Okładka artykułu „Plakat powinien być zbudowany o swoisty dowcip” — Rozmowa z BiG Poster
Wywiady

„Plakat powinien być zbudowany o swoisty dowcip”

Rozmowa z BiG Poster

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

BiG Poster, czyli Bartosz Mamak i Grzegorz Myćka to duet artystyczno-projektowy, który poprzez swoje działania stara się szerzyć zainteresowanie formą plakatu. Organizują wystawy, prowadzą warsztaty i wydają BiG POSTER ZIN - niezależne wydawnictwo prezentujące prace współczesnych plakacistów.

Czy moglibyście przedstawić siebie i to, co robicie osobom, które Was nie znają?

Bartosz Mamak: jestem absolwentem grafiki, a obecnie doktorantem na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Od jakiegoś czasu określenie, które lubię i które myślę, że dobrze mnie definiuje, to artysta grafik. Głównie zajmuję się plakatem artystycznym, mocno udzielam się na rzecz grupy artystyczno-projektowej BiG POSTER, którą współtworzę, a także zajmuję się ilustracją, poza tym jestem animatorem kultury, a od roku jestem prezesem Koła Naukowego Doktorantów „Granat”. Poza tym zajmuję się szeroko rozumianą grafiką, m. in. projektuję okładki do książek, a także zajmuję się ich składem czy tworzeniem identyfikacji wizualnych. 

Wywiad z Big Poster

Grzegorz Myćka: ja również doktoryzują się na Wydziale Grafiki i Komunikacji Wizualnej na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Zajmuję się grafiką warsztatową i projektową, ilustracją oraz krótkimi formami animowanymi.

Jak definiujecie plakat? Czym on dla Was jest?

Grzegorz: Mimo, że łączy nas wspólna pasja to reprezentujemy różne wrażliwości i odrębne podejście do twórczości w ogóle, dlatego forma plakatu może być różnie interpretowana przez każdego z nas. Plakat to przede wszystkim synteza formy, zestawienie obrazu i tekstu, operowanie skrótem myślowym i zwięzłe przesłanie. Osobiście jednak uważam, że plakat powinien być zbudowany o swoisty dowcip - niekoniecznie w rozumieniu humorystycznym, może to być pewna zabawa czysto formalna, jednak ukazująca intrygę danej sytuacji czy tematu.

Bardzo ważne dla mnie są również aspekty czysto graficzne - jako absolwent grafiki warsztatowej zdarza mi się drukować swoje projekty techniką sitodruku, niekiedy stosując nietypowe materiały takie jak farby metaliczne czy barwione papiery. Zatem nie tylko idea, ale również forma powinna być istotna.

Drukowanie plakatu metodą sitodrukuBartosz: Plakat w moim przypadku jest bardzo ważną formą wypowiedzi. Dzięki niemu mogę włączać się do dyskusji i rozmawiać na ważne dla mnie tematy, wiedząc, że ma on ogromną szansę na dotarcie do szerszego grona. Czasy obrazkowe dają możliwość dotarcia do jak największej liczby osób, dlatego cieszę się, że zajmuję się właśnie tą formą wyrazu. Wydaje mi się, że jest on idealnym medium na obecne czasy, bo jest w stanie zwrócić na siebie uwagę w tym zabieganym świecie.

W Polsce o plakacie często mówi się z sentymentem, wracając oczywiście do „Polskiej Szkoły Plakatu”. Czy mamy kompleks wobec tamtej twórczości? Czy młodzi artyści próbują dogonić dawnych mistrzów, czy raczej się odcinają próbując otworzyć nowy rozdział w polskiej sztuce plakatowej?

