Fajna jest praca projektanta! Ekscytująca, ponieważ każdego dnia wtłaczamy w otoczenie coś swojego – i jeszcze kasuje się za to pieniądz. Wymagająca, bo taka jest praca z ludźmi – czy też klientami – są tacy którzy swoich chlebodawców odsądzają od czci i wiary. W związku z tym każdy projektant graficzny powinien być dobrym socjotechnikiem. Dokształcać się w efektywnych kontaktach międzyludzkich.
Świadomość pewnych zachowań ludzkich i mechanizmów psychologicznych tylko pomoże. Tyczy się to zarówno freelancerów jak i tych pracujących w korporacjach czy agencjach reklamowych. Bo account manager, tudzież project manager, albo art zaglądający przez ramię, może być trudniejszy w codziennej komunikacji niż Pani Kasia Kosmetyczka.
Plusy, same plusy
Największą jednak wartością dodaną w naszym zawodzie jest możliwość ciągłego kształcenia się. Nie chodzi tutaj o to, by wzbogacać warsztat i świadomość estetyczną – to używając niezbyt wyszukanej i brutalnej analogii – jest nasz psi obowiązek. Należy absolutnie i bezwzględnie mieć otwarty, chłonny umysł. Standard, co? Niekoniecznie właśnie, żyjemy w świecie minimalizmu umysłowego i wąskich specjalizacji, gdzie przeciętność i nijakość jest atutem. Graphic designer musi jednak starać się zrozumieć klienta, specyfikę produktu i warunki panujące w danej branży. Choćby to była maść na hemoroidy – należy się odpowiednio przygotować. Zresztą farmacja to dobry target – dobrze płacą.
Bonusem jest także to, że nasza elokwencja i świadomość wzrasta wprost proporcjonalnie do zaawansowania projektu i stażu pracy. Biorąc pod uwagę rzeczoną maść możemy błysnąć na zlocie rodzinnym i doradzić dziadkowi najlepsze rozwiązanie na jego… uciążliwość – niekoniecznie tą, na którą projektujemy opakowanie, wszak może doczytamy podczas researchu, że są lepsze produkty. Oczywiście każdy kij ma dwa końce, sam kiedyś skompromitowałem się przed kolegami znajomością kremów na bazie aloesu…
Idea researchu jest prosta. Każdy grafik przez to przechodzi, choćby tylko po to, by nie powielać formy. Oczywiście zdarza się tak, że mamy w głowie już jakąś formę graficzną i wokół tej formy budujemy całą filozofię. Dobry grafik, to także dobry copywriter – łatwiej wtedy sprzedać design. Ale o tym kiedy indziej.
Research Babe!
Na potrzeby tego tekstu załóżmy jednak, że robimy wszystko zgodnie ze sztuką, po kolei. Właściwie jeżeli chodzi o research są nam potrzebne dwa narzędzia: brief wypełniony przez klienta i Google. Załóżmy, że dostaliśmy zlecenie na zaprojektowanie identyfikacji wizualnej dla piekarni. Metodologia pracy jest banalnie prosta.
Po pierwsze
Tworzymy dokument, (ja używam zeszytu, w którym notuje i szkicuje odręcznie), w którym określamy charakterystykę zlecenia zgodną z briefem. Najlepiej obrać zasadę słów kluczowych.
- Charakterystyka firmy: piekarnia, cukiernia, tradycja, oryginalna receptura.
- Założenia projektowe: w stylu tradycyjnym, vintage, brązy i beże, motyw powielany na papierze do pakowania, przejrzystość i czytelność.
- Konkurencja – takich form i znaków graficznych unikamy.
- Idea projektanta – tutaj zbieramy inspiracje, pod tym punktem możemy już szkicować sobie wstępne formy. Rysunek odręczny pobudza w mózgu receptory odpowiedzialne za kreacje.
Dlaczego, spytacie się, robimy to wszystko manualnie? Przecież docelowo i tak projekt opracowujemy w Corelu czy Ilustratorze. Nic jednak nie zastąpi odręcznych notatek. Myśl zwerbalizowana czy też przełożona ręcznie na nośnik manualny, jest lepiej utrwalana przez nasz umysł. Udowodnione naukowo!
Po drugie… i ostatnie
Google. Odkrywcze nieprawdaż? Ano, odkrywcze. Wierzcie mi, albo nie, ale niewiele osób potrafi efektywnie posługiwać się wyszukiwarką internetową. Dla osób, które nie posługują się językiem angielskim konieczny będzie także Translator Google. Ponieważ „polski Internet” jest mały.
Przystępujemy do poszukiwań:
- Charakterystyka firmy. Posługując się słowami kluczowymi badamy konkurencję, jak wygląda od strony identyfikacji wizualnej. Jednocześnie musimy pamiętać o notowaniu wniosków w naszym notatniku. Już pierwsze pomysły można przelewać na papier.
- Charakterystyka firmy w anglojęzycznej części internetu + plus notatki i szkice.
- Inspiracje. Już wiemy jakich szukać. Oczywiście możemy sprawdzić nasze sprawdzone portale. Do niedawna korzystałem w poszukiwaniu inspiracji z portalu Creattica. Niezmiennie śledzić należy Smashing Magazine. Warto zerknąć tutaj: Designspiration.net czy tutaj: Niice.co. W sieci pełno jest takich portali czy blogów na tematy związane z grafiką i projektowaniem graficznym. Jednak w codziennej pracy najlepiej sprawdza się Google. W tym przypadku fraza: bakery vintage design lub bakery amazing logo odpowiednio skonfigurowana narzędziami wyszukiwania (grafika, kiedykolwiek, ostatni rok, język) daje zadowalające efekty.
- Konkurencja – dopiero teraz, bo z grona wynotowanych inspiracji musimy wykreślić, te które są podobne.
Po wykonaniu tych czynności powinniśmy mieć kilka zapisanych, zarysowanych stron. Zastosowanie pewnego klucza pozwoliło nam zebrać dane i inspiracje w interesujących nas obszarach. Spokojnie możemy więc przystępować do procesu projektowego.
Powyższy model przedprojektowy może być z powodzeniem stosowany przy każdej dziedzinie projektowania graficznego. To właśnie dzięki kompleksowemu traktowaniu tematu satysfakcja ze zlecenia z reguły jest ogromna, tym większa im trudniejszy klient/produkt/rozwiązywane problemy – niepotrzebne skreślić. Dlatego uwielbiam tą robotę! Dlatego research babe and design it!