Okładka artykułu Domena publiczna vs AI — Co grafik powinien wiedzieć o domenie publicznej i sztucznej inteligencji?
Teoria

Domena publiczna vs AI

Co grafik powinien wiedzieć o domenie publicznej i sztucznej inteligencji?

Zdjęcie autora Katarzyna Jedynak-Gierada
0

W dobie dynamicznych zmian technologicznych, w tym rozwoju sztucznej inteligencji (AI), twórcy mają przed sobą nowe możliwości, ale i wyzwania. Jednym z ciekawych kierunków, który zyskuje na popularności, jest wykorzystywanie dóbr znajdujących się w domenie publicznej. Czy jednak korzystanie z takich materiałów ma szansę stać się kluczem do sukcesu w branży graficznej?

Przyjrzyjmy się, czym jest domena publiczna, jakie korzyści niesie jej wykorzystanie, jakie przepisy prawne regulują tę kwestię oraz jakie praktyczne przykłady mogą posłużyć jako inspiracja.

Czym jest domena publiczna?

Na próżno szukać definicji domeny publicznej w treści polskich przepisów. Najprościej, jest to zbiór utworów, które nie podlegają ochronie praw autorskich. W Polsce zasady te reguluje przede wszystkim Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Zgodnie z polską ustawą, ochrona praw autorskich wygasa 70 lat po śmierci ostatniego współtwórcy. To oznacza, że – co do zasady – po tym okresie utwory te stają się częścią domeny publicznej i mogą być swobodnie, bez konieczności uzyskiwania zgód lub realizowania opłat, wykorzystywane przez każdego.

Na poziomie unijnym, kwestie te regulowane są m.in. przez Dyrektywę 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, która wskazuje na jednolite ramy ochrony praw autorskich w państwach członkowskich. Dzięki temu, korzystanie z utworów, które zasiliły domenę publiczną ma charakter jednolity zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Unii Europejskiej.

Domena publiczna, czyli skarbiec legalnych inspiracji

Wyobraź sobie, że chcesz zrobić plakat z wykorzystaniem „Dziewczyny z perłą” Vermeera. Dzieło powstało w XVII wieku, autor nie żyje od dawna – i właśnie dlatego obraz znajduje się w tzw. domenie publicznej. Co to oznacza? Możesz go użyć, przerobić, pociąć, pokolorować i złożyć z niego zupełnie nowy projekt – bez pytania kogokolwiek o zgodę i bez płacenia licencji.

Tak samo jest z wieloma innymi dziełami: klasycznymi obrazami, starą fotografią, XIX-wiecznymi rycinami. Korzystanie z nich to żaden grzech – to standard. I nikt nie oczekuje, że będziesz mieć do nich „pełne prawa” – przecież są dostępne dla wszystkich.

Wykorzystanie materiałów z domeny publicznej niesie ze sobą wiele korzyści, szczególnie dla osób pracujących w branży graficznej:

  • brak opłat licencyjnych – utwory z domeny publicznej są wolne od ograniczeń licencyjnych, co pozwala na swobodne ich wykorzystanie, również w projektach komercyjnych,
  • inspiracja i innowacja – historyczne dzieła, klasyczna sztuka czy fotografie sprzed lat mogą stać się źródłem inspiracji, z których projektanci mogą czerpać, tworząc unikalne kompozycje,
  • komfort prawny – korzystanie z materiałów, które na pewno znajdują się w domenie publicznej, minimalizuje ryzyko naruszenia praw autorskich, pod warunkiem dokładnej weryfikacji źródeł.

Wielu grafików korzysta z zasobów takich platform, jak Wikimedia Commons czy Europeana, gdzie dostępne są liczne dzieła, których prawa autorskie wygasły. Dzięki temu mogą oni tworzyć nowe, oryginalne projekty, łącząc klasykę z nowoczesnymi trendami. To wszystko jednak zawsze musi odbyć się z poszanowaniem praw innych twórców.

Spójrzmy na AI – dlaczego tu pojawia się problem?

Teraz inny scenariusz. Tworzysz grafikę w Midjourney: „wygeneruj plakat w stylu Leonarda da Vinci, portret kobiety z perłą w uchu”. Otrzymujesz coś pięknego. Używasz jako bazy do ilustracji, dodajesz własne elementy, retusz, kolory, typografię. Gotowe.

I tu zaczynają się pytania:

  • Czy masz prawa do tej grafiki?
  • Czy możesz ją legalnie sprzedawać klientowi?
  • Czy ktoś inny nie wygeneruje identycznej?

Z punktu widzenia prawa – jeśli obraz został wygenerowany z użyciem danych, do których model AI miał legalny dostęp (np. domena publiczna, zdjęcia z otwartych baz), to jesteś w podobnej sytuacji jak z Vermeerem. Kluczowe jest to, czy użyta technologia nie naruszyła cudzych praw w procesie nauki.

Teraz załóżmy, że tworzysz plakat koncertowy. W jednej wersji używasz portretu Chopina ze zbiorów biblioteki cyfrowej. W drugiej – wygenerowanego przez AI portretu w stylu Chopina. W obu przypadkach obraz nie należy do Ciebie. W obu – to tylko baza do dalszej pracy. W obu – finalna grafika to Twoja autorska kompozycja.

I tu sedno: jeśli AI nie korzystało z cudzych chronionych prac bez zgody, to prawnie te sytuacje wyglądają bardzo podobnie.

Gdzie możesz wpaść w pułapkę?