Bartosz: Myślę, że to nie jest kwestia kompleksu, ale szacunku do tego co udało się zbudować dzięki „Polskiej Szkole Plakatu”. Dużo młodych osób kojarzy tę grupę, ale nie zdaje sobie sprawy z tego, że to właśnie oni wynieśli nas na wyżyny tworzenia plakatów i właśnie dzięki nim wiedziemy prym w tej dziedzinie. Przedstawiciele „PSP” mieli ogromny wpływ na rozwój plakatu na świecie. Ówcześni i obecni twórcy zajmujący się tą dziedziną sztuki, byli i w dalszym ciągu są zapraszani, do dzielenia się wiedzą i doświadczeniami z twórcami na całym świecie.

Ja również stanąłem przed taką szansą, ponieważ w styczniu wyjeżdżam na staż do Chin, gdzie będę uczył tamtejszych studentów. To pokazuje, że plakat polski jest cały czas atrakcyjny. Czasy się zmieniły, ale plakat artystyczny niekoniecznie, w dalszym ciągu jest silny i mocno działa na odbiorców na całym świecie. 

Grzegorz: Zjawisko określane jako Polska Szkoła Plakatu mogło zaistnieć tylko w realiach, które już raczej nie powrócą, przy zupełnie innych warunkach społecznych. Poziom artystyczny prac wtedy powstałych był na tyle wysoki, że nie ma możliwości by nie odczuwać pewnego rodzaju kompleksu, jednak nie jest to powszechne zachowanie.

Współcześni autorzy zdecydowanie starają się tworzyć niezależnie od tradycji polskiej estetyki, jest to przede wszystkim podyktowane błyskawiczną wymianą inspiracji, szerokim dostępem do wszelakich materiałów wizualnych czy prac innych twórców. Granice polityczne przestają być już kryterium, jeśli chodzi o styl. Czy zakończy się to takim sukcesem jak parędziesiąt lat temu to się dopiero okaże.

Tworzenie plakatu technikami tradycyjnymi - Big Poster

Częścią Waszej działalności jest prowadzenie warsztatów, czego uczycie?

Bartosz: W obecnych czasach, mocno zdominowanym przez komputery młodzi ludzie zapominają o tym, a być może nie mają świadomości, co kiedyś było na porządku dziennym, czyli o manualnym tworzeniu prac. Staramy się podczas naszych warsztatów wracać do warsztatowych technik, które mają ogromny wpływ na efekt finalny plakatów. Komputery są zbyt precyzyjne, a błąd formalny jest często kluczowy w tego typu pracach, bo nadają im indywidualny charakter.

Z tego co się okazuje, zwłaszcza młodzi ludzie nigdy nie tworzyli plakatów od zera, bez użycia komputera, co okazuje się, że jest to dla nich ogromna wartość. Dzięki której mają zupełnie inne spojrzenie na projektowanie, a co najważniejsze na plakat. Oczywiście nie mamy nic do technik cyfrowych, sami z nich korzystamy. Staramy się tylko powiedzieć i pokazać, że są inne drogi do doskonalenia naszego warsztatu, a to co cyfrowe, niekoniecznie jest lepsze.

Grzegorz: Na warsztatach staramy się przede wszystkim zachęcić uczestników do zabawy z plakatem. Warsztaty mają formułę zajęć całodniowych, dwudniowych lub bardzo krótkich, trwających zaledwie parę godzin spotkań i dlatego najważniejszym ich elementem jest ćwiczenie syntetycznego, skrótowego myślenia, które potem pomagamy ubrać w formę przy pomocy manualnych narzędzi.

Ponieważ jesteśmy otoczeni cyfrową estetyką niemal wszędzie, bardzo ważne jest dla nas, by prace były wykonane właśnie metodami „analogowymi” - uczestnicy mają do dyspozycji papier, farby, spraye, kolorowe folie, wałki, tusze i przede wszystkim naszą pomoc. Ze względu na to, że jest nas dwóch, nasze opinie często się różnią, co uznajemy za zaletę, bo pozwala to uczestnikom na szersze spojrzenie na realizowany temat.

