Mówi się, że pismo odręczne zanika i jest to trend, który można zaobserwować we współczesnym świecie. Z drugiej jednak strony, otoczeni treściami złożonymi za pomocą komputerów dostrzegamy zalety innych sposobów pracy z tekstem, takich jak na przykład kaligrafia. To ona, oprócz muzyki, jest największą pasją mojej rozmówczyni – Ewy Landowskiej której teksty czytać mogliście już wcześniej u nas.
Okazja jest o tyle wyjątkowa, ponieważ Ewa zajęła się ostatnio wykonaniem wyjątkowego zlecenia – przepisania Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która ma być ozdobą Polskiego Parlamentu.
Przede wszystkim wielkie gratulacje! Zdobycie takiego prestiżowego zlecenia jest nie lada osiągnięciem. Jak udało Ci się je zdobyć? Kto był tego inicjatorem?
Dziękuję, jest mi bardzo miło. Inicjatorem tego przedsięwzięcia była Kancelaria Sejmu, od której otrzymałam telefon z zapytaniem o możliwość wykonania takiej pracy, a potem już konkretną propozycję. Szczerze mówiąc, niczego w tym przypadku nie musiałam zdobywać. Telefon i zapytanie o możliwość „przekaligrafowania” Konstytucji były dla mnie ogromnym, ale jakże miłym zaskoczeniem. Miłym nie tylko dlatego, że od dłuższego już czasu marzyłam o tego rodzaju pracy (mam tu na myśli kaligrafię obszernego tekstu), ale także dlatego, ze pokazuje ono budzącą się (a utraconą gdzieś w czasach powojennych) wrażliwość na piękno formy – w tym wypadku – litery.
Zakończenie Twoich prac i udostępnienie informacji o tej realizacji zbiegło się z zaprzysiężeniem nowego prezydenta, czy taki był cel stworzenia tej kaligraficznej Konstytucji?
Celem stworzenia kaligrafowanego egzemplarza Konstytucji była przede wszystkim potrzeba sporządzenia godnej oprawy formalnej tego konkretnego tekstu. Kaligrafowanych Konstytucji na całym świecie jest kilka, a w wielu krajach kaligrafia – piękne, odręczne pismo – wciąż jest wyrazem największego szacunku i poprawności dyplomatycznej (protokołu dyplomatycznego). My sami również czujemy zgrzyt, gdy wręczamy komuś kartkę z życzeniami wydrukowanymi i raczej staramy się wpisać treść życzeń sami – jeśli nawet nie pięknie, to przynajmniej odręcznie. Wyraża się w tym elementarny szacunek dla drugiej strony. Ktoś może zasugerować, że są to niepotrzebne rzeczy, fanaberie – jak gdzieś usłyszałam – ale nie mogę się z tym zgodzić. Będę bronić przekonania, że wszystkie wielkie i najważniejsze sprawy zaczynają się od małych gestów. Jeśli o nich zapomnimy, lub będziemy je ignorować obudzimy się w końcu w świecie cynicznym i obojętnym. Ja bardzo bym tego nie chciała…
Od początku prac było też wiadomo, że ponieważ taki egzemplarz powstaje, wspaniale byłoby zakończyć prace na czas, aby mógł on się pojawić na zaprzysiężeniu prezydenta (choć termin zaprzysiężenia nie był jeszcze wtedy – w lutym – znany).
Jakim klientem była Kancelaria Sejmu? Czy miałaś wolną rękę, czy prace musiały być akceptowane na każdym etapie?
Od początku pracy wszystkie kwestie, zarówno doboru materiałów, jak i ostatecznego wyglądu treści kaligrafowanej podejmowaliśmy właściwie razem. Wiele rzeczy konsultowałam z Kancelarią Sejmu, ponieważ wymiar czasowy pracy był zbyt ogromny, aby pozwolić sobie na swobodną interpretację różnych decyzji. Uzgodniliśmy, że forma litery ma być oszczędna, czytelna, nie nazbyt ozdobna. Z zaproponowanych przeze mnie krojów została wybrana kursywa humanistyczna, zwana potocznie italiką. Nie chciałam jednak stylizować kroju litery na piętnasto-, czy szesnastowieczną.
