Mówi, że zawodowo stoi na dwóch nogach: ilustracyjnej i projektowej. Dzięki temu może realizować ciekawe projekty. Z Adą Zielińską, projektantką, ilustratorką i edukatorką rozmawiamy o pracy, inspiracjach i tym, co jest najważniejsze w pracy z klientem.
Zacznijmy od standardowego pytania, bo chciałabym wiedzieć, jak to się stało, że zostałaś projektantką i ilustratorką.
Pewnie nie będę oryginalna, ale jak u wielu osób zajmujących się ilustracją czy projektowaniem graficznym, wszystko zaczęło się od rysowania w dzieciństwie. Myśl o pójściu artystyczną ścieżką pojawiła się u mnie dosyć wcześnie, dlatego jako liceum wybrałam Bydgoski plastyk. Uważam, że wybór tej szkoły był jedną z najlepszych decyzji w moim życiu, z wielu względów. Przede wszystkim dlatego, że miałam okazję uczyć się wśród ludzi wrażliwych, którzy myśleli w podobny sposób – po prostu czułam się tam dobrze. Wtedy zaczęła kiełkować myśl, że branża kreatywna może być dla mnie.
Później wybrałam studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, na Wydziale Architektury Wnętrz, gdzie zrobiłam licencjat. Magisterkę ukończyłam w Gdańsku na Akademii Sztuk Pięknych, na Wydziale Grafiki, gdzie obecnie wykładam. To właśnie w czasie studiów zaczęłam publikować swoje pierwsze prace. Założyłam profil na Instagramie i konto na Behance, gdzie po pewnym czasie wyróżniono kilka moich projektów, co również zaowocowało pierwszymi zleceniami, również tymi zagranicznymi.
A pamiętasz taki przełomowy projekt, po którym poczułaś, że jesteś w tym dobra?
Nie wiem, czy można nazwać ten projekt „przełomowym”, ale na pewno był jednym z moich pierwszych projektów komercyjnych, przy którym wiele się nauczyłam. Wykonałam go dla Alpha Industries we współpracy z NASA z okazji 50. rocznicy lądowania człowieka na Księżycu. Zadaniem było stworzenie autorskiego plakatu i kilku materiałów promocyjnych. Plakat drukowany był na papierze powlekanym folią holograficzną, co dawało bardzo fajny efekt świetnie współgrający z tematem.
Po jakie prace klienci zgłaszają się do Ciebie?
Jako że zajmuję się szeroko pojętym projektowaniem graficznym, jak i ilustracją, otrzymuję różnorodne zapytania. Zdarza się, że mogę połączyć te umiejętności w jednym projekcie, na przykład przy projektowaniu okładek albumów muzycznych, czy wydarzeń kulturalnych. Bardzo mnie to cieszy, kiedy spośród tysięcy twórców na całym świecie, ktoś wybiera mnie, Adę z Polski. Sama nie do końca rozumiem, jak to się dzieje, że mnie znajdują w gąszczu profili różnych twórców.
Myślę, że działa to trochę na zasadzie kuli śnieżnej – gdy opublikuję kolekcję projektów plakatów, pojawiają się zapytania o plakaty. Gdy opublikuję identyfikację festiwalu, zaczynają się pytania o projekt festiwalowy. Jedno zlecenie przyciąga kolejne.
Jak zatem decydujesz, czy zlecenie jest dla Ciebie?
Każda współpraca jest inna i zawsze staram się rozpocząć od rozmowy z klientem lub wymiany kilku wiadomości, które skierują mnie na właściwe tory. Jeżeli czuję, że jest za mało informacji, staram się dopytać: jaka będzie moja rola w tym projekcie, czego klient ode mnie oczekuje, jakie są terminy realizacji i stawki? Jeśli coś nie gra, zawsze proszę o przesłanie moodboardu do projektu lub konkretne inspiracje i wskazówki. Dzięki temu łatwiej jest mi ustalić, czy nadajemy na tych samych falach. Dla mnie ta pierwsza wymiana zdań jest kluczowa do podjęcia dalszej współpracy.
Masz te dwie „nogi”, na których opierasz swoją pracę. Czy preferujesz którąś z nich?
To prawda, jednak nie faworyzuję żadnej z nich. Dzięki temu nie nudzę się projektami. Jeśli czuję już przesyt ilustracji, mogę przejść na coś bardziej graficznego lub połączyć jedno i drugie w odpowiednich proporcjach. Szczególnie lubię te zlecenia, gdzie mogę połączyć warstwę graficzną z ilustracją.
Realizujesz zlecenia komercyjne, współtworzysz Festiwal i uczysz…
Tak, wykładam na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku w Pracowni Podstaw Projektowania Graficznego.
Lubisz uczyć?