Grafmagiel - Warsztaty Big Poster na GrafConf

Na GrafConf też prowadziliście warsztaty, jakie wrażenia? Czy było coś, co Was zaskoczyło?

Grzegorz: Na GrafConf po raz pierwszy przygotowaliśmy warsztaty oparte o działanie wyłącznie z formami typograficznymi. Efekt bardzo pozytywnie nas zaskoczył, bo mimo ekstremalnie krótkiego czasu trwania warsztatów udało się stworzyć niezwykle ciekawe prace. Uczestnicy byli tak mocno zaangażowani, że nie dało ich się odciągnąć nawet w sytuacji, gdy opary sprayów wypełniały całe pomieszczenie. Potem słyszeliśmy, że możliwość działania z prawdziwymi narzędziami a nie tylko klawiaturą i myszką była dla nich czymś niezwykle fascynującym, bo na co dzień nie mają na to możliwości.

Bartosz: Muszę przyznać, że to były nasze najszybciej zrealizowane warsztaty. Na szczęście umiemy dostosowywać się do warunków w jakim nam przychodzi pracować, dlatego stworzyliśmy formułę, która była efektywna i efektowna zarazem. W krótkim czasie powstały gotowe prace, co cieszyło nas i naszych uczestników. To co mnie zaskakuje w prowadzeniu warsztatów i to co mnie zaskoczyło również podczas prowadzenia tych, że przychodzą ludzie, którzy boją się zmierzyć z tą formą wyrazu, na początku bardzo się męczą, ale jak zaczynają działać i próbować to okazuje się, że to nie jest takie straszne.

Mieliśmy jeden przypadek, że uczestniczka przez połowę naszych zajęć siedziała przed pustą kartką, ewidentnie nie miała pomysłu, co wynikało z jej braku doświadczenia z technikami manualnymi, ale powiedzieliśmy jej, żeby po prostu zaczęła bawić się technikami, które mamy dla nich przygotowane i finalne zrobiła najlepszą pracę. Jej satysfakcję i uśmiech z powstałego plakatu, widzę do dzisiaj.

Co Was zainspirowało do stworzenia Zina? Jaki był oryginalny pomysł na ten projekt? Czy coś poszło „nie tak” czy może zainteresowanie i poziom nadesłanych prac przeszły Wasze oczekiwania?

Bartosz: Jako grupa BiG POSTER działamy na wielu płaszczyznach i staramy się nie ograniczać. Głównym celem naszego działania jest konsolidacja środowiska artystycznego, a dokładnie plakacistów młodego pokolenia. Niestety uczelnie artystyczne tworzą indywidualistów, a poza tym, co wynika z moich obserwacji, młodzi twórcy często nie wychodzą poza mury swojej uczelni, a przede wszystkim poza granice swoich miast. Chcemy promować twórców, którzy są naprawdę świetni w swoim fachu, a także zrzeszać środowiska, bo tylko działając wspólnie, wymieniając się doświadczeniami, jesteśmy w stanie się rozwijać i poszerzać swoje horyzonty.

Pierwszy numer Big Poster Zin

Moment, który był kluczowy, który zmotywował nas do działania była możliwość wystawy, w wyjątkowo małej przestrzeni w jednej z uczelnianych galerii, gdzie prezentowaliśmy swoje prace jako doktoranci. Przestrzeń ta jest nietypowa, bo jest na planie koła i ma kilka metrów szerokości. Byliśmy razem zgłoszeni do wystawy, a nie chcieliśmy pokazać tylko po jednym plakacie, dlatego doszliśmy do wniosku, że to będzie odpowiedni moment, żeby zrobić to wydawnictwo.

