Okładka artykułu „Powinniśmy pracować tylko z klientami, którzy znają nasze portfolio” — Rozmowa z Tomem Biskupem
Wywiady

„Powinniśmy pracować tylko z klientami, którzy znają nasze portfolio”

Rozmowa z Tomem Biskupem

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

Multidyscyplinarny projektant, którego rzesze młodych designerów poznało dzięki kursowi Digital Designer. Samouk, który mówi, że najważniejsze w pracy projektanta jest… zdrowie psychiczne. O zdobywaniu kolejnych umiejętności, rozwijaniu się i narzędziach no-code rozmawiamy z Tomkiem Biskupem, który już we wrześniu stanie na scenie GrafConf. 

Jaka jest twoja główna specjalizacja? 

Moją specjalizacją główną jest tak naprawdę brak specjalizacji. I to jest chyba coś, co dotarło do mnie stosunkowo niedawno. Bo przez całą karierę bardzo się obwiniałem za to, że się w niczym tak super nie specjalizuję. 

Miałem dookoła projektantów, którzy byli albo bardzo web designowi albo ilustrowali, albo robili plakaty. A ja lubię wszystkiego po trochu i mnie kręciło bardzo dużo rzeczy. Typografia, 3D, animacja, montaż video, fotografia. Mnóstwo rzeczy i wszystkiego się po trochu łapałem, ale nie potrafiłem się na długo utrzymać na jednej rzeczy, żeby się w niej wyspecjalizować. Z tego powodu bardzo długo myślałem, że to jest moja jakaś taka dziwna, wstydliwa przypadłość. Myślałem, że mam słomiany zapał i nic ze mnie nie będzie. 

fot. Mikołaj Felski
fot. Mikołaj Felski

W pewnym momencie tej mojej kariery przyjechałem do Warszawy (to było z 6, 7 lat temu) i objąłem stanowisko Creative Directora w Super Super Studio. Nagle się okazało, że to ten mój wachlarz wiedzy i umiejętności jest moim największym atutem. Potrafię być spoiwem pomiędzy ludźmi, którzy testują stronę, robią UX, projekty wizualne, prototypy, kodują. Nie potrzebowałem specjalizacji, a potrafiłem z każdym się porozumieć, dać feedback i robić dobre realizacje. 

Zaczynałeś jako projektant?

Tak, projektowanie brandingu, to było coś, co mnie najbardziej kręciło. Robiłem znaki graficzne w takim modernistycznym ujęciu. Sygnet w lewym górnym rogu, wszystko oparte na gridzie. Z czasem dotarło do mnie, że to nudne i szukałem sposobu, żeby te projekty ożywić. 

Zacząłem więc wchodzić w motion design i projektować systemy oparte na ruchu. To z kolei poprowadziło mnie w kierunku web designu. 

Projekty tworzyłeś w zespole czy sam? 

Jakoś zawsze miałem potrzebę bycia outsiderem. Na początku kariery nie za bardzo wychodziła mi praca z ludźmi. Chciałem być człowiekiem-orkiestrą, który potrafi jak najwięcej zrobić sam. Dopiero w kolejnych latach kariery to się pozmieniało i dotarło do mnie, że te moje umiejętności miękkie są bardzo ważną częścią całej układanki. 

Przyznaję, że miałem wątpliwości, czy jestem dobry w tym, co robię. Byłam samoukiem, miałem dużo kompleksów i chciałem robić ciągle więcej i więcej. Kiedy klient potrzebował sesji zdjęciowej, to ja chciałem chwycić za aparat i zrobić mu te zdjęcia. I faktycznie je robiłem. Tym sposobem bardzo wcześnie zacząłem robić kompleksowe zlecenia, które normalnie wymagałyby zaangażowania kilkuosobowego zespołu. Potrafiłem zrobić fajne zdjęcia, zaprojektować z nimi stronę, zaproponować logo i nawet zredagować teksty, przejmując trochę rolę copywritera. 

Projekty Toma BiskupaProjekty Toma BiskupaNie miałeś po drodze takiego momentu wypalenia z tego nadmiaru? 

Wtedy o tym nie myślałem na szczęście, bo jeszcze byłem bardzo nieświadomym, młodym człowiekiem, pełnym zapału. Miałem wbudowane mechanizmy przetrwania. Żyłem w przekonaniu, że trzeba bardzo ciężko pracować, żeby coś fajnego w życiu się wydarzyło. 

I wydarzyło się? 

