Okładka artykułu „Ruch pomaga opowiedzieć historię i lepiej zrozumieć markę” — Rozmowa z Jackiem Janiczakiem
Wywiady

„Ruch pomaga opowiedzieć historię i lepiej zrozumieć markę”

Rozmowa z Jackiem Janiczakiem

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

Wszechstronny projektant z ogromnym doświadczeniem i wielkim zapałem do nauki. Nam opowiedział o tym, jak żongluje projektami, by czerpać radość z pracy i dlaczego warto wprowadzić ruch do statycznych projektów i dodać wymiar Z. 

Twoje instagramowe konto kiedyś było bardziej ilustracyjne, od jakiegoś czasu publikujesz. Ilustracja Ci się znudziła?  

Kiedyś faktycznie mocno siedziałem w ilustracji, wręcz takim rysunku odręcznym, craftowym. Uczyłem się rysować na studiach, gdzie przygotowywałem się, by zostać nauczycielem plastyki. Kiedy pojawiły się komputery, przeniosłem się zupełnie w digital. Swego czasu bardzo dużo tworzyłem w stylu corporate art style, który teraz już całkowicie wszystkim zbrzydł, ale był czas, kiedy klienci szukali właśnie czegoś takiego. Mnie ta estetyka bardzo podpasowała i w jakiś sposób ją rozwijałem. Dostosowywałem ją do założeń briefowych klientów i wymagań rynku. 

Jacek JaniczakW pewnym momencie stwierdziłem, że jest tego za dużo i nie chcę, żeby to mnie definiowało w 100%. Z kolei obserwując rynek, zauważyłem popyt na inne rozwiązania w projektach i zrobiłem taki piwot w stronę projektowania brandów (które przewijały się wcześniej, ale nie były kręgosłupem mojej pracy zawodowej). Całkowicie z ilustracji nie zrezygnowałem.  

Zawsze mi towarzyszyła i nadal pojawia się w mojej pracy. Projektuję puszki dla jednego z małych browarów kraftowych, gdzie mogę się wyżyć w tej dziedzinie. Taka odskocznia od regularnej pracy projektanta identyfikacji oraz animatora potrafi świetnie przewietrzyć głowę, a co za tym idzie, skutecznie unikać wypalenia.

Chwilkę, jak to nauczycielem plastyki? 

Nie dostałem się na ASP, więc studiowałem edukację artystyczną. Miało być to tak trochę na przeczekanie do kolejnej rekrutacji, ale ze względu na to, że jestem stuprocentowym prokrastynatorem, to odwlekałem to na kolejny rok i kolejny, i jakoś tak zostałem panem od plastyki, który nigdy w zawodzie nie pracował. 

Praktyki miałem przez miesiąc i wiem, że nie odnalazłbym się w tej roli. Nie potrafię tłumaczyć, jestem z natury nerwowy i nie byłbym dobrym wychowawcą czy nauczycielem od żadnego przedmiotu. Przekłada się to też na moją profesję i tłumaczenie komuś np. metodologii pracy z softem graficznym, mogłoby skutecznie zniechęcić adepta do zgłębiania wiedzy. 

Miałeś okazję rozwinąć się jako projektant na tych studiach? 

Zajęcia z projektowania były bardzo specyficzne. Często opowiadam anegdotę o tym, że kiedy studiowałem, to projektowanie graficzne było na takim poziomie, że kiedy przynosiłem płyty CD z projektem cyfrowym, to profesor obracał tę płytę z każdej strony, jak monetę i nie wiedział, co ma z tym zrobić. Musiałem mu pokazać, że pecet ma taką kieszeń, w którą się tę płytę wkłada i można prace obejrzeć na monitorze. Także to były czasy, w których to projektowanie graficzne (digital), jakie znamy teraz, było chyba w powijakach i wykładowcom po prostu brakowało wiedzy, żeby nas uczyć. Musieliśmy dokształcać się  sami i ten sposób zdobywania wiedzy na własną rękę został ze mną do teraz. 

Wracając jeszcze do Twoich obecnych projektów, myślisz, że wrócisz do ilustracji? 