Projekt od samego początku był dosyć otwarty. Owszem miał swoje ramy, ale nie chcieliśmy wprowadzać żadnych ograniczeń. Zależało nam na tym, żeby ten projekt żył swoim życiem i na szczęście tak się dzieje. Tak się złożyło, że dopiero jeden numer (drugi w kolejności) powstał w ramach konkursu i co nas bardzo cieszy przerósł nasze najśmielsze oczekiwania, bo zostało przysłanych ponad 100 prac. Wybranie kilkunastu prac z tego zestawu, było dla nas nie lada wyzwaniem, ale udało się. Zestaw, który wybraliśmy pokazuje różnorodność w podejściu do plakatu, co nas bardzo cieszy, ponieważ na tym nam głównie zależało.

Grzegorz: Zamiar wydania rodzaju publikacji plakatowej towarzyszył nam niemal od początku naszej wspólnej działalności, jednak nie do końca wiedzieliśmy jaki kształt powinna ta publikacja przybrać. Jedną z inspiracji z mojej strony było niezależne wydawnictwo powstałe jeszcze w czasie moich studiów na wydziale grafiki warsztatowej - znajomi z roku wydawali cykliczny zbiór prac realizowanych na zadany temat i o określonych wymiarach, stworzonych wyłącznie przy wykorzystaniu klasycznych technik graficznych.

Było to o tyle ciekawe, że prezentowało szerokie spektrum graficznej estetyki i bardzo odmienne interpretacje głównego hasła. Podobne myślenie towarzyszy nam przy realizacji BiG POSTER ZINa, ponieważ chcemy pokazać różnorodność w realizacji i przedstawieniu tematu numeru. Jak w każdym złożonym projekcie oczywiście zdarza się, że coś pójdzie nie po naszej myśli. Na samym początku mieliśmy problemy ze znalezieniem funduszy, bo każdy był zainteresowany efektem, ale niespecjalnie pomocą finansową, na szczęście udało nam się znaleźć wsparcie ze strony Fundacji TUU, naszego głównego partnera.

Wystawa Big Poster Zin

Pierwszy numer miał również parę przygód związanych z drukiem, bo papier, na którym był wydrukowany nie do końca nam pasował i było spore zamieszanie by go zmienić, bo wszystko toczyło się bardzo szybko, niemal tuż przed wernisażem. Na konferencję Element Talks (która również z nami współpracuje) przygotowaliśmy drugi nakład pierwszego numeru, który już wyglądał tak jak zamierzaliśmy. Samo zaprojektowanie zina również bywa pełne niespodzianek - nasze różne temperamenty i inny sposób organizacji pracy tworzy swoistą mieszankę wybuchową, ale ostatecznie zawsze udaje nam się dojść do porozumienia.

Co do niespodzianek to na pewno sporym zaskoczeniem był bardzo pozytywny odbiór pierwszego numeru, który prezentował prace tylko zaproszonych artystów. Jednak największym szokiem, co już zostało wspomniane, była ilość zgłoszeń na drugi numer - ponad sto, a wszystkie reprezentujące bardzo wysoki poziom.

W jaki sposób wybieracie, który plakat zostanie wydrukowany w wielkim formacie?

Bartosz: To jest zawsze trudny wybór, bo jest to pewnego rodzaju nobilitacja. Oczywiście te wybory są subiektywne i za każdym razem to powtarzamy, ale wybieramy je zawsze w ten sam sposób, a mianowicie wybieramy według nas „najlepsze” prace. Jest to plakat, który szczególnie zwraca na siebie uwagę, jest w danej chwili aktualny, albo idealnie odzwierciedla nasze założenia.

Mamy inne podejście do plakatu i często podobają nam się różne rzeczy, ale w wyborze finalnym zawsze się zgadzamy. Dużo dyskutujemy, bywa, że się kłócimy, ale po czasie wiemy, ze to były dobre wybory.

Grzegorz: Dokładnie, druk wybranej pracy na dużym formacie jest formą wyróżnienia dla jego autora, zatem staramy się by zawsze był to plakat, który jest według nas najbardziej interesujący, najlepiej oddaje temat, urzeka nas swoim wykonaniem. Jest to jednak decyzja niezwykle subiektywna i co ciekawe, akurat w tym procesie zazwyczaj jesteśmy bardzo zgodni.