Pracowałem jakby na autopilocie i nie czerpałem z tej pracy satysfakcji. Odhaczałem kolejne projekty, nie delektowałem się owocami. Zamykałem jeden projekt i od razu brałem się za następny. Dziś wiem, że byłem wobec siebie cholernie wymagający i uczę się mieć to pod kontrolą. Zaszedłem w fajne miejsce w karierze, pracowałem z renomowanymi studiami i świetnymi klientami, ale to wszystko kosztem zdrowia i dobrego samopoczucia.

Dzisiaj jestem zdania, że zdrowie psychiczne to jest najważniejszy asset w pracy projektanta.

Kiedyś myślałem, że jeśli będę dobrym projektantem, to będę szczęśliwy. Przez ostatnie 4,5 lat mi się to odwróciło. Teraz jestem przekonany, że aby być dobrym projektantem, trzeba być szczęśliwym. Stać na kilku nogach, z których praca jest tylko jedną. Nie mogę uzależniać swojego wellbeingu i poczucia własnej wartości od tego, jak dobrze idzie mi w pracy. 

Jakieś praktyczne wskazówki?

Nie brać za dużo na głowę, bo ten stres i presja zawsze muszą znaleźć gdzieś ujście. Medytacja, sport, dystans do pracy, świadomość siebie i terapia. 

Tak 10 lat temu, kiedy oglądałem prace innych na Instagramie, to od razu wpadała mi do głowy myśl, że nigdy nie będę taki dobry, albo jestem w ogóle beznadziejny. Dzisiaj, kiedy taka myśl się pojawi, wiem, że czas odpocząć. 

Instagram to też źródło inspiracji dla wielu. Jak to jest w Twoim przypadku? 

Chyba Instagram to jest główne źródło dla mnie. Pinteresta używam sporadycznie. Na Instagramie znajduje studia, które mnie inspirują i potem wchodzę w ich komunikację na innych kanałach. Sprawdzam ich stronę. 

Kiedyś Tumblrem się mocno jarałem, ale on trochę umarł. Behance z kolei poszedł w stronę corpo. Jeśli dobrze dobierze się swój feed na Instagramie, to można znaleźć naprawdę ciekawe rzeczy. To jeśli chodzi o inspiracje projektowe i zorientowanie się w obowiązującej estetyce. 

Natomiast tak w szerszym kontekście, to inspiracja pochodzi z życia. Brzmi jak banał, ale jeśli chce się zaprojektować coś świeżego, to trzeba wyjść poza branżę projektową. 

Czyli na przykład: szukamy nowego sposobu na zrobienie efektownej i interesującej animacji na przejścia między podstronami. To nie sprawdzamy, jak inne podstrony robią te efekty, tylko idziemy na spacer do lasu i patrzymy, jak cienie się przenikają. Patrzymy, jak woda wywołuje jakieś odbicia. 

Warto też pamiętać, że oglądanie prac innych ludzi zawsze jest obarczone jakiegoś rodzaju porównywaniem się i kopiowaniem. Może nie jeden do jednego, ale trudno jest wymyślić coś swojego, kiedy w tej bibliotece wizualnej mamy tylko prace innych. 

Do animacji polecam inspirować się nurkowaniem. Jestem płetwonurkiem i zauważyłem, że rafa koralowa jest źródłem niesamowitych inspiracji jeśli chodzi o kształty i kolory, ale też ruch. Każde żyjątko w rafie to osobny motion system, który tworzy z innymi złożone systemy. I tak można wchodzić bardzo głęboko w to. Pojedyncza krewetka może być inspiracją do wprowadzenia oryginalnego motion systemu, kiedy zbadamy sposób, w jaki porusza nóżkami i całym ciałem. Polecam nurkowanie wszystkim, nie tylko motion designerom. 

Projekty Toma BiskupaProjekty Toma BiskupaTeraz też pracujesz sam? 

Tak, ale do projektów dobieram zespoły. Kiedy robię duży projekt, na przykład ecommerce, to nie robię tego sam. Mam wokół siebie stałą grupę osób, z którymi działam i powiększam tę sieć o nowe kontakty. Tutaj bardzo pomaga to, że robię projekty edukacyjne, bo dzięki temu poznaję nowych, fajnych designerów. 

No właśnie, bo prowadziłeś kurs Digital Designer. Czy poza kontaktami zyskałeś coś z tego projektu?

Zyskałem poczucie misji i możliwość dzielenia się wiedzą. Nie ma się co oszukiwać, pracuję w reklamie. Nieważne, jak bardzo chciałbym mieć poczucie wyższości i wiary w to, że robię coś przełomowego, to tak naprawdę jest to reklama. Pomagam markom robić więcej pieniędzy i nie zawsze jestem z tego dumny. Kapitalizm jest okrutny, a praca w edukacji daje mi poczucie wpływu na czyjeś życie. Mogę dodać komuś wiatru w żagle, poprowadzić, nauczyć szacunku do siebie i swojej pracy. Poza tym lubię gadać o designie, a dzięki nauczaniu potrafię gadać coraz lepiej. 

