Artysta wizualny, współtwórca studia UVMW, obecnie partner w Mamastudio, który z dystansem podchodzi do wyścigu o lajki. Przed konferencją opowiedział nam o tym, co jest w projektowaniu najważniejsze i czy poszedłby drugi raz na ASP. Czy korzysta z AI i na co zwraca uwagę, kiedy przegląda portfolio projektanta? Tego dowiecie się z wywiadu.
Co sprawia, że projekt jest „dobry”?
To zależy od tego, czym jest i na jaki problem odpowiada. Dla mnie najlepsze są te projekty, w których wszystkie zastosowane środki wizualne i technologiczne mają uzasadnienie i po prostu są po coś.
Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których z kolei najlepiej działa zestawienie elementów do siebie niepasujących. To temat rzeka i trzeba mieć świadomość, że nie ma jednego, idealnego rozwiązania.
Praca projektanta czy też designera — jak zwał, tak zwał — polega przede wszystkim na myśleniu. To praca intelektualna, o czym wiele osób zdaje się zapominać, idąc w ozdobniki.
Gdzie w tej pracy intelektualnej miejsce na kreatywność?
Słowo „kreatywność” zostało już tak rozjechane i wytarte, że zaczyna mnie irytować. Bo co w zasadzie ono znaczy? Okazuje się, że dla każdego trochę coś innego. W ustach klientów brzmi czasami wręcz jak obraza - „zaproponujcie coś kreatywnego”. Tak jakby zakładali, że wcześniejsze rzeczy takie nie były.
Ja myślę o tym tak, że jest to połączenie otwartej głowy ze świeżością podejścia do danego tematu. Ale też musi być tu szczypta sprytu, a czasami ta proporcja może być zupełnie odwrotna. Wszystko zależy od specyfiki pracy. Kreatywność można zastosować też w elementach powtarzalnych — chociażby do tego, żeby je zautomatyzować.
Projekty, które dzisiaj tworzymy, funkcjonują w bardzo szerokim kontekście i szybko zmieniającym się świecie. I projektanci o tym wiedzą. Przy każdym zleceniu trzeba wziąć pod uwagę różne kanały komunikacji, różnych odbiorców i wiele innych czynników.
W wywiadzie dla Drewnianych Kwiatów powiedziałeś, że poszedłeś na studia „dla siebie”, bo po prostu chciałeś. Jak z perspektywy czasu oceniasz studia artystyczne? Jaką formę naukę wybrałbyś dzisiaj?
Uczęszczałem do ASP w Warszawie i „za moich czasów” te studia były daleko w tyle za tym, co działo się w projektowaniu na świecie.
Pomijając ten aspekt, wspominam czas na ASP jako fajny pod wieloma względami, między innymi towarzyskimi. Jeśli chodzi o projektowanie, to prawie od samego początku studiów starałem się pracować. Najpierw sam, potem założyłem studio. Nie będzie przesadą jeśli powiem, że dużo więcej nauczyłem się w realnej pracy zawodowej niż na zajęciach na studiach.
Dzisiaj, szczerze mówiąc, nie wiem, czy zdecydowałbym się na ASP. Wiedza dostępna jest na wyciągnięcie ręki, można uczyć się samodzielnie. Jest dostęp zarówno do wiedzy historycznej, projektowej jak i technologicznej. Na uczelniach artystycznych dużym problemem, według mnie, są pracownie autorskie, w których prowadzący narzuca swój sposób myślenia i styl pracy studentom. W takiej pracowni nie ma miejsca na samodzielne myślenie, dostrzeganie wielu rozwiązań dla tego samego problemu czy poszukiwań wizualnych i stylistycznych. Jeśli masz na studiach kogoś, kto na to wszystko pozwala, to z pewnością możesz się wiele nauczyć. To, co jest cenne na studiach, to środowisko, ludzie, kontakty i wspólny czas no i tego nie dostaniesz online.
Warto też pamiętać, że jest wielu wybitnych projektantów, którzy artystycznych szkół nie kończyli, np. Hassan Rahim czy David Rudnick. Nikt ich z góry nie formatował, to jest warte rozważenia.
Jak zmieniło się Twoje podejście do projektowania od czasu, kiedy skończyłeś studia artystyczne?
Oczywiście, zmieniło się diametralnie. Przez lata zbierałem kolejne doświadczenia i dziś jestem w zupełnie innym miejscu. Zdążyłem być freelancerem, współprowadziłem studio projektowe jeszcze nas studiach (zamknąłem je po 10 latach). Dołączyłam do Mamastudio, zdobyłem sporo nagród. Wydarzyło się naprawdę bardzo dużo.
Jakiś czas temu znalazłem dysk ze swoimi pracami z czasów studiów i… no cóż. Dzisiaj patrzę na nie i dochodzę do wniosku, że nic nie wiedziałem wtedy o projektowaniu. Pokora to bardzo ważna cecha w naszej profesji.
No pewnie, dojrzewamy, zbieramy doświadczenie i fajnie jest umieć patrzeć na siebie i swoją pracę z dystansem. A skoro już mówimy o tym, co było kiedyś, a co mamy teraz. Rozwijamy się nie tylko my, ale też dostępne narzędzia. Pojawiły się aplikacje, które tworzą cały obraz za nas. Gdzie w świecie AI jest miejsce na projektanta? Jakie kompetencje powinniśmy rozwijać?