Kryzys - drugi numer Big Poster Zin

Czytając chociażby tekst „Czy plakat to narcyz?” zwróciłam uwagę na język, którym się posługujecie. Naukowy, mocno teoretyzujący i chyba nie dla każdego. Czy jest to związane z Waszymi doktoratami, czy celem Zina jest zainicjowanie bardziej naukowej debaty o sztuce plakatu w wąskim środowisku?

Bartosz: Projekt BiG POSTER ZIN jest projektem badawczym, który w pewnym stopniu pokrywa się z naszymi przemyśleniami dotyczącymi naszych doktoratów. Podchodzimy do tego projektu poważnie, bo uważamy, że przyszedł czas, żeby przyjrzeć się temu co się dzieje na obecnej scenie plakatowej. Po ’89 roku był pewnego rodzaju zastój, ale od jakiegoś czasu można zauważyć ogromny rozkwit, który nawet śmiem nazwać „młodym polskim plakatem”.

Staramy się wychodzić z naszym projektem jak najdalej i jak najszerzej. Nie chcemy zamykać się tylko na nasze najbliższe środowisko, zwłaszcza, że ludzie z branży się znają. My bardziej staramy się wyjść do ludzi. Przypomnę, że projekt jest dostępny za darmo, dlatego może mieć go każdy, wystarczy, że do nas napisze. Wydaje mi się, że warto zastanowić się nad tym, w jakiej kondycji jest obecny plakat i w jakim kierunku on podąża.

Grzegorz: Chcieliśmy by ZIN, mimo że jest formą niezależną i autorską, był również platformą do publikacji i analizy pewnych trendów czy estetyk. Nie chcemy jednak by był tam stosowany język stricte naukowy, jeżeli już mówimy w tych kategoriach, to chyba bardziej pasowałoby określenie „popularno-naukowy”. Aczkolwiek nie jest to reguła. W drugim numerze tekst został napisany przez profesora Grzegorza Marszałka i jest on jest zupełnym przeciwieństwem artykułu naukowego. Powiem więcej, jest w ogóle przeciwieństwem artykułu, bo bliżej mu do ilustracji (śmiech).

Zdradzicie jaki będzie temat kolejnego Zinu?

Bartosz: Niestety, ale nie możemy, jest to sprawa „top secret”, wiele osób czeka na kolejną odsłonę, dlatego nie chcielibyśmy psuć zabawy. Na ten rok szykujemy dwa numery ekstra, które myślę, że zaskoczą naszych odbiorców, a jaki będzie temat kolejnego numeru to jeszcze zobaczymy. Zawsze działamy spontanicznie, pod wpływem impulsu, chwili, być może to będzie odpowiedź na ważny temat społeczny, a być może coś innego nas zainspiruje. Mamy przygotowany zestaw haseł, ale nie lubimy się tego trzymać sztywno, dlatego zobaczymy co przyniesie czas.

Grzegorz: Jedyne co możemy powiedzieć, to że tematy tworzą pewną powiązaną całość.

Czy plakat jest w stanie wpływać na rzeczywistość? Może zmienić świat?

Bartosz: Plakat kiedyś bardzo mocno wpływał i myślę, że w dalszym ciągu wpływa na rzeczywistość. W latach swojej świetności miał wielką moc sprawczą, dlatego też pełnił głównie funkcję propagandową. Czasy się zmieniły, a także zmieniło się medium. Na szczęście nastała era, gdzie obrazek odgrywa ważną rolę w komunikacji, dlatego uważam, że plakat jest obecnie najlepszą, wręcz idealną formą wyrazu, która jest w stanie sprostać panującym realiom. W obecnych czasach plakat głównie funkcjonuje w przestrzeni wirtualnej, czyli Internecie i mediach społecznościowych, ale sądząc po reakcjach ludzi i zasięgach prac jesteśmy w stanie powiedzieć, że faktycznie dociera on do sporej liczby osób.