Niewykluczone. Bywa tak, że zaczynam się nudzić jakimś tematem i robię taki zwrot w innym kierunku, uczę się i rozwijam w innej dziedzinie projektowania. W tym momencie wiem, że nie chciałbym wrócić do takiej pracy, w której zaczynam od szkicownika, a potem wektoryzuję odręczny rysunek. Mam dostatecznie dużo pracy ze wspomnianym wcześnie brandem piw kraftowych, żeby czuć się spełnionym, jeśli chodzi o ilustrację. Dodam, że jestem również odpowiedzialny za ich identyfikację wizualną jak i elementy 3d, które przewijają się w realizacjach na social media.

Natomiast takie „odpryski ilustracyjne” pojawiają się i będą się pojawiać w moich pracach. Może niekoniecznie w swojej tradycyjnej formie warsztatowej, ale w formie modeli 3D na pewno. 

Rozmowa z Jackiem JaniczakiemRozmowa z Jackiem JaniczakiemOdczułeś jakoś tę zmianę, jeśli chodzi o napływ klientów i „odpływ” tych, którzy lubili Twoją ilustrację i Twój styl?

To jest właśnie to odwieczne pytanie: mieć jedną estetykę, czy być takim multi stylowym designerem, który dostosowuje się do różnych potrzeb i potrafi opowiedzieć tę samą historię na kilkanaście sposobów. 

W moim przypadku ta ilustracja, o której mówimy, była zawsze przeplatana różnymi innymi projektami. A krąg moich klientów wykraczał poza grono tych, którzy mieli zapotrzebowanie na ilustracje w konkretnym stylu. W mediach społecznościowych i na innych kanałach po prostu stopniowo pokazywałem tego mniej, na korzyść projektów, które chciałem robić. Co prawda nie prowadzę statystyk, ale wydaje mi się, że liczba klientów pozostała na podobnym poziomie.  

Masz jakiś sposób na to, żeby podłapać nowych klientów, z którymi zrobisz projekty w jakiejś nowej dla siebie dziedzinie? 

Zdobywam zlecenia raczej na zasadzie marketingu szeptanego, kiedyś najwięcej klientów przychodziło do mnie z moich social mediów. Teraz klienci pojawiają się z polecenia klientów, którzy byli zadowoleni z moich realizacji, sugerują innym moje usługi. Następnie swoisty upselling wychodzi w prostej rozmowie na temat projektu, w której mogę jako designer zasugerować pewne nowe  rozwiązania. Coś, o czym klient nie pomyślał, a co bardzo dobrze by zadziałało: na przykład wykorzystanie animacji, użycie nowych rozwiązań technicznych, by uzyskać pożądany efekt, otwarcie głowy na mniej sztampowe rozwiązania brandingowe, poszerzenie zakresu poza brandingową sztampę zakresy jak logo i kolory. 

Zawsze staram się uświadomić klienta, że można rozszerzyć działania na jakieś nowe formy komunikacji i tym samym wzmocnić tożsamość marki oraz jej zrozumienie u potencjalnych klientów. W ten sposób otwieram się na jeszcze nowe kierunki komunikacji, a to łączy się z tym, że nie mam określonego stylu. A może właśnie moim stylem jest ciągła fluktuacja estetyki, której tworzę? Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale u mnie działa. 

Jak ważna w Twojej codzienności jest nauka? 

Żyję w przekonaniu, że edukować trzeba się cały czas. Żyjemy w tak dynamicznych czasach, że musimy bardzo uważać, by nie przysnąć na peronie, gdyż pociągi odjeżdżają bardzo szybko. Dzisiaj, kiedy mamy ogromną ilość różnych narzędzi, rozwiązań i do tego wszystkiego sztuczną inteligencję, to warto mieć świadomość, że i oczekiwania wobec designerów są o wiele większe. Jedynym sposobem na to, by im sprostać, jest właśnie ciągłe poszukiwanie i poznawanie nowinek oraz tych oczekiwań. 

