Okładka artykułu „Duszko rób swoje!” — Wywiad z Joanną Ambroz
Wywiady

„Duszko rób swoje!”

Wywiad z Joanną Ambroz

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

Nie sposób zaszufladkować tego, co robi. Jest projektantką, artystką, badaczką. Potrafi w jasny sposób przekazać swoje myśli i dotrzeć do najgłębszych uczuć. Na temat twórczości, ograniczeń i trudnych tematów rozmawiamy z Joanną Ambroz, której prace będziecie mogli nabyć na Targach Rzeczy Ładnych.

Jak wspominasz studia artystyczne? Czy wykładowcy wpłynęli na to, jaką dziś jesteś projektantką?

Cenię czas, który spędziłam na studiach. Wiem, że bez nich byłabym w zupełnie innym miejscu. Trafiłam na wymagających, ale zarazem wyrozumiałych na moje wady charakteru wykładowców (śmiech). Studiowałam Projektowanie Graficzne na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach – kierunek, który wybrałam z pełną determinacją. Po maturze złożyłam dokumenty tylko tam, stawiając wszystko na jedną kartę. Idąc na studia, już miałam na siebie plan – pragnęłam tworzyć książki i opakowania. Byłam zafascynowana ilością wiedzy i lubiłam się uczyć. Chciałam zostać rozpoznawalnym projektantem, który ma w małym palcu całą wiedzę typograficzną i linijkę w oku. Teraz działam na pograniczu sztuki i projektowania, badam to zagadnienie w ramach mojego doktoratu. Nie chciałabym być „tylko” projektantem albo „tylko” działać w sztuce. Pociągają mnie persony multidyscyplinarne jak Witkacy czy Bruno Munari.

Wywiad z Joanną Ambroz

Z Projektowania Graficznego wyciągnęłam wiele ważnych prawd – dlaczego coś robię, dla kogo coś robię, o czym ma to mówić i jakich narzędzi chcę użyć. Nauczyłam się, że ograniczenia to najlepsze, co może mnie spotkać w pracy, ponieważ wzmagają kreatywne rozwiązania. Świadomość tych rzeczy pozwala mi z nich korzystać, jak i je odrzucać – na przykład w malarstwie wiem, że robię to dla siebie i to zupełnie wystarczy.

Uświadomienie sobie, że prawdy projektowe nie muszą przyświecać każdej mojej pracy, było bolesną drogą, która długo zachodziła w mojej głowie. Wielokrotnie na studiach męczyłam się sama ze sobą, myśląc, że czegoś nie mogę, bo jestem projektantką, a nie artystką, że mogę robić tylko ilustracje w tym i tym stylu. Przecież wychodzenie poza ramy jest niedopuszczalne. Dopiero zetknięcie z Profesorem Romanem Kalarusem, mistrzem plakatu, i jego słowa „Duszko rób swoje!” nakierowało mnie. Zrozumiałam, że nie muszę wiecznie się oceniać i dorównywać do danej kreski. Okazało się, że znajdują się odbiorcy każdej praktykowanej przeze mnie dziedziny, a działania przenikają się wzajemnie. Nie ważne, czy to malarstwo, projektowanie plakatu, książki, muralu czy bycie kuratorem wystaw.

Wywiad z Joanną Ambroz

Nie chcesz być postrzegana jako projektantka tworząca w konkretnym stylu?

To temat definiuję formę. Interesuje mnie problem, na jego podstawie dobieram medium i sposób wyrazu. Zapoznaje się z zadaniem, jego myślą przewodnią, możliwościami oraz ograniczeniami. To może być sytuacja w danej dziedzinie, czas, rodzaj druku, sposób ekspozycji. Istnieje wiele składowych.

Każde zadanie rozpoczynam przez wykonanie wielu szkiców, z których wybieram kilka najbardziej satysfakcjonujących. Makiety książek są zbiorem eksperymentów. Prowadzę szkicowniki. Początkowe rysunki są energiczne, niedokładne, wykreślone nonszalancko ołówkiem. Kiedyś miałam sobie za złe, że nie są to idealne twory, ale z czasem przestałam się tym przejmować i czerpię przyjemność z wielu wrażeniowych rysunków. Dopiero na kolejnych etapach syntetyzuje i nadaje działaniom poukładaną formę.

A jednak wszystkie prace w Twoim portfolio mają jakieś cechy wspólne. Do tego opisujesz je w pierwszej osobie, to dość niespotykane podejście.