Przekłada się to na Twoją pracę komercyjną?

Tak, umiejętność wytłumaczenia decyzji projektowych komuś spoza branży, jest nieoceniona. Miałem ostatnio prezentację przed grupą 50 osób z działu marketingu. Nie mogłem używać specjalistycznego języka, a musiałem opowiedzieć im o web designie i UX. Myślę, że dzięki tym umiejętnościom nabytym z nauczania to się udało i byli zachwyceni. 

Często musisz tak tłumaczyć projekty? 

To nieodzowna część pracy każdego projektanta. Jeśli się tego nie potrafi robić, to jest się skazanym na cierpienie. 

Cierpienie? 

Internet pełen jest osób, które narzekają na swoich klientów. I to narzekanie bierze się z braku odpowiedzialności za odpowiednią komunikację. Głęboko wierzę w to, że jeśli pracuję z klientem i on czegoś nie rozumie, to nie jest to jego wina. To nie dlatego, że jest głupi albo nie ma gustu. To dlatego, że ja nie potrafię wytłumaczyć, co jest dobre i co działa. Umiejętność wyartykułowania tego i swego rodzaju ownership za tę część pracy, są momentami ważniejsze niż projektowanie. 

Oczywiście zdarzają się takie sytuacje, że klient jest niereformowalny. Ale zawsze najpierw zastanawiam się, co ja mogłem zrobić lepiej, żeby mu wytłumaczyć pewne zagadnienia.

Nieumiejętność tłumaczenia klientowi wyborów projektowych, skazuje designera na konflikty z klientami. 

Projekty Toma BiskupaProjekty Toma BiskupaTwoim zdaniem łatwiej jest tłumaczyć i pracować z większymi czy mniejszymi firmami?

Tutaj nie ma reguły. Pracowałem z dużą firmą, w której jako Art Director miałem bezpośredni dostęp do foundera marki i mogłem bezpośrednio z nim akceptować rzeczy, pomijając cały łańcuch menedżerski. Swoją drogą miał on świetne wyczucie stylu i smak projektowy. 

Pracowałem też jako Senior Projektant dla firmy, która miała tak skomplikowany łańcuch decyzyjny i było w nim tak dużo polityki, że nie dało się z nimi pracować na dłuższą metę. Także tutaj nie ma reguły. 

Masz jakieś redflagi, po których rozpoznajesz, że ta współpraca może pójść w złą stronę? 

Pierwszy taki sygnał pojawia się, kiedy klient nie zna mojego portfolio. Jestem zdania, że powinniśmy pracować tylko z klientami, którzy znają i doceniają naszą pracę. Jeśli jest inaczej, to stajemy się tylko narzędziem i klient już od początku nie będzie widział w nas wartości. 

Drugi jest wtedy, gdy klient przychodzi z referencją i oczekuje czegoś identycznego. To mówi, że we współpracy nie ma otwartości na mój wkład kreatywny. 

Trzeci pojawia się wtedy, kiedy klient nie mówi o swoich problemach, tylko przedstawia rozwiązania, które mam wdrożyć. Jestem zdania, że w procesie powinienem mieć przestrzeń na proponowanie rozwiązań i potrzebuję od klienta problemów. To jest akurat dość powszechna przypadłość, bo większość klientów ma poczucie, że to oni muszą znać odpowiedzi. Robią to w biznesie, to oni dostarczają rozwiązania swoim klientom i czują się w obowiązku znać odpowiedzi również w projekcie. 

To jest moment, żeby powiedzieć „chill the f*ck out, I got this” i zdjąć z niego tę presję. 

Oczywiście kiepsko zapowiada się współpraca, w której klient zwleka z podpisaniem umowy albo wpłatą zaliczki. 

Zakładam, że obserwuje Cię wielu początkujących projektantów. Co Twoim zdaniem mogą zrobić, żeby ustrzec się przed takimi sytuacjami? 

Mogę tylko powiedzieć, co u mnie zadziałało, bo nie wiem, co bym zrobił na miejscu osób, które mają teraz po 20, 25 lat. Zaczynałem w zupełnie innych czasach, a teraz jestem w innej bańce i ten etap (na szczęście) mam za sobą. On jest przerażający i nie chciałbym do niego wracać. 

