Większość sprzętu, który dostajemy do grafmagowych recenzji to raczej „wyższa półka” jeśli chodzi o cenę. Dla nas to super - możemy przetestować topowe produkty, jednak z drugiej strony często są one mniej dostępne dla większości naszych czytelników. Dlatego ucieszyłam się, kiedy otrzymałam propozycję przetestowania ciekawego monitora od Iiyama.
Iiyama ProLite XUB2893UHSU-B1, bo o nim mowa, to 28 calowy monitor o rozdzielczości 4K, który obecnie dostępny jest w sprzedaży za około 1800 zł, co (patrząc na wielkość i rozdzielczość) jest ceną bardzo atrakcyjną.
Monitory, to jeden z moich ulubionych przedmiotów do testów. Podłączam, pracuję, a recenzja pisze się przez ten czas praktycznie sama. Teraz (po około miesiącu) muszę się już z nim rozstać, czas więc też podzielić się szczegółami i przemyśleniami na jego temat.
Użyteczna klasyka
Wizualnie monitor iiyama ProLite nie robi szczególnego wrażenia. Jest prosty, elegancki, klasyczny. Posiada dość wąskie (ale nie spektakularnie wąskie) ramki. Trudno mu cokolwiek zarzucić, trudno jednak też czymkolwiek się zachwycić. Jest to taki typowy - w pewnym sensie przezroczysty sprzęt, na który prawdopodobnie nie zwrócicie szczególnej uwagi. Dla mnie to akurat duży plus, ale oczywiście jest to kwestia gustu.
Na dolnej części obudowy ekranu znajdują się dotykowe przyciski funkcyjne oraz włącznik. Działają one bez zarzutu, są czułe i wygodne (a ja bardzo nie lubię dotykowych funkcji w tego typu urządzeniach). Po drugiej stronie na zdjęciu zobaczyć możecie serię informacji o sprzęcie - to całe szczęście naklejka, którą z całą pewnością można odkleić (chociaż z oczywistych względów nie próbowałam).
Jeśli chodzi o złącza, to do naszej dyspozycji mamy:
- HDMI
- DisplayPort
- 4 porty USB (v.3.0 x2 (DC5V, 900mA) & v.2.0 x2 (DC5V, 500mA))
- HDCP
- Wyjście słuchawkowe
Niby jest wszystko, czego możemy potrzebować, chociaż mi bardzo brakuje USB-C, który pozwoliłby podłączyć monitor do komputera i równocześnie go ładować.
Małym plusem z pewnością jest też sprytne rozwiązanie porządkujące kabli.
Zawsze cieszy też opcja obrotu ekranu o 90 stopni, chociaż przy takiej wielkości to rozwiązanie, któremu trudno znaleźć zastosowanie w codziennej pracy (ja musiałabym chyba wstawać, żeby zobaczyć co jest u góry). Jeśli jednak chcecie z niego skorzystać - ekran da się ustawić bardzo wygodnie dzięki możliwości nawigowania równocześnie w trzech płaszczyznach (obrót ekranu, kąt nachylenia ekranu i obrót nogi na stelażu).
Oprócz złączy monitor posiada także wbudowane głośniki, które… grają i na tym właściwie kończą się ich zalety. Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem sens ładowania głośników do każdego monitora, skoro w większości przypadków nie nadają się one do niczego sensownego.
Ostry choć nie idealny
28 calowy ekran o rozdzielczości 3840x2160 zapewni nam doskonałą ostrość widzenia. Większa gęstość pikseli to coś, co już od jakiegoś czasu mi się marzy i z pewnością coś po czym trudno wrócić „do normalności” jeśli chodzi o codzienną pracę. Warto jednak pamiętać, że taka rozdzielczość to też dodatkowe obciążenie dla komputera. Jeśli już teraz narzekasz na prędkość swojego sprzętu - uważaj, bo może być dużo gorzej.
Do przetestowania jakości obrazu korzystam z bardzo fajnego testu dostępnego na stronie Eizo. Jeśli macie chwilę - koniecznie sprawdźcie swoje monitory.
Kontrast między dwoma kolorami widocznymi na ekranie jest bardzo dobry. Jestem w stanie rozróżnić nawet bardzo podobne barwy, co potwierdza też wynik 0 w teście na stronie Hue test.
Dużym minusem, który może przeszkadzać Wam w codziennej pracy jest natomiast wyświetlanie gradientów. Schodki są tutaj bardzo mocno widoczne zarówno w czerni, jak i w wersji kolorowej. Monitor najlepiej radzi sobie z gradientami w odcieniach granatu, najgorzej chyba z czerwienią, chociaż większość ciepłych barw wygląda kiepsko. Podobne efekty widzę też tworząc gradient w Photoshopie czy jakimkolwiek innym programie graficznym. Dla porównania - na ekranie mojego MacBooka w tym samym teście schodków nie widać.
Jeśli chodzi o kąty widzenia i samą jakość obrazu - nie ma się do czego przyczepić.
Osoby, które długi czas spędzają przy ekranie komputera z pewnością ucieszy dostępność rozwiązań, które dadzą ulgę naszym oczom. W tym wypadku mówię o technologii Flicker-free, która niweluje problem migotania dzięki zastosowaniu kontroli jasności ekranu poprzez regulację natężenia prądu (DC dimming). Dodatkowo monitor posiada wbudowaną, natywną redukcję niebieskiego światła. Tutaj oczywiście musimy uważać, bo taka redukcja, to po prostu zmiana wyświetlanych kolorów, czego - jako projektanci - możemy po prostu nie chcieć. Oczywiście z redukcji korzystać warto, jednak świadomie - na przykład gdy odpisujemy na maile czy pracujemy przy projekcie gdzie kolory są już ustalone.
Podsumowując
Miesiąc spędzony z monitorem Iiyama ProLite XUB2893UHSU-B1 z pewnością był czasem bardzo przyjemnym. Praca na 28 calowym ekranie jest wygodna w zasadzie w każdym programie z którego graficy korzystają w codziennej pracy. Większy obszar roboczy, to większa swoboda, a rozdzielczość 4K gwarantuje dodatkowo świetną ostrość wyświetlanego obrazu.
Monitor - jak na swoją cenę i specyfikację - daje nam też bardzo dobrą jakość obrazu.
Wizualnie przyczepić można się jedynie do tego jak wyglądają gradienty, warto jednak pamiętać, że problem ten widzieć będziemy stosunkowo rzadko i specyficznych sytuacjach. Podczas projektowania interfejsów z pewnością przeszkadzać to będzie mniej niż wtedy, gdy na przykład tworzymy do druku (gdzie gradienty na większych płaszczyznach pojawiają się częściej). Z ciekawości przejrzałam kilka moich ostatnich projektów (właśnie wykorzystujących gradienty, także tych do druku) i na większości z nich efekt schodkowy nie jest szczególnie widoczny.
Minusem w kontekście pracy projektanta z pewnością jest brak kolorów Adobe RGB, a więc brak możliwości odwzorowania części kolorów CMYK, dlatego myślę że na monitor większą uwagę powinny zwrócić osoby pracujące głównie w digitalu.
Więcej informacji o Iiyama ProLite XUB2893UHSU-B1 znajdziecie na stronie producenta.