Dla mnie sztuka i projektowanie to opowieść. Lubię, kiedy coś ma drugie, trzecie i czwarte dno. Bycie ładnym i nieświadomym to za mało – w mojej głowie zawsze pada pytanie „Dlaczego?”. Projekty bez historii są konsumpcyjnym produktem, wypuszczonym, opłaconym i za chwilę zapomnianym.

Wywiad z Joanną Ambroz

Opowieść snujesz na stronie, ale nie brakuje Cię też w mediach społecznościowych.

Strona internetowa jest czymś, co uwiarygadnia nas w oczach osób zamawiających – nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Pokazuję na niej prace najnowsze i te, z których jestem najbardziej zadowolona. Mam to szczęście, że zgłaszają się do mnie klienci, którzy chcą dokładnie to, co tworzę. Nie zdarzają mi się oferty pracy niezwiązane z moim sposobem wyrażania.

Nie jest to jednak jedyne medium, na którym można mnie znaleźć. Odkąd pamiętam, publikuję swoje rzeczy w internecie. Na początku robiłam to na blogach, później Facebooku i Instagramie. Posiadanie strony bez social mediów nie ma sensu, bo nikt nie dowie się, że istniejesz. Na stronie możesz eksponować najlepsze działania, decydujesz o kolejności, w której odbiorca je zobaczy, w odróżnieniu od mediów społecznościowych, w których liczy się to, co najnowsze.

Wśród prac na stronie zamieściłaś obrazy, w których odwołujesz się do całkiem „przyziemnych” tematów. Przywołujesz m.in. Okuniewską czy Małgorzatę Halber. Inspiruje Cię to, o czym mówią?

Halber i Okuniewska jako pierwsze w młodym pokoleniu w sposób nieskrępowany zaczęły mówić o tym, co czują. Są bezpośrednie, nie owijają wszystkiego w piękne dziewczęce słowa. Pierwszy raz z twórczością Małgorzaty Halber zetknęłam się na YouTube, w filmiku opisywała razem z partnerem szczęście z powodu zakupu dużego materaca. W 2014 roku zupełnie tego nie rozumiałam. Materac to materac, odkładasz na niego pieniądze i go masz. Później, jak dorosłam, zrozumiałam, skąd brała się ta radość. Nie była ona materialna, ale między innymi — ja to tak interpretuję — wynikała raczej z posiadania tak intymnego przedmiotu z drugą osobą. Szkic do tego obrazu powstał w 2017. Malując go dwa lata później, podświadomie puściłam sobie do akompaniamentu audiobook Mistrza i Małgorzaty czytany przez Ksawerego Jasieńskiego. Przewidziane oddzielenie od ciała głowy.

Wywiad z Joanną Ambroz

Jak to się stało, że „skręcasz” w kierunku seksualności, cielesności i tabu?

Tematy, w których się poruszam, odpowiadają na obawy i przeżycia moje i bliskich mi osób, również te trudne, wręcz traumatyczne. Każda praca wynika z obserwacji i próby ubrania trudnego tematu w łatwiej przyswajalną „skórkę”.

Działania z tematami tabu rozpoczęłam na pierwszym roku studiów, w 2012 roku, tworząc pierwszą książkę dla dzieci niewidomych i niedowidzących pt. Leśne Zwierzęta. Powstała jako odpowiedz na potrzebę stworzenia w Częstochowie biblioteki książek dla dzieci niewidomych i zorganizowany z tego powodu konkurs. Odpowiedziałam na to wyzwanie, przełamując swoje własne ograniczenia — używałam prawdziwych skór zwierząt, co było dla mnie trudnym doświadczeniem.

Wywiad z Joanną Ambroz

Jednocześnie zgłębiałam problem wzajemnego niezrozumienia uczuć i emocji między ludźmi oraz szczęścia i bólu związanego z miłością zmysłową. Wynikiem tego zainteresowania są plakaty odpowiadające na akcję #sexedpl i późniejsze, które były naturalnym następstwem tego działania z 2017 roku. Nigdy nie postrzegałam swojej płci jako ograniczenia, zostałam wychowana w szacunku i ciekawości do każdego człowieka jako osoby.

Seksualność to naturalna sprawa, którą eksplorowałam poprzez sztukę już w gimnazjum, rysując stylizowane nagie kobiety. Ostatnio, na fali używania Naszej Klasy, natknęłam się na wiadomość od anonimowej osoby, która brzmiała „nimfomanko”. No cóż, tak właśnie postrzega się ten temat, jeżeli porusza go kobieta.