Ja podjąłem bardzo ważną, ale też bardzo ryzykowaną decyzję. Odszedłem z pracy na etacie i założyłem firmę bez oszczędności, poduszki finansowej czy wsparcia inwestorów. Po prostu odszedłem z agencji i dołączyłem do coworking space. Tam zacząłem robić swoje rzeczy i z perspektywy czasu to było szalone, ale gdybym tego nie zrobił, to nie doszedłbym do tego poziomu i nie zbudowałbym takiego portfolio, które otworzyło mi drzwi do pracy w Warszawie. 

Więc jeśli miałbym udzielać komuś rady, to brzmiałaby ona: za wszelką cenę zrób mocne portfolio. Nic innego nie pomoże tak, jak to. 

Projekty Toma BiskupaProjekty Toma BiskupaTo był najważniejszy projekt?

Tak, projekt mojego drugiego portfolio zajął mi 2 lata. To była strona, która nie jest już dostępna online. Zawierała 7 opisanych realizacji. Uzbrojony w to portfolio przyjechałem do Warszawy i dzięki niemu otworzyło się przede mną wiele drzwi. Dlatego podkreślam, że portfolio jest kluczowe. 

A który z dotychczasowych projektów podoba Ci się najbardziej?  

Taki, który mi pierwszy przychodzi do głowy to jest strona Natalii Dołgowskiej, dolgowska.com. Jestem bardzo dumny z tego konceptu, wyszedłem z nim od samego początku, właśnie nie łapiąc inspiracji z żadnego konkretnego dzieła tylko z życia. Wymyśliłem interakcję, która moim zdaniem przełamuje jakieś schematy myślenia.

Dzisiaj tworzysz strony w narzędziach no-code. Jak to się stało, że sięgnąłeś po te rozwiązania? 

To konsekwencja tego skakania po tematach, dążenia do niezależności, która daje mi frajdę. Jestem trochę control-freakiem, lubię mieć pełną kontrolę nad projektem. Po Framera sięgnąłem, kiedy robiłem stronę dla swojej społeczności Klika. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał nauczyć się któregoś z narzędzi no-code i postanowiłem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zrobiłem stronę Kliki i nauczyłem się Framera. 

Do jakich projektów sprawdza się Framer? 

To specyficzne narzędzie, idealne do małych, efektownych projektów. Jeśli chcesz postawić duży projekt, zintegrowany z systemem CMS i e-commercem, to lepiej sięgnąć po Webflow. 

Framer świetnie się sprawdza, jeśli chcesz robić fajne, niewielkie strony, które są efektowne wizualnie. Ja zdecydowanie jestem bardziej artystą wizualnym niż deweloperem. 

Nie miałeś takiej potrzeby, żeby zrobić krok w tył i nauczyć się choćby podstaw kodowania? 

Miałem, ale moim zdaniem kodowanie to nie jest rzecz, którą można umieć trochę. Ja nie mam tak tęgiej głowy, żeby płynnie posługiwać się językiem kodowania, ogarniać zbiory i pętle. Jestem humanistą i mój umysł mówi tutaj „pass”. 

Wiele osób uważa, że Framer to zabawka i jeśli chcesz mieć dobrze zrobiony serwis, to trzeba jednak sięgnąć po programistę. 

Mniej więcej 5 lat temu też bym tak powiedział. Dzisiaj te narzędzia są już tak zaawansowane, że zmieniłem zdanie. Rynek też to weryfikuje, bo są studia, które wdrażają duże platformy z użyciem narzędzi no-code i specjalizują się w dostarczaniu takich rozwiązań, które działają teraz wcale nie gorzej, niż serwisy kodowane od zera. 

Jaka jest Twoim zdaniem przyszłość programistów w świecie, gdzie designer z dostępem do Framera może dostarczyć klientowi gotowy produkt?

Pracowałem kiedyś dla firmy, której cały know how i cały kapitał opierał się na funkcjonowaniu konfiguratora mebli. To zaawansowany program, który pozwala zaprojektować szafkę na żywo. Klient kręci suwaczkiem, a algorytmy przeliczają to wszystko w czasie rzeczywistym. Nad tym programem pracuje kilkudziesięciu deweloperów. Nie dałoby się zmaterializować tego konceptu bez deweloperów. 

Na pewno deweloperzy będą mniej potrzebni do prostych projektów. Designerom wystarczy Framer i Chat-GPT. 

Gdybyś był deweloperem, to w czym byś się specjalizował, żeby nie zastąpiły Cię narzędzia no-code i algorytmy sztucznej inteligencji?