Problemy takie jak rasizm czy tolerancja są poruszane od wielu lat, ich znaczenie i skala zmieniają się w zależności od epoki w jakiej żyjemy. Pomimo tego, że świat staje się dostępniejszy i bardziej otwarty na nowe, to cały czas mamy problem z tymi zagadnieniami. Ciężko powiedzieć, jaką siłę sprawczą ma plakat i komu on tak naprawdę jest w stanie otworzyć oczy, ale myślę, że warto prowokować i zachęcać do dyskusji. Wydaje mi się, że trzeba poruszać te problemy na wielu płaszczyznach, ponieważ nie wiemy które działanie wpłynie pozytywnie i faktycznie komuś otworzy oczy. W naszych pracach staramy się wchodzić w interakcję z odbiorcą, więc mamy nadzieję, że za ich pomocą jesteśmy w stanie w pewien sposób sprowokować do myślenia i pokazać istotę tych problemów.

Grzegorz: Osobiście uważam, że nie tylko plakat, ale sztuka w ogóle ma ogromny wpływ na rzeczywistość. Słyszałem zresztą niedawno stwierdzenie, że plakat to najbardziej artystyczna z form projektowych i najbardziej projektowa forma sztuki. Co do jego oddziaływania to nie raz widywaliśmy przykłady bardziej lub mniej bezpośredniego oddziaływania plakatu na rzeczywistość. W Polsce mieliśmy np. plakat „W samo południe” Tomasza Sarneckiego, zachęcający do udziału w pierwszych wolnych wyborach, nawiązując do słynnego westernu z Garym Cooperem, wcześniej zaś plakaty propagandowe (np. słynny „Olbrzym i zapluty karzeł reakcji” Włodzimierza Zakrzewskiego), które budowały konkretny wizerunek nowej władzy.

W USA za czasów I Wojny Światowej na słupach pojawił się Wuj Sam namawiający do wstępu do armii, a podczas wojny w Wietnamie na marszu pokojowym w 1965 rozdawano tysiące plakietek z hasłem „Make Love Not War”, które potem rozprzestrzeniło się po całym świecie. Wszystkie te przykłady głęboko zakorzeniły się w zbiorowej świadomości wizualnej i niewątpliwie były bardzo donośnym głosem, które posługiwały się tylko obrazem.

Bartosz Mamak na festiwalu Nacisk

Na zdjęciach z wystawy BiG BOOM wyraźnie widać, że wśród widowni dominują młode osoby, tak w przedziale 18-30 lat. Czy większość to Wasi znajomi, czy może studenci? Czy raczej możecie śmiało powiedzieć, że plakat artystyczny cieszy się zainteresowaniem wśród pokolenia konsumentów?

Bartosz: Plakat zawsze cieszył się zainteresowaniem przede wszystkim z uwagi na atrakcyjną formę, a poza tym na styl, który stworzyła Polska Szkoła Plakatu. Projekt ZINa tworzony jest przez młodych twórców, a także skupia się na młodych artystach, dlatego myślimy, że to zainteresowanie jest zrozumiałe. Chcielibyśmy i staramy się o to, żeby dojrzalsi artyści również tworzyli z nami ten projekt.

To się powoli dzieje, ale myślę, że potrzebujemy więcej czasu, żeby doświadczeni twórcy doszli do wniosku, że mówimy w gruncie rzeczy o nowej fali, o nowym, świeżym podejściu, a niekoniecznie o wieku. Wystawa została zrealizowana w poznańskiej galerii, dlatego sporo było naszych znajomych, ale także co nas bardzo ucieszyło było dużo nowych twarzy co znaczy, że projekt powoli zaczyna wychodzić poza mury naszej uczelni, a także poza krąg znajomych.

