja tylko zmonetyzowałam coś, co bardzo lubię robić. Studia nie są dla wszystkich – mi bardzo pomogły, ale nie ma uniwersalnej rady. Na pewno bardzo poszerzają horyzonty, a dobrego widoku nigdy nie za dużo.
Gosia Perkowska, less.
Od zawsze interesowało mnie wiele dziedzin związanych z projektowaniem – myślałam o architekturze, wzornictwie i projektowaniu mody. Wybór padł na grafikę, ponieważ wtedy wydawała mi się najbardziej uniwersalnym kierunkiem, który pozwala na dowolną dalszą specjalizację – w końcu podstawy kompozycji, koloru są uniwersalne. Dodatkowo od małego uwielbiałam magazyny, kolekcjonowałam stare wydania, robiłam z nich ziny i kolaże. W moim przypadku studia wspominam jako bardzo pożyteczny czas – uczą nieszablonowego podejścia, otwierają umysł.
Jacek Kłosiński
Trudno mi na to odpowiedzieć, bo nie mam jednej dziedziny, w której się specjalizuję. Prowadzę szkolenia, bloguję, trochę projektuję. Jeśli miałbym jednak wskazać jeden moment początku nauki, który doprowadził mnie do tego wszystkiego, byłby to kurs HTML, który znalazłem kiedyś przypadkiem, będąc jeszcze w gimnazjum. Interesowałem się wtedy książkami fantasy i grami komputerowymi i ta wiedza była dla mnie idealną okazją do stworzenia własnych stron na te tematy. Zacząłem uczyć się też obsługi programów graficznych i to zaprowadziło mnie po latach do branży kreatywnej.
Jestem 100% samoukiem. Skończyłem marketing, ale nigdy nie chodziłem na studia ani nawet kursy związane z grafiką, czy blogowaniem. Wiedzę zdobywałem z tutoriali video znalezionych w sieci, ale też po prostu obserwując i próbując na własnej skórze. Zawsze czytałem masę branżowych książek i do dziś uważam to za fundament rozwoju.
Jestem więc żywym dowodem na to, że studia kierunkowe nie są potrzebne. Gdybym miał wybierać jeszcze raz, zrobiłbym to samo. W branży kreatywnej znacznie ważniejsze jest doświadczenie. Studia dają trochę praktyki, ale nic nie zastąpi działania na prawdziwym rynku, z prawdziwymi klientami.
Marek Guziński, Rio Creativo
Od dziecka największą radość sprawiało mi rysowanie. Zabazgrane kartki i zeszyty, karykatury nauczycieli na szkolnych ławkach, potem lekcje rysunku – od tego wszystko się zaczęło. Choć studiowałem coś zupełnie odbiegającego od sztuki projektowania, to przyjemność jaką czerpałem z rysunku pchnęła mnie w stronę grafiki użytkowej. Dostałem szansę pracy w agencji zajmującej się brandingiem. Tam zobaczyłem, ile jeszcze nauki przede mną. Wziąłem się do pracy, pracy która cały czas daje mi mnóstwo przyjemności.
Nie ma jednej recepty na to, jak zostać dobrym projektantem. Na pewno niezbędne jest wyczucie estetyki, ale ścieżek udanej kariery może być kilka – samokształcenie, kursy, studia… – wszystkie one mają jednak coś wspólnego. Aby były skuteczne potrzebna jest ciągłą nauka, obserwacja, wymiana myśli. Bez takiego podejścia nie rozwijamy się, a nawet robimy krok w tył. W naszej branży nie można się zatrzymywać. Poszukiwania inspiracji, nietypowych rozwiązań powinny nam towarzyszyć na każdym kroku. Taka ciekawość i otwartość są najistotniejsze.