Jest to na pewno fajna odskocznia od ciągłego siedzenia przy biurku. Doceniam możliwość spotkań i wymiany zdań z osobami trochę młodszymi ode mnie, które często mają inne spojrzenie na różne aspekty. Przynosząc książki branżowe, dzielę się dobrymi praktykami projektowymi, analizując i omawiając przykłady: znaków graficznych, systemów wizualnych, krojów pism itp. Pokazywanie tych dobrych źródeł i wzorców projektowych jest ważne, zwłaszcza w dobie internetu, gdzie trafiają wszystkie rodzaje projektów, a w tym gąszczu nie zawsze jesteśmy w stanie wyłapać te wartościowe.
Studenci mają problem z tym nadmiarem informacji?
Uczę dopiero drugi rok, ale sądzę, że problemem wielu osób jest po prostu przebodźcowanie, brak czasu na odpoczynek, refleksję i skupienie na temacie.
Omawiasz z nimi tylko te dobre przykłady, czy też rozmawiacie o tych nowych, kontrowersyjnych realizacjach?
Ze studentami omawiamy różne przykłady, dyskutujemy na różne tematy, w tym dotyczące bieżących realizacji.
Sama raczej nie opiniuję prac innych w internecie. Z doświadczenia wiem, że na ostateczny wynik projektu wpływa wiele czynników i zazwyczaj nikt, poza projektantem i klientem, nie zna całej historii. Ogromny wpływ na efekt mają często klienci lub całe zespoły, szczególnie przy dużych projektach brandingowych.
Uważam, że w projektowaniu graficznym czasami warto odłożyć swoje ego na bok i stworzyć coś, co będzie działać w szerszym kontekście, dla ogółu. Raczej unikam publicznych dyskusji w mediach społecznościowych, gdzie jeden komentarz może napędzać kolejne, niezależnie od jego trafności.
Miałaś takiego trudnego klienta kiedyś?
Raz w życiu miałam projekt ilustracyjny, z którego zrezygnowałam. Rozstaliśmy się w zgodzie, jednak pomimo wielu prób, chyba oboje czuliśmy, że nic z tego nie wyjdzie, bo nasze wizje na ten projekt były odmienne. Od tamtego momentu w umowie na ilustracje mam taką klauzulę, w której zabezpieczam się na wypadek sytuacji, w której klient narzuca inną stylistykę, zupełnie odrębną od tego, co robię.
Masz więcej takich zapisów w umowie?
Mam wpisany limit poprawek do projektu, to dotyczy głównie ilustracji. Przy projektach dla agencji i firm, które działają globalnie, mam przewidzianą dodatkową opłatę za licencję poza Polską.
Oprócz zajęć na ASP stworzyłaś też kurs online, który jest dostępny na portalu Domestika. Opowiesz, jak do tego doszło?
Pewnego dnia dostałam maila, ale byłam przekonana, że to spam, więc zignorowałam wiadomość. Po jakimś czasie dostałam kolejną, z pytaniem, czy widziałam zaproszenie. To było krótko po wybuchu pandemii. Byłam w totalnym szoku, że Domestika chce zrobić ze mną kurs. Przyszli do mnie z gotową propozycją. Pomysł był taki, aby stworzyć ilustracyjny kurs dla osób, które uczą się programu Procreate. Scenariusz i poszczególne kroki zależały ode mnie. Chciałam w ciekawy sposób pokazać proces powstania mojej ilustracji, zaczynając od inspiracji, stworzenia szkiców i tekstur po finalny projekt. Pomysł był sprecyzowany, jednak rozpisywanie samego planu trwało około pół roku.
To było bardzo profesjonalnie zorganizowane przedsięwzięcie. Czułam się zaopiekowana na każdym kroku. Jak wspomniałam w tym czasie, wybuchła pandemia i było wiele momentów, w których nie byłam pewna, czy to wszystko się uda. Kurs nagrywałam w Madrycie, był to pierwszy zagranicznym wyjazd, po tym, jak otworzono lotniska i znów można było latać. Będąc na miejscu, miałam ciągle robione testy covidowe. Ekipa, z którą nagrywałam była bardzo okrojona, tylko kilka osób mogło być ze mną w pokoju, oczywiście wszyscy w maseczkach. Było to ekscytujące przeżycie, ale jednocześnie dziwne i stresujące doświadczenie.
Jesteś zadowolona z efektu końcowego?
Cały wyjazd wspominam bardzo ciepło, poznałam super ludzi, przełamałam własne bariery no i kurs spotkał się z pozytywnym odzewem, więc mimo strachu i obaw cieszę się, że się na to porwałam.
Myślisz, że Twój styl się zmienia
Zdecydowanie. Widzę to zwłaszcza, wracając do pierwszych projektów, które miałam okazję robić jeszcze podczas studiów dla Sofar Warsaw. Były to kameralne wydarzenia muzyczne, do których projektowałam plakaty. To była idealna okazja, aby przetestować się na wielu polach i sprawdzić w różnych stylach. Właśnie wtedy, przy którymś z ostatnich naszych wspólnych projektów, zaczął kiełkować, styl, który od kilku lat eksploruję.