Praca nad sobą i własnymi umiejętnościami, to po prostu sposób na to, by zdobywać więcej zleceń, robić coraz lepsze rzeczy. Polecam słuchać podcastów i oglądać twórców, którzy potrafią robić takie cotygodniowe wprowadzenia do nowości z rynku np. Motion Mondays. Otwiera to głowę na to, jak branża się zmienia, jak jest dynamiczna i bogata w nowinki technologiczne. Oczywiście, tych programów jest teraz tyle, że nie jesteśmy w stanie nauczyć się wszystkiego, ale warto być na bieżąco i poświęcić te 15 minut, żeby dowiedzieć się, które z nich oferują przydatne funkcje albo jakieś nowe rozwiązania. 

Zwłaszcza jeśli chodzi o animację i 3D, tutaj granicy rozwoju nie ma i to jest cudowne. Możemy ciągle pogłębiać swoją wiedzę, eksperymentując tworzyć nowe rozwiązania wizualne. Animacja „płaska” jak i ta 3D dużo lepiej opowiadać historię, której  forma jest bardziej przystępna, a co najważniejsze bardziej angażująca odbiorcę, niż jakikolwiek płaski i statyczny obrazek, ale to wymaga właśnie pracy nad sobą i ciągłej nauki.

Rozmowa z Jackiem JaniczakiemRozmowa z Jackiem JaniczakiemAnimacja, 3D, branding, czasem ilustracja. Szeroki wachlarz jak na jedną osobę, a jesteś solistą, prawda? 

Jestem solistą, ale też pracuję na etacie w firmie ze świata krypto. Jestem Senior Brand Designerem i pracuję w małym, bo dwuosobowym zespole, w którym dbamy o rozwój wizerunku marki. To jest dla mnie nowe wyzwanie — praca z produktem, coś, czego wcześniej nie robiłem, byłem designerem stricte agencyjnym. 

W agencjach można się specjalizować i nie widzę w tym żadnego problemu, natomiast to nie jest moja droga samuraja. Ja siebie zawsze postrzegałem jako twórcę multidyscyplinarnego, z mocno rozbudowanym zestawem umiejętności. Ale nie widzę problemu w specjalizacji. Wydaje mi się, że kiedy jest się ekspertem w jednej dziedzinie, to można mieć dłuższą współpracę z ciekawym klientem, który będzie potrzebował tych umiejętności długoterminowo. Natomiast ja na tyle kocham projektowanie oraz różnorodność form wyrazu, że u mnie by to po prostu doprowadziło do wypalenia. Pracuję nad tak różnymi projektami, uczę się nowych rozwiązań, to pomaga mi utrzymać balans i pasję do tego, co robię. 

Jaka jest Twoja rola w rozwijaniu tego brandu i z kim pracujesz? 

Pracuję z Michałem Krajewskim i zajmujemy się wszystkim, od druków, po social media i wszystko, co kręci się wokół tego produktu. Rozwijamy brand w sposób organiczny, bo to specyficzna branża, która nie jest jeszcze mocno zdefiniowana pod względem prawnym. Obaj mocno siedzimy w animacji i 3D, dlatego uzupełniamy się i jeden może drugiego zastąpić w 100%. Nasz skillset jest zbliżony do siebie, przez co nie mamy problemu z utrzymanej pewnej określonej estetyki przez standaryzację wizerunku brandu. 

Macie podobną estetykę, czy zdarza się komuś coś narzucić? 

Jesteśmy zupełnie różnymi projektantami (pod względem charakteru), ale myślenie o marce mamy spójne, więc nie mamy rozjazdów względem oczekiwań marketingu, a efekt naszej pracy jest podobny. Obaj jesteśmy na tyle elastyczni, że to, co tworzymy, jest zbliżone do siebie. Technicznie mamy również  bardzo podobne umiejętności, a to bardzo ważne, bo obaj musimy być w stanie tworzyć materiały, które nie wymykają się standaryzacjom.

Czyli nie każda marka skorzysta na motion design? 