Wydaje mi się, że powinniśmy wiedzieć, co w trawie piszczy. Nawet jeśli są to dla nas rzeczy pozornie niewygodne. Nie da się ominąć tematu AI. Sam używam Midjourney czy ChatGPT do różnych rzeczy. Obserwuję to trochę na chłodno, ale te zmiany nikogo nie ominą. Z jednej strony jest to przerażające, a z drugiej ultraciekawe.
Jest trochę twórców, którzy pokazują, jak w świeży sposób można stosować narzędzia AI w swojej pracy. Mam natomiast poczucie, że w odmianie kapitalizmu, która jest wiodąca, AI będzie finalnie wykorzystane głównie do ograniczenia kosztów produkcji. Wydaje mi się, że całe sektory pracowników środka zostaną z czasem wycięte. Ludzie będą musieli się przebranżowić i szukać innych sposobów na realizowanie siebie i zarabianie przy tym.
Trzeba zatem się uczyć nowych narzędzi, zawsze przecież warto być o krok przed innymi. Można też rozwinąć inne kompetencje i zmienić zawód. Dzisiaj wszystko jest płynne.
Zdarza Ci się zapraszać twórców do różnych projektów. Co zwraca Twoją uwagę w portfolio?
Patrzę na to, czy ktoś myśli i jak opowiada o swojej pracy. Czy potrafi zainteresować i czym różni się od innych. Kiedy dostaję portfolio, które ma 100 stron, a w dodatku nie da się go poprawnie oglądać, to odpada już na początku. Widać, że nie przemyślał tego, co wysyła.
Czy budowania marki osobistej poprzez publikowanie prac na Instagramie, Behance, Dribbble czy zgłaszanie projektów do konkursów Twoim zdaniem działa? Czy media społecznościowe faktycznie sprawiają, że dajemy się zauważyć i przyciągamy klientów?
Ja publikuję nieregularnie, nie biję się o popularność. Zresztą dużo projektów, które realizowałem przez lata, było bardzo relacyjnych. Dzisiaj dla tych wchodzących na rynek globalny, to jest za mało. Musisz być i krzyczeć, żeby ktoś o Tobie mówił.
Mam natomiast takie wrażenie, że jak ktoś produkuje dużo contentu o sobie, bo musi, bo cały czas goni algorytmy, to niestety czasem idzie to w parze ze spadkiem poziomu projektów. Jak zabierasz sobie czas na myślenie, na nudę, na eksperyment, by, zamiast tego, siedzieć nad 432432432 postami i reelsami, to cóż, doba nie jest z gumy. Ma nadal 24h i coś zawsze ucierpi.
Gdybym miała powiedzieć, czym się zajmujesz na podstawie Twojego instagrama, to powiedziałabym: muzyką, rowerami i kawą. To są tematy dla Ciebie bliskie, czy trochę wyszło przypadkiem?
Jestem heavy userem, jeśli chodzi o kawę — to na pewno. Ale to raczej przypadek — takie ostatnio zdarzyło mi się zrobić rzeczy. Po prostu, ale to cenna uwaga, dzięki.
Czy Twoim zdaniem marka osobista jest ważna w przypadku projektantów i studiów projektowych?
Oczywiście, że tak. Łatwiej się wtedy przebić. Ale fascynujące są też te osoby, które są totalnie w cieniu, a wszyscy chcą z nimi pracować — to dużo ciekawsze zjawisko.
Z marką osobistą często wiąże się charakterystyczny styl twórcy. Czy Twoim zdaniem warto szukać tego swojego „stylu” i dbać o to, by wszystko było spójne, czy lepiej eksperymentować i działać elastycznie?
No style. Projektowanie to dziedzina, w której odpowiadamy na problemy — czyjeś nie nasze. I szukamy formuły, jak je najlepiej rozwiązać, odpowiadamy na pytania. A te pytania i potrzeby są tak różne, że trzeba do nich dobierać różne środki tak wizualne, jak i werbalne.
Warto więc wychodzić ze swojej strefy komfortu, łamać schematy, czasem dać się ponieść, wykorzystać przypadek w swojej pracy. Drugie wyjście, też całkiem fajne, to case Braulio Amado. Jest to jeden z moich ulubionych projektantów (ilustratorów?). Operuje 10, albo nawet 20 stylami, miesza je i przełamuje. Ale na końcu czujesz, że to są jego rzeczy, to też fajna droga. W naszej pracy to, że możesz ją robić za każdym razem inaczej i dla różnych klientów, jest chyba najciekawsze. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
O czym opowiesz nam podczas swojego wystąpienia na konferencji?
To, co chcę zrobić, to opowiedzieć o inspiracjach. Gdzie ich szukać? Jak przekuwać je na pomysły? Dlaczego czasem potencjalnie głupie pomysły na końcu lądują jako najlepsze projekty?
Ciekawi? Szykuje się duża dawka dobrej wiedzy, więc kupujcie bilety na konferencję i widzimy się już 2 września w Toruniu.
Autopromocja