Ciągle piszemy o darmowych materiałach, fontach i wszelkiego rodzaju pomocach z których możemy korzystać bez konieczności wydawania dużych kwot. Nie robimy tego bez powodu – też nie lubimy wydawać zbędnie pieniędzy, jak to jednak często bywa – za jakość czasem po prostu trzeba zapłacić. Dzisiejsze zestawienie będzie więc nieco inne i zawierać będzie te narzędzia, na które mi osobiście nie jest żal wydać kilku złotych.
W większości są to rozwiązania stosunkowo tanie, jednak ich użycie pomaga mi w codziennej pracy – przyspieszając ją i usprawniając działanie.
Adobe Creative Cloud
W pierwszym momencie, po tym jak Adobe wypuściło Creative Cloud, podobnie jak większość Internetu, byłam przeciwna tej idei. Opłaty miesięczne w porównaniu do jednorazowego zakupu wydawały mi się zbędnym wydatkiem, szczególnie, że różnica cenowa była dość spora. Stosunkowo długo trzymałam się mojej wersji CS5 (zakupionej ze zniżą studencką). Było tak do czasu, aż udało nam się nawiązać współpracę z Adobe i otrzymałam pakiet CC do testów. Zmiany jakie zauważyłam po instalacji oprogramowania były dla mnie spore (zaokrąglone robi i kilka innych usprawnień dla projektowania do Internetu), trudno byłoby przyznać, że aktualizacja niewiele zmieniła i nie ma sensu zwracać na nią uwagę. Po dwóch latach (bo tyle trwała nasza współpraca, zanim firma nie wyniosła się z naszego kraju) stanęłam przed decyzją – zakupić boxowe oprogramowanie CS6 czy przerzucić się na chmurę. Jeśli mam być szczera – nawet nie było zbytniego zastanawiania się.
Przewaga, jaką daje zawsze aktualne oprogramowanie zdecydowanie niweluje wady, jakie oczywiście ma. Dla mnie największym hitem są rozwiązania dedykowane dla twórców stron internetowych, biblioteki oraz dodatkowe aplikacje w pakiecie. Najlepszą z nich jest Typekit, który pozwala mi korzystać w cenie z naprawdę bogatego zbioru klasycznych fontów, które nie oszukujmy się – są dość drogie i niewiele spośród moich klientów mogłoby sobie na nie pozwolić. Wykorzystuję je w większości do tworzenia logo oraz projektów do druku (hosting webfontów niestety pozostawia wiele do życzenia, szczególnie jeśli korzystamy z języka polskiego). Innym z moich osobistych hitów jest Adobe Acrobat – ten program do zarządzania plikami PDF pozwala na ich bardzo wygodną konwersję, organizację i edycję (genialna jest chociażby funkcja OCR pozwalająca z średniej jakości skanu zrobić dobrej jakości dokument).
Posiadanie pakietu Adobe, kosztuje mnie rocznie 599,88 Euro, osobiście płacę raz na rok, ale można też skorzystać z rozliczenia miesięcznego.
Flaticon
Flaticon, to serwis stworzony przez freepik.com, który w swojej bazie zawiera całą masę ciekawych ikon, na praktycznie każdy temat. Większość z nich wykorzystywać można za darmo, także komercyjnie (zazwyczaj jednak trzeba podpisać ich autora). W związku z tym wymogiem musiałam rezygnować z dużej ich ilości – klienci zazwyczaj nie zrozumieją takiej konieczności. Pewnego dnia postanowiłam wydawać 9,99 dolarów miesięcznie w zamian za dostęp do pełnej bazy ich plików. Od tamtego czasu ilość ikon na stronie rośnie w ekspresowym tempie, pojawiają się także takie, dostępne tylko dla użytkowników premium.
Oprócz standardowych ikon znajdziecie tutaj także kolorowe w stylu flat (coraz modniejsze) oraz takie dwu – trzy barwne, które szczególnie lubię. Jeśli zdecydujecie się na zakup – musicie uważać podczas pobierania – niektóre z paczek dodane są na licencji Creative Commons i wymagają od nas podpisania autora nawet wtedy, gdy płacimy za dostęp do bazy. Podobnie ciekawą i bardzo tanią opcją jest wcześniej wspomniany serwis freepik. Dostęp do niego kosztuje tyle samo, a w bazie znajdują się wektorowe grafiki i zdjęcia, które pobierać możemy w nieograniczonych ilościach (osobiście z tego serwisu nie korzystam, ale jeśli potrzebujecie takich materiałów, to na pewno dobra opcja).