Motion design i 3D wiążą się z kosztami i zawsze staram się to komunikować. To są projekty piękne, które robią wrażenie, ale rozwijanie ich wymaga pracy osób, które znają się na motion lub 3d (a rynek nie puchnie od takich osób — to się zmienia, ale nadal jest ich za mało). Ja uwielbiam pracować z takimi projektami, ale zawsze uczulam klientów, że zmiany i dodawanie kolejnych elementów będzie generować koszta. Klient, by rozwijać dalej identyfikację opartą o animacje /3d będzie musiał zgłosić się ponownie do mnie albo kogoś, kto pociągnie temat in house. Próg wejścia w rozwój takiego systemu jest wyższy w porównaniu z tym bardziej tradycyjnym, statycznym.

Od razu zaznaczę, że ja nie lubię nikogo do siebie przywiązywać. To dla mnie nieetyczne, ale zleceniodawca od samego początku powinien mieć świadomość, że dział marketingu nie stworzy mu samodzielnie dodatkowych rzeczy z materiałów w paczce. Będzie to wymagać więcej wysiłku, u a co za tym idzie rozszerzenie budżetu i być może zatrudnienia osoby, która pozwoli kontynuować rozwój tożsamości marki.

Rozmowa z Jackiem JaniczakiemWarto dodać ruch do projektu? Nie wystarczy dobre logo i system? 

Ruch pomaga opowiedzieć historię i lepiej zrozumieć markę. Ruchome elementy przyciągają wzrok, są łatwiejsze do zapamiętania, a to działa na korzyść każdej marki. Motion design to nie tylko sposób na to, by identyfikacja wyglądała efektownie — to przede wszystkim tworzenie płynnego, intuicyjnego i spójnego  systemu.

Unikalny motion design to potężne narzędzie do wyrażania osobowości i wartości marki. Spójne i przemyślane animacje mogą sprawić, że egzekucja  będzie bardziej zintegrowana i zgodna z tożsamością marki.

Zaangażowane animacje mogą wywoływać pozytywne emocje, sprawiając, że doświadczenie z marką jest przyjemniejsze i bardziej zapadające w pamięć. Takie emocjonalne połączenie może prowadzić do silniejszego Brand awareness i ich dłuższego pozostania z marką

Na GrafConf będziesz opowiadał o motion design, powiesz coś więcej? 

Pokażę, jak pracować z brandem i tworzyć komunikację opartą nie tylko na statycznych, płaskich obrazach, ale taką wzbogaconą o elementy 3D i animacje. Dowiecie się, jak przekonać klienta do rozwijania pomysłu w tych kierunkach i jak opowiadać historię opartą na ruchu. Pokażę, jak te rozwiązania wpływają na zrozumienie marki i jak zmienia się postrzeganie klienta. Powiem też o zagrożeniach, czyli tym, ile motion design wymaga czasu i nakładu finansowego po stronie klienta. 

Opowiem, jak wygląda proces pracy nad takim brandem, który korzysta z animacji i 3D. Nie tylko na swoich projektach, ale też na przykładach projektantów, których obserwuję i staram się śledzić. 

Z takich praktycznych rzeczy, pokażę konkretne narzędzia do animacji i animacji 3D, które obecnie świętują triumfy, przynoszą najlepsze rezultaty i ile to wszystko kosztuje.

Myślisz, że każdy może wprowadzić ruch do swoich projektów?

Wydaje mi się, że aby zrozumieć animację, trzeba myśleć o niej trochę inaczej, niż jak o  elementach statycznych identyfikacji. Początkowo, kiedy zaczynałem coś poruszać w swoich projektach, miałem największy problem z naturalnością ruchu. Próby były bardzo kanciaste, robotyczne (takie, które nie są naturalne dla ludzkiego oka). To chyba jest największe wyzwanie, jakie stawia przed nami animacja. 

Jeśli ktoś pracował wcześniej tylko na statycznych obrazach, to animowanie wizualizacji może być trudne. Musimy się tutaj nauczyć inaczej myśleć o projektowaniu. Pojawia się oś czasu, która musi być zagospodarowana dla oczekiwanego efektu. 