Dokument ten nie jest przecież kopią, ani imitacją. Jest odrębnym, obowiązującym współcześnie aktem prawnym, dlatego zależało mi na połączeniu tradycji z nowoczesnością. Kursywa humanistyczna daje ogromną możliwość interpretacji i adaptacji tego kroju pisma do indywidualnego charakteru osoby piszącej, nie bez powodu w latach 60tych XX wieku w szkołach amerykańskich dzieci uczyły się właśnie „italiki”, z której w XVII w. wyodrębnił się inny popularny krój pisma – angielskie pismo rondowe, zwane copperplate’m. Z tym ostatnim wiele wspólnego mieli jeszcze nasi dziadkowie, a oba te pisma były źródłowymi dla przedwojennych elementarzowych liter. Wiele dokumentów począwszy od XVI wieku było sporządzanych jednym z tych krojów, lub jakąś ich hybrydą. Trzeba pamiętać o tym, że w dziedzictwie kulturowym Polski nie posiadamy niestety tzw. „narodowego” kroju pisma. Ale to temat bardzo szeroki i skomplikowany, a moja wiedza na ten temat jest niewystarczająca, abym mogła powiedzieć o tym coś więcej.
Co Cię inspirowało podczas prac i przygotowań?
Oczywiście, wspomniana wcześniej kursywa humanistyczna była dla mnie największa inspiracją. Zaraz potem była to Konstytucja 3 Maja. Chciałam w ten sposób oddać ukłon w stronę historii. Konstytucja 3 Maja była oczywiście sporządzana i pisana w bardzo specyficznych okolicznościach, w wielkim pośpiechu, nie jest to egzemplarz starannie kaligrafowany, ale zależało mi na tym, aby egzemplarz konstytucji kaligrafowany przeze mnie miał ducha tej pierwszej w Europie – jak się powszechnie uważa – konstytucji. Zaczerpnęłam z wielkich liter. Te moje nie są dokładną ich kopią, a inspiracją właśnie.
Czy miałaś dostęp do polskich pism historycznych czy rękopisu Konstytucji 3 Maja, aby lepiej „wczuć się w klimat” i zainspirować się nimi?
Niestety nie miałam możliwości zobaczenia Konstytucji 3 Maja „na żywo”, jednak dostępne reprodukcje okazały się bardzo pomocne i wystarczające, aby zaczerpnąć z nich inspiracji.
Za pomocą jakiego narzędzia powstał projekt?
Używałam tradycyjnego narzędzia: stalówki ściętej o szerokości 0,5 mm umieszczonej w obsadce, maczanej w atramencie. Zastanawiałam się nawet przez chwilę czy nie użyć jakiegoś bardziej współczesnego narzędzia, aby skrócić sobie drogę, którą ręka musi co jakiś czas pokonać od kartki do kałamarza, jednak pomysł ten szybko poległ. Ponad wszystko bowiem cenię sobie szlachetność linii jaką pozostawia narzędzie maczane w atramencie. Żadne nowoczesne pióro tego nie ma. Owszem, ma inne zalety, które też czasami doceniam, ale linia przez nie stawiana na szlachetności jednak traci.
A na jaki papier się zdecydowałaś?
Papier, na którym kaligrafowałam treść Konstytucji to papier przywieziony z fabryki papieru Fabriano znajdującego się we Włoszech. Nie jest to papier czerpany – co chciałabym zaznaczyć, gdyż pojawiły się – zrozumiałe zresztą – pytania dlaczego nie był to nasz rodzimy papier z czerpalni papieru w Dusznikach Zdroju. Znam doskonale papier z Dusznik, współpracuję z tym Muzeum od wielu lat i gdyby tylko praca zakładała użycie papieru czerpanego, nie miałabym wątpliwości skąd powinien on pochodzić. Fabriano oraz Muzeum Papieru i Znaków Wodnych odwiedziłam po zakończeniu prac nad Konstytucją, było to przy okazji prowadzonych przeze mnie niedaleko warsztatów kaligrafii (oczywiście italiki oraz copperplate’a :)) w Perugii organizowanych corocznie przez Fundację Sztuka Kaligrafii.
Czy testowałaś najpierw różne style pisma, czy od razu wiedziałaś co będzie pasowało idealnie? Opowiedz nam nieco więcej o samym procesie tworzenia.
Bardzo szybko ustaliliśmy, że będzie to kursywa humanistyczna. Kandydatem było jeszcze pismo angielskie (Copperplate), ale szybko zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, poza tym już Konstytucja Kwietniowa z 1935 roku jest kaligrafowana właśnie tym stylem pisma.