Fotolia
Kolejną pozycję na mojej liście zajmuje Fotolia by Adobe, czyli jeden z popularniejszych serwisów stockowych w Polsce. Decyzja o wyborze banku zdjęć jest jedną z istotnych, a pod uwagę musimy wziąć kilka czynników. Najważniejszymi z nich są oczywiście jakość zdjęć i ich stosunek do ceny, nie bez znaczenia pozostaje jednak także wyszukiwarka czy chociażby dostępność miniaturek. Fotolia na tym tle wypada całkiem nieźle. Na stałe wykupiony mam tam pakiet miesięczny za 75 zł w ramach którego pobrać mogę 5 dużych zdjęć, albo 10 w rozmiarze M. Zazwyczaj taka ilość wystarcza na moje potrzeby. Jeśli akurat przygotowuję wymagający fotograficznie projekt, zawsze mogę dokupić dodatkowe pobrania, jeśli mojego pakietu nie wykorzystam – przechodzą na kolejny miesiąc.
Koszt zakupu abonamentu jest odpowiedni w stosunku do konkurencji (Shutterstock i iStock są zdecydowanie droższe, a jakość zdjęć, szczególnie w przypadku tego pierwszego, podobna). Zdecydowanie taniej wypada jedynie Depositphotos, jednak ich baza jest nieco bardziej “stockowa”. Wyszukiwanie i filtrowanie na Fotolii jest wystarczające, bardzo brakuje nieco większych podglądów, co dość mocno mi przeszkadzało, z czasem jednak w miarę się do tego przyzwyczaiłam, klienci nie marudzą, chociaż zdarza się, że trzeba im to tłumaczyć. Stosunkowo drogo wypada także Adobe Stock, gdzie za jedno zdjęcie zapłacić musimy aż 9 euro, a sporą ich część znaleźć możemy właśnie w Fotolia.
Symu.co
Stosunkowo niedawno, bo kilka miesięcy temu, do mojej listy opłacanych aplikacji doszło symu.co, które pozwala na hostowanie projektów stron internetowych i aplikacji oraz komunikację z klientami. Przez stosunkowo długi czas wykorzystywałam do tego celu własny serwer, albo maile i wiedzę, którą możecie nabyć z mojego poradnika oraz artykułu Huberta. Rozwiązanie to jednak nie było idealne ze względu na kilka kwestii – najważniejszą z nich był czas niezbędny do przygotowywania takich wizualizacji oraz komfort użytkownika.
Symu.co pozwala na bardzo proste tworzenie wizualizacji projektów, jej widoków responsywnych oraz drobnych elementów interaktywnych (takich jak przyklejone menu czy interaktywne menu). Oprócz tego klienci za pomocą komentarzy mogą nanosić uwagi na projekt. Początkowo nieco obawiałam się, że będą mieć z tym spore problemy, jednak bardzo mnie zdziwili, a niektórzy nawet założyli sobie konta i korzystają z aplikacji w dziedzinach zdecydowanie niezamierzonych przez twórców.
W ograniczonym zakresie z aplikacji korzystać możecie za darmo, następne pakiety (w zależności od zawartości) kosztują 3, 9 i 29 euro (ten za 9 jest w zupełności wystarczający dla pojedynczego użytkownika).
Nozbe
Aplikacja do zarządzania zadaniami i czasem pracy to coś, co każda osoba pracująca na własny rachunek powinna posiadać. Wybór jest tutaj gigantyczny i bardzo trudno znaleźć coś, co spełnia wszystkie nasze wymagania. Jak wspominałam już ostatnio – jakiś czas temu postawiłam na Nozbe, podobnie jak poprzednio, jest to polski startup, dobrze rozwijający się na świecie. Korzystanie z tej aplikacji jest stosunkowo wygodne, jednak nie jest to program moich marzeń (niektóre rozwiązania są przekombinowane, niektóre dla mnie zupełnie zbędne). Aktualnie jestem w posiadaniu abonamentu, który zakupiłam na rok, na tą chwilę raczej nie przedłużę jej o kolejny, a będę szukać czegoś innego. Opłata miesięczna, to 20 zł brutto.
Infakt
Ostatnim punktem mojego programu jest aplikacja niezwiązana z grafiką, a z księgowością. Infakt, to propozycja dla wszystkich tych, którzy prowadzą własną działalność gospodarczą i nie chcą korzystać z usług klasycznego biura księgowego. Ja co prawda księgową mam, korzystam jednak z Infakt, jako z aplikacji do fakturowania (za 12 zł netto miesięcznie przy zakupie rocznym). Dlaczego akurat ta aplikacja? Przede wszystkim dlatego, że jest wygodna, łatwa w obsłudze i generuje mi statystyki, które czasem dobrze przeglądać.
Za co nie płacę?
To praktycznie wszystkie serwisy w których posiadam abonamenty opłacane co miesiąc. Jak widzicie – nie ma tego za wiele. To, czego na pewno na liście brakuje, to dobrej propozycji do makietowania (marzy mi się UXPin, ale jak na razie trochę mi na niego żal i zastępuję darmowymi odpowiednikami, albo kartką papieru) oraz płatnych fontów. Z fontów rezygnuję przede wszystkim ze względu na klientów – tych mniejszych po prostu na nie nie stać, więksi mają już wytypowane i wykupione kroje. Jeśli zachodzi taka potrzeba – zakupy robię na MyFonts oraz Fontspring.
A z czego wy korzystacie? Bez jakich serwisów i aplikacji nie wyobrażacie sobie życia?