Podchodzę do tego bez wstydu, bo miłość świadoma do drugiej osoby i do siebie jest jedną z najlepszych rzeczy, która może nam się przytrafić. Cieszę się, że teraz rysowanie i mówienie o tym stało się to pewnego rodzaju trendem. To zmniejsza ilość bólu, który przytrafia się, kiedy korzystamy z przywileju seksualności bez wystarczającej świadomości.

Włosy, wstyd, „Dochodzę”, wreszcie #sexedpl. Co było najbardziej wymagające w tych projektach? 

Plakat #sexedpl powstał w jeden dzień, jako impulsywna odpowiedź na akcję, której misja była mi bardzo bliska. Chciałam w nim pokazać miłość, namiętność i czułość. Chciałam świadomie wykorzystać ograniczenia syntetycznej formy, badając oddziaływanie na siebie linii, plam i zagadki, którą tworzą.

Okładka „Dochodzę” była poprzedzona wieloma szkicami, poszukiwaniem dosadnej, ale delikatnej i wrażliwej formy. Z jednej strony podkreślającej nośny temat i jednoznaczny tytuł, a z drugiej pokazującej, że obok seksu chodzi o pieszczotliwość wobec siebie, zrozumienie siebie samej czy siebie samego.

Wywiad z Joanną Ambroz

„Cięcie – włosy ludu polskiego” były moim dyplomem licencjackim, a „Wstyd” dyplomem magisterskim. Obydwa odpowiadały na intymne problemy – pierwszy, pod płaszczem mitologii słowiańskiej i opowieści o polskiej wsi, odkrywał zakorzeniony głęboko problem stygmatyzacji społecznej skoncentrowany na ocenianiu poprzez wygląd.

Do każdej z moich książek tworzę pogłębione badania tematu, odwołując się do odpowiedniej literatury,  źródeł fachowych. W „Cięciu…” były to księgi z XIX i XX wieku, które opowiadały o medycynie i przesądach. Znalezienie informacji było trudne i żmudne, ponieważ w 2014–2016 nie istniały opracowania na ten temat – o włosach pisało się w kontekście kryminologii i kosmetyki. Badania i samodzielne szukanie informacji było dla mnie zajmujące i satysfakcjonujące. Co więcej, ilustracje, które stworzyłam, były pierwszym ugruntowaniem tego, jak chcę pracować z obrazem. W tym wypadku podstawowym zagadnieniem był symbol włosów, w żaden sposób z nimi się niekojarzący – zostały syntetycznym różowym, ostrym kształtem. Kolorystyka, którą się inspirowałam to zapamiętane barwy kurtki zimowej z lat ‘90, róż, fiolet i brudny odcień seledynu. Kolory kojarzyły mi się z czymś nostalgicznym, ale ubogim i proszącym o przetrwanie, jak tamten okres w historii Polski. Forma natomiast jest daleką dekonstrukcją, inspirowaną moimi ulubionymi artystami – Egonem Schiele i El Lissitzkim (ekspresjonistą wiedeńskim i konstruktywistą), których prace przepełnione są symboliką.

Wywiad z Joanną Ambroz

Jak dotąd „Wstyd” uważałam za najtrudniejsze do wykonania dzieło. Przebrnęłam przez wiele artykułów fachowych na ten temat, próbując je przetrawić przez własną wrażliwość. Tak duża dawka informacji w kontekście tak skomplikowanych emocji była dla młodej, 22–24-letniej głowy trudnym doświadczeniem.

Bierzesz udział w tegorocznych Targach Rzeczy Ładnych. Co ze sobą zabierasz?

Będę miała ze sobą plakat #sexedpl, grafiki mówiące o kobiecości, reprodukcje malarstwa z serii „Wstyd”. Wezmę ze sobą również kilka egzemplarzy pracy pt. „Dowcip” czy plakat do wystawy prof. Kalarusa „Cały Kalarus” oraz nowy, jeszcze niepublikowany drukiem plakat „Samomiłość, samowiedza”. Większość druków będzie miała format 50×70, ale znajdzie się też kilka 30×40.

Zamierzasz sama coś kupić?

Tak! Mam słabość do porcelany, porcelany nigdy dość <3

Tym z Was, którzy jeszcze nie znają twórczości Joanny Ambroz, polecamy jej portfolio oraz profil na Instagramie.

To może Cię zainteresować