Wybór kroju to dopiero połowa sukcesu. Ten sam krój inaczej wygląda w języku angielskim, niemieckim, czy łacińskim. Język polski jest naprawdę niełatwym językiem nie tylko w mowie, ale też i w piśmie. Charakterystyczne głoski i niektóre zestawienia liter skutkują specyficzną formą graficzną tekstu. Ale wygląd to nie wszystko. Jest jeszcze coś takiego jak rytm pisania. Jedną z najczęściej występujących liter w języku polskim jest litera „z” – niezwykle trudna, gdy zestawia się ją z innymi literami, sprawia dużo kłopotów nie tylko początkującym kaligrafom… W naszym ojczystym języku spotykamy się z tą literą w następujących głoskach: z, ź, ż, rz, sz, cz, dz, dź, dż – to naprawdę niemało… Często występuje ona w wyrazie po dwa, czy trzy razy. Litera „z” ma inną rytmikę pisania niż pozostałe litery alfabetu, co przekłada się również na wygląd tekstu, ponieważ wygląd tekstu, jego dynamika, uzależniona jest m.in. od płynności pisania. Litera „z” to jednak także nie wszystko. Specyfiką naszego języka jest również fakt występowania dużej ilości długich wyrazów. Zupełnie inny jest rytm pisania, na przykład, w języku angielskim, inny w języku polskim. Już często porusza się temat tzw. szarości tekstu (ostatnio usłyszałam ten piękny zwrot), ale to samo zagadnienie dotyczy samego procesu pisania.
Pojawia się jeszcze trzeci aspekt doboru, a właściwie opracowania odpowiedniego kroju pisma: treść. W treści Konstytucji pojawia się mnóstwo powtórzeń tych samych słów; często w jednym zdaniu to samo słowo występuje po kilka razy. To treść, której celem nie jest piękny literacki język, a stanowienie prawa. I to również trzeba uwzględnić w całym procesie opracowywania formy graficznej litery. Tego wszystkiego jest trochę więcej, te trzy, może najważniejsze, pokazują tylko jak wiele pojawia się zagadnień związanych z doborem odpowiedniej formy graficznej litery książkowej pisanej odręcznie.
Zdarzały się błędy? Ile kartek musiało pójść „do kosza”, aby powstało tych magicznych 83?
Błędy zdarzały się przede wszystkim w początkowym etapie pisania, co może być bardzo demotywujące… Wiele razy jednak zdążyłam się przekonać podczas wykonywania innych zleceń, że to właśnie początki są najtrudniejsze i pełne błędów. Gdy wreszcie wchodzi się w odpowiedni rytm pracy, eliminuje się rozpraszające czynniki zewnętrzne ryzyko popełnienia błędu maleje. Najtrudniej jest wystartować i to właśnie wtedy poszło do kosza najwięcej kartek (tak naprawdę nie do kosza, ale do archiwum). Praca była sprawdzana przez kilku zawodowych korektorów. Zostały poprawione najmniejsze błędy. Ostatecznie nie było ich jednak tak dużo.
Ile czasu zajęło Ci stworzenie tego dokumentu?
Praca nad tym dokumentem trwała 3 miesiące od momentu, gdy zostały dobrane odpowiednie materiały do jej sporządzenia. W tym należy uwzględnić opracowanie kroju pisma. Pracowałam niemal codziennie przez kilka, czasami kilkanaście godzin.
Czy można będzie ją gdzieś oglądać?
Jakie są plany wobec tego egzemplarza nie wiem. Myślę, że czas pokaże. Ja obejrzałam sobie tę pracę dokładnie zanim ją oddałam, a „rozstanie” z nią nie było wcale takie łatwe…
Jaki teraz jest Twój Mount Everest?
Rzeczywiście, porównałam tę pracę do mojego prywatnego Everestu idąc za znaną myślą Hugh MacLeod Każdy ma swój własny Mount Everest, dla którego zdobycia pojawił się na ziemi.
(Everybody has their own private Mount Everest they were put on this earth to climb.
) Ale to dlatego, że interesuję się himalaizmem. Teraz musiałabym pomyśleć o moim K2… ;) Nie należę jednak do osób, które zabiegałyby o tego typu przedsięwzięcia, więc pewnie spokojnie sobie poczekam aż to moje K2 samo do mnie przyjdzie, tak, jak to miało miejsce w przypadku konstytucji…