Uważam, że od jakiegoś czasu mamy modę na plakat artystyczny, czego potwierdzeniem są liczne konkursy i festiwale na całym świecie, a także różnego rodzaju inicjatywy takiej jak np. Targi Plakatu w Warszawie, które pokazują, że ludzie kochają plakaty i chętnie je kupują.

Grzegorz: Z tego co słyszeliśmy, wystawie BIG BOOM! udało się przyciągnąć sporo ludzi w ogóle nie związanych z uczelnią, co jest dla nas bardzo miłe, bo pokazuje, że zainteresowanie tego rodzaju twórczością wykracza poza sam uniwersytet. Możemy chyba skłaniać się śmiało ku stwierdzeniu, że współczesne pokolenie ceni dosyć wysoko plakat artystyczny - chętnie uczestniczy w targach (których jest coraz więcej), festiwalach czy wystawach właśnie. Ilość rozmaitych konkursów i przeglądów plakatowych jest również chyba tego objawem. Ilość biennale, triennale a nawet quadriennale jest już naprawdę spora!

Wystawa Big Poster Zin w Poznaniu

Czytacie komentarze na Waszym Fanpage’u?

Bartosz: Zależy nam na rozwoju naszej grupy, a także naszego fanpage’a, poza tym chcemy być w ciągłym kontakcie z naszymi odbiorcami, więc czytamy wszystkie komentarze i jeśli jest taka potrzeba to w miarę możliwości na nie odpowiadamy. Bywa, że nie do każdego komentarza się odnosimy, ale nie zawsze czujemy taką potrzebę, czasami nie warto wchodzić w dyskusję. 

Pod jednym ze zdjęć z wystawy „Spółdzielnia” pojawiła się dyskusja dotycząca umieszczenia plakatu na grafitti [Rasizm, Tolerancja]. Jeden z komentarz brzmi: [fragment] „Chodzi o szacunek do innych i na tym przykładzie widzimy ze autorzy nie maja o nim żadnego pojęcia”. Czy umieszczenie plakatu na tym konkretnym fragmencie muru było świadomym działaniem? Czuliście się jakbyście zasłaniali czyjeś „dzieło”?

Bartosz: Akcja w ramach wystawy „Spółdzielnia”, którą realizowaliśmy w ramach trwającego wtedy Poznań Art Week była bardzo spontanicznym działaniem. Od dawna chcieliśmy zrobić tego typu akcję, więc skorzystaliśmy z okazji i w noc poprzedzającą wystawę rozwiesiliśmy plakaty w przestrzeni miasta. Było to bardzo stresujące działanie, bo w każdej chwili moglibyśmy zostać zatrzymani przez policję, więc musieliśmy działać szybko i sprawnie, i nie było czasu na przemyślenia. Tu bardziej chodziło o dogodne miejsce, a nie konkretnie zakrywanie danej pracy, a poza tym plakaty były przymocowane symbolicznie taśmą, więc najprawdopodobniej nie przetrwały do rana i same odpadły.

Poza tym były przypadki, że plakaty były od razu zrywane, więc gdyby nie zdjęcie, autor graffiti nawet by nie wiedział, że coś na „jego ścianie” się działo. Na innym zdjęciu widać, jak zakrywamy swastykę, więc w sumie zakryliśmy również inne „dzieło”, ale autor się nie ujawnił. Działaliśmy zbyt szybko, żeby analizować miejsca w których powinniśmy powiesić nasze prace, a gdzie lepiej tego nie robić.

Plakaty grupy Big Poster na ścianie budynku

Grzegorz: To zdjęcie było dokumentacją jednego z naszych działań przeprowadzonych w ramach wystawy „Spółdzielnia” podczas festiwalu „Poznań Art Week”. W czasie trwania tego festiwalu rozwiesiliśmy w bardzo różnych miejscach w mieście dwa plakaty, mówiące o problemach rasizmu i nietolerancji. Chcieliśmy wyjść z galerii by w bardziej bezpośredni sposób oddziaływać na odbiorcę.