Nie mam poczucia, że muszę trzymać się kurczowo jakiejś estetyki, którą wypracowałam. Czuję, że mój styl ciągle mniej lub bardziej, naturalnie ewoluuje. Zdarza mi się sięgać po rozwiązania zupełnie spoza stylistyki, którą widać na Instagramie czy Behance. Dla przykładu kilka lat temu mieliśmy z Patrykiem Hardziejem wspólną wystawę Island, którą stworzyliśmy po przyjeździe z Wyspy Wielkanocnej. Prace, które wtedy powstały, były zupełnie inne od tego, co robię na co dzień.
Zdarza Ci się pracować w duecie z Patrykiem?
Czasem łączymy siły przy większych projektach, takich jak festiwal Gdynia Design Days. Jednak na co dzień mimo pracy przy jednym biurku, raczej pracujemy osobno. Każde z nas ma własnych klientów, choć oczywiście konsultujemy ze sobą projekty. Jakiś czas działaliśmy pod szyldem Hardziej Studio i nawet zatrudnialiśmy innych do współpracy, ale teraz zdarza się to bardzo rzadko, może kilka razy w roku.
To wynika z tego, że oferujecie różną estetykę, czy każde z Was chce mieć swoich klientów?
Tak, raczej wynika to z tego, że tworzymy zupełnie inne rzeczy, przez co docieramy do innych klientów. Chociaż zdarza się, że klienci chcą współpracować z nami jako duet, wtedy również staramy się łączyć te dwa światy w spójny projekt. Tak jest na przykład z tegoroczną identyfikacją GrafConf, którą mieliśmy okazję wspólnie przygotować. Moja jest część ilustracyjna – głowa, część Patryka to elementy zgeometryzowane – symbole odnoszące się do obszarów, które będą prezentowane na wydarzeniu.
Tworzycie też razem Festiwal Ilustrator. Skąd pomysł na taki event?
Takiego festiwalu w Polsce nie było, dlatego uznaliśmy, że to dobry moment, aby coś takiego stworzyć. Miejsce i przestrzeń dla ilustratorów i ilustratorek, którzy raz w roku mogliby się spotkać w jednym miejscu, porozmawiać, wymienić doświadczeniami. Posłuchać wykładów i wziąć udział w warsztatach polskich i zagranicznych gości. Festiwal odbywa się w ramach Bałtyckich Spotkań Ilustratorów.
Podróże Cię inspirują?
Tak, ale nie tylko. W zasadzie wszystko wokół może być inspiracją. Książka, piosenka, kolory, cienie. Lubię sięgać po stare magazyny, z tych polskich bardzo lubię “Projekt”, czy “Ty i Ja”.
Tak słucham Cię i zastanawiam się, czy jest coś, co Ci się w pracy projektantki nie podoba?
Ostatnio czuje się bardzo szczęśliwa i doceniam to, że udało mi się zamienić pasję w stałą pracę, którą uwielbiam. Poza tym jestem osobą, która raczej nie marudzi, a dodatkowo mam super kompana życiowego, który mnie zawsze wspiera. Jedyne, co mogę wskazać jako minus, to zmęczenie, kiedy pracy jest za dużo. Uczę się odpuszczać i dawać sobie czas na eksplorowanie, prywatne projekty i życie po pracy.
Masz mocne marki w portfolio. Jest jeszcze jakaś taka wymarzona współpraca, na którą czekasz?
Nie mam marzeń zawodowych, które kręciłyby się wokół marek czy współprac komercyjnych. Chciałabym stworzyć coś trwalszego, Patryk wydaje książki i to jest świetne! Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele różnych możliwości. Projekty, wystawy. Mam otwartą głowę.
Może jakaś wystawa plakatów i okładek?
Zapraszam do kontaktu (śmiech). Gdyby zgłosił się do mnie ktoś, z fajnym pomysłem to jestem otwarta na propozycje. Natomiast wiem, że w przypadku organizowania wystaw zwykle twórca odpowiedzialny jest za druki, transport, powieszenie prac. I trochę jest z tym zamieszania i kosztów, dlatego na jakiś czas, tematy wystaw sobie odpuściłam.
Rozumiem. Przed nami GrafConf i będziemy mieli okazję posłuchać Twojej prelekcji. Na co mamy się przygotować?
Będzie o kulisach pracy z klientami polskimi i zagranicznymi. Opowiem trochę o planowaniu pracy, o tym, jak działam, co mi się sprawdza a co nie. Będzie trochę o stawkach i o tym, gdzie szukać zleceń. I o tym, kiedy odpuszczać, a kiedy być asertywnym.
Bilety na GrafConf dostępne są na naszej stronie.