Ja bym poszedł w creative coding — kreatywne kodowanie, czyli tworzenie sztuki wizualnej za pomocą kodu. Jak Tim Rodenbroeker, Zach Lieberman, czy w Polsce Ksawery Kirklewski lub Pan Generator. To obecnie najbardziej ekscytująca dziedzina branży kreatywnej. 

Dobra, to teraz od strony designera. Jakie kompetencje trzeba mieć, żeby pracować we Framerze? 

Po pierwsze trzeba mieć wiedzę z projektowania. Umieć pracować z kompozycją, układami typograficznymi, kolorem, rytmem, kontrastem, hierarchią. Takie podstawowe kwestie w obszarze projektowania. 

Po drugie, trzeba wiedzieć, jak działa internet i elementy layoutu. Konkretnie chodzi mi o stosowanie flexboxa. Trzeba też być UX designerem, rozumieć czym jest konwersja, user journey, call to action. 

Czyli trzeba łączyć kilka ról, wyjść z bańki swojej specjalizacji? 

Myślę, że designer może być tylko designerem wyłącznie, jeśli jest otoczony zespołem. Jeśli pracujesz solo, potrzebujesz być multidyscyplinarny. Wchodzimy teraz w erę, w której brak konkretnej specjalizacji w branży projektowej fajnie się sprawdza, bo możemy czerpać z szerokiej wiedzy i układać dobry projekt ze wszystkiego po trochu.  

Klika powstała jako kolejny sposób na to, by dzielić się wiedzą? 

Klika wyszła trochę z mojego wypalenia po 2 latach robienia kursów Digital Designer. Co 3 miesiące startowała nowa edycja, w której od początku musiałem tłumaczyć słuchaczom podstawowe funkcje Figmy. 

Poczułem potrzebę zbudowania społeczności dla osób trochę bardziej zaawansowanych, które już dobrze wiedzą, jak zrobić warstwę z tekstem w Figmie, ale mają problem np. z rozbudową swojego portfolio. Osób, które potrzebują inspiracji, podpowiedzi w rozwijaniu kariery, takiej, w której DNA będzie design. 

Dodatkowo mam takie konserwatywne podejście do samorozwoju, wierzę w dyscyplinę i ciężką pracę. Trochę mam wrażenie, że te wartości stały się niemodne. A jednak, żeby coś osiągnąć, trzeba się trochę napracować. Klika jest też o tym.

Kogo chciałbyś zaprosić do tworzenia tej społeczności? 

W tej chwili jestem ja i moja dziewczyna. Wkrótce w rozwijaniu Kliki pomoże nam Szymon Golis (powinien już być w momencie publikacji wywiadu — przyp. red). To bardzo doświadczony projektant, którego poznałem w Super Super Studio. Szymek będzie pomagał w dostarczaniu Klice inspiracji. Mam jeszcze kilka osób, które zaproszę, ale na razie nie zdradzam nazwisk, żeby nie zapeszać. 

Chcę, żeby to była społeczność tworzona przez projektantów dla projektantów. Kanał, który będzie moderowany przez naprawdę doświadczonych ludzi w branży. Moim marzeniem jest, żeby na każdych 50 członków społeczności, przypadał jeden doświadczony projektant w danym obszarze. 

Do obserwowania i dołączania do społeczności zapraszam wszystkich, którzy chcą poświęcić się projektowaniu i traktują je poważnie. 

Masz w głowie wymarzony projekt, który chciałbyś zrealizować?

Chciałbym wejść w colab z Nike. Dostać zlecenie na opracowanie jakiejś eksperymentalnej komunikacji dla ich kolekcji, albo dla instytucji Nike Lab. Kiedyś myślałem, że szczytem marzeń byłoby zaprojektowanie brandingu linii lotniczej. Wiesz, żeby moje logo pojawiło się na ogonie samolotu. Ale dzisiaj chciałbym, żeby to była jakaś duża marka z propozycją na szalony, digitalowy projekt.  

Na konferencji opowiesz o?

Będę starał się widzów mojej prelekcji oswoić z rewolucją, która w tej chwili dokonuje się w branży, która polega na tym łączeniu ze sobą wielu kompetencji. Chce pokazać, że to jest łatwiejsze, niż się wydaje i bardzo satysfakcjonujące. 

Pokażę, że praca z Framerem to sposób na kompleksową obsługę klientów i sposób, by oddawać klientowi gotowy produkt w postaci strony internetowej, a nie makiety z Figmy. Pokażę, co potrafi Framer i jak łatwo to osiągnąć. 

Tomka posłuchacie podczas GrafConf już 7 września. Bilety znajdziecie tutaj.

To może Cię zainteresować