Fakt, że zasłoniliśmy graffitti na murze był kwestią poboczną, bowiem wiedzieliśmy, że nasze działanie jest efemeryczne, chwilowe, i nią miało na celu wartościowania czyjejś pracy. Zresztą, artyści graffitti działając w przestrzeni publicznej muszą się liczyć z tym, że ktoś inny zamaluje jego dzieło, lub służby porządkowe je usuną. Nasze plakaty można było zdjąć, zerwać, zgnieść i wyrzucić. Z pomalowaną ścianą to nie jest już takie proste, więc chyba nie na miejscu jest w takim przypadku wypominanie nam brak szacunku, jak to ujął jeden z komentujących (sądząc po tonie, zapalony grafficiarz).

Czy poza BiG POSTER też pracujecie w duecie czy raczej solo? Jakie miejsce w Waszej twórczości zajmuje plakat artystyczny?

Bartosz: Zdarza się, że poza BiG POSTER pracujemy w duecie, np. wspólnie składamy „Zeszyty   Artystyczne”, czyli pismo artystyczne i naukowe wydawane od 1983 roku prze UAP, ale poza tym działamy solo. Mamy trochę inne zainteresowania, więc większość projektów robimy oddzielnie, przecież z czegoś trzeba żyć (śmiech). Dla mnie na chwilę obecną plakat artystyczny jest jedną z ważniejszych rzeczy jakie robię, w pewnym sensie plakat mnie zdefiniował jako artystę, a także otworzył mi wiele dróg, więc jest dla mnie ważny.

Bardzo lubię tę formę wyrazu, więc robię go za każdym razem z przyjemnością. Czy będę się nim zajmował do końca życia, nie wiem. Na pewno na przełomie najbliższych lat będzie to moja główna dziedzina sztuki, a co będzie potem, zobaczymy. Może malarstwo?

Grzegorz: Praca w BiG POSTER jest tylko jednym z elementów naszej aktywności. Realizujemy parę projektów wspólnie poza szyldem grupy, ale raczej działamy indywidualnie. Tworzymy ilustracje, projektujemy publikacje i oczywiście wykonujemy plakaty. Ja również zajmuję się krótkimi formami animowanymi (często staram się wprowadzać element ruchu do swoich plakatów, tworząc tzw. plakaty animowane), poza tym wszystkim prowadzę jeszcze własną pracownię grafiki warsztatowej w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu i gram w zespole muzycznym, nie wspominając o tym, że trzeba w końcu napisać tą pracę doktorską, więc na brak pracy raczej nikt nie narzeka (śmiech).

Plakat artystyczny jest jednak wysoko w mojej hierarchii, bo większość realizacji zaczyna się właśnie od niego. Stanowi on zarówno bazę koncepcyjną jak i formalną dla identyfikacji wizualnych, gdzie potrzebne są również afisze, ulotki i wszelkie inne druki. Sądzę, że pasja do plakatów raczej już mi zostanie na stałe (śmiech).

Grupa Big Poster na GrafConf 2017

Grzegorzu, ptaszki mi wyśpiewały, że Twoje prace niedługo będą prezentowane w Szkocji podczas New Polish Poster Exhibition (25.02. - 11.03.18, Glasgow) zdradzisz tajemnice które?

Grzegorz: Co do wystawy w Szkocji, będą tam prezentowane dwa plakaty, Cyrk i Rok Franza Kafki. Być może nawet pojawię się osobiście na wernisażu w Glasgow, kto wie…

Prace Grzegorza Myćka wystawione na wystawie New Polish Poster w Glasgow

Chłopaków z Big Poster znajdziecie w sieci:

To może Cię zainteresować