Prawdziwy problem zaczyna się wtedy, gdy nie wiesz, na czym AI zostało „nauczone”. Bo choć Ty widzisz tylko prompt i efekt, to algorytmy wcześniej przetwarzały miliony obrazów – i nie zawsze legalnych. W efekcie:

  • możesz dostać obraz, który przypomina ilustrację konkretnego twórcy (np. współczesnego plakacisty, ilustratora);
  • może się okazać, że AI „nauczyło się” jego stylu na pracach, które zostały wrzucone do bazy bez jego zgody;
  • finalnie Ty wykorzystujesz grafikę, która wygląda jak praca innego grafika – i nawet o tym nie wiesz.

To nie problem przy stylu Leonarda da Vinci. Ale już przy stylu Patryka Hardzieja – zdecydowanie tak. I choć Ty masz licencję na Midjourney czy DALL-E, to możesz nieświadomie naruszać prawa autorskie innego twórcy.

Na co warto zwrócić uwagę jako grafik?

Sprawdzaj źródła, zanim coś wykorzystasz

Jeśli korzystasz z zasobów z domeny publicznej (np. obraz z muzeum, stara fotografia), zawsze upewnij się, że dana instytucja naprawdę udostępniła dzieło do swobodnego użytku. Zwróć uwagę, czy dana wersja obrazu (np. digitalizacja obrazu w wysokiej rozdzielczości) również została objęta licencją.

🚩 Wyszukujesz obraz Botticellego w Google Grafika i znajdujesz wersję z logotypem agencji stockowej – mimo że dzieło jest z XV wieku, ta konkretna digitalizacja może już nie być „wolna”.

💡 Korzystaj z baz zaufanych instytucji – np. Europeana, Met Museum, National Gallery. Te instytucje jasno opisują, które pliki możesz używać i w jakim zakresie.

Czytaj dokładnie licencje narzędzi AI

Narzędzia takie jak Midjourney, DALL·E czy Adobe Firefly oferują różne poziomy licencji. Często wydaje się, że skoro „mam abonament”, to mogę wszystko. Ale wiele zależy od rodzaju konta, regulaminu danego serwisu, a także od… tego, co AI wygenerowało.

🚩 Wygenerowałeś ilustrację do książki dla dzieci w stylu „Pixar”. Obraz wygląda świetnie, ale problem może pojawić się, gdy klient chce to zarejestrować jako znak towarowy. Licencja AI może tego zabraniać, a dodatkowo pojawia się pytanie, czy styl graficzny nie narusza identyfikowalnego stylu konkretnego studia.

💡 Przed oddaniem projektu klientowi, zweryfikuj, czy wygenerowana grafika może być użyta komercyjnie i czy licencja obejmuje np. rejestrację jako logo, druk wielkonakładowy, wykorzystanie w kampanii reklamowej.

Zachowuj dokumentację – na wszelki wypadek

Zapisuj, skąd pochodzi materiał źródłowy, z jakiego generatora AI korzystałeś, jak brzmiał prompt. Dzięki temu w razie wątpliwości prawnych możesz łatwo pokazać, że działałeś zgodnie z zasadami i w dobrej wierze.

🚩 Klient zgłasza się po pół roku z pytaniem, czy może użyć Twojej grafiki w spocie TV. Jeśli masz zapisany prompt z Midjourney oraz zrzut ekranu z datą wygenerowania, łatwiej będzie potwierdzić, że wszystko odbyło się legalnie – i że wygenerowany obraz nie jest np. kopią pracy innego grafika.

💡 W większych projektach dołącz krótką notkę o pochodzeniu grafik – to drobiazg, który może uratować Cię przed kłopotami.

Unikaj stylów współczesnych twórców – chyba że masz zgodę

Generowanie obrazów „w stylu konkretnego artysty” to technologiczna ciekawostka, ale prawna mina. Jeśli dana osoba żyje i tworzy, model AI najprawdopodobniej „nauczył się” jej stylu bez jej zgody. Skutek? Możesz nieświadomie naruszyć jej prawa autorskie lub dobra osobiste.

🚩 Wygenerowałeś plakat „w stylu ilustratora X” – efekt przypomina jego wcześniejsze prace do tego stopnia, że odbiorcy myślą, że to właśnie on go stworzył. Możesz narazić się na zarzut podszywania się pod autora lub nieuprawnionego czerpania korzyści z jego renomy.

💡 Jeśli naprawdę zależy Ci na konkretnym stylu – lepiej współpracuj z daną osobą albo zapytaj o możliwość komercyjnego wykorzystania inspiracji.

Wkładaj w projekt coś swojego

I na koniec: nawet jeśli bazujesz na materiale z domeny publicznej lub AI, twórz w sposób kreatywny. Wkład własny to klucz do tego, by efekt końcowy był Twoim dziełem – nie tylko technicznie, ale też prawnie.

🚩 Zamiast wrzucić wygenerowaną grafikę bez zmian do projektu, potraktuj ją jako szkic, inspirację, tło do czegoś większego. Dodaj swój układ typograficzny, zmodyfikuj kolorystykę, połącz z innymi elementami wizualnymi.

💡 Tylko taka autorska przeróbka pozwala Ci realnie mówić o „swoim projekcie” – nie tylko przed klientem, ale też przed sądem, jeśli kiedyś dojdzie do sporu.

Nie wszystko, co wygląda legalnie, jest bezpieczne

Zarówno domena publiczna, jak i sztuczna inteligencja mogą być kopalnią pomysłów dla grafika. Ale każda z tych dróg wymaga świadomości – co i skąd bierzesz, jak to przetwarzasz i na ile to „Twoje”. Problem nie polega na tym, że AI to zło. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie wiesz, co kryje się pod maską silnika, z którego korzystasz.

To może Cię zainteresować