Z kolei przy 3D dochodzi nam ten dodatkowy wymiar i to, że możemy coś obrócić z każdej strony. Dodatkowo musimy poznać właściwości fizyczne przedmiotów, wiedzieć, jak coś szybko będzie spadać, czy się odbije, jeśli tak to na jaką wysokość. Oczywiście nie musimy tej wiedzy mieć w głowie, bo jest mnóstwo materiałów w internecie. Choćby tego, jak szkło odbija światło. Wystarczy wiedzieć, jak znaleźć takie rzeczy i wiedzieć, że to, co „klikamy” w programie 3d jest najbliżej naśladowania realnego świata.

I tutaj wracamy znów do kwestii edukacji i ciągłego uczenia się. Jeśli zdecydujemy się rozwijać, to ta praca przypomina budowanie zamku z klocków, gdzie dokładamy kolejne klocki i tworzymy coś, co w zasadzie nigdy nie będzie końcowym projektem. Zawsze możemy dobudować nową basztę, kolejne mury itd. To jest chyba najbardziej doskonałe w nauce projektowania ze wskazaniem na motion i 3d - projekt zamku nigdy nie będzie skończony, ale kolejne jego odsłony pozwolą nam dostrzec miejsca na jego ulepszenie.

Masz w sobie dużą ciekawość narzędzi i chęć do nauki. Podobny stosunek masz do AI? 

Moje podejście do AI zmieniło się na przestrzeni 2 lat w sposób diametralny. Dużo jest głosów, że AI zastąpi designerów. I ja się z tym zgadzam w tym sensie, że zastąpi tych, którzy z niej nie potrafią korzystać. Bez tej wiedzy stajemy się mniej pożądanymi projektantami na rynku, wolniej dowozimy pewne rozwiązania. 

Programy AI pomagają mi analizować wiele obrazów, zauważać szczegóły, które nie były dla mnie widoczne wcześniej. Ta funkcja daje projektantom możliwość tworzenia obrazów i filmów, które przemawiają do docelowych odbiorców marki, co prowadzi do większego zaangażowania i świadomości odbiorców. Te narzędzia będą coraz częściej używane i powoli staną się jednym z podstawowych softów do projektowania. Od jakiegoś czasu  dodaje do brand booków sekcję z sugerowanymi promptami dla narzędzi AI, by np. generować koherentne ilustracje lub zdjęcia, które nie będą wymykać się standaryzacji marki. Używam do tego Midjourney, który służy mi również do tworzenia obrazów referencyjnych, storyboardów, efektów. Chat-GPT pomaga mi w komunikacji z klientami. Czy nie lepiej jest znać 1 program perfekcyjnie, niż kilka tak po trochu? 

Moim zdaniem ważniejsze od tego, jak dobrze znasz program, jest to, jaki efekt potrafisz osiągnąć. Sięgasz wtedy po te funkcje, których potrzebujesz, i jesteś w stanie łączyć możliwości różnych narzędzi, aby stworzyć coś oryginalnego. Mając rozeznanie w nowościach, można unikać monopolistów na rynku, takich jak Adobe, zamiast trzymać się drogich rozwiązań tylko dlatego, że były standardem w branży.

Celowo używam czasu przeszłego, bo mnogość mniejszych i tańszych narzędzi do projektowania jest tak duża, że to właśnie staje się pewnym standardem. Bez znajomości tych narzędzi nie możemy mówić o śledzeniu trendów i aktualności w branży.

Wracając do twojego pytania, myślę, że większy wachlarz znajomości, nawet nie dogłębnej, różnych programów daje nam szersze pole widzenia i dostrzegania rozwiązań, które mogą być ograniczone przez skupienie się na jednym programie. Oczywiście, jeśli któryś z tych programów bardziej do nas przemawia, nic nie stoi na przeszkodzie, by stać się jego specjalistą.

Uwzględniasz czas na naukę, kiedy bierzesz jakiś projekt, w którym chcesz wykorzystać jakieś nowe narzędzie? 

Nigdy nie wziąłbym projektu, w którym nie mam pełnej biegłości w jakiejś części i wiem, że musiałbym się dokształcać. To nie byłoby fair wobec klienta. Jeśli klient zakłada, że posiadam pewne umiejętności, a jest inaczej, to już przy pierwszej wymianie maili muszę to wyjaśnić i ewentualnie zrezygnować z takiej współpracy, albo ograniczyć się do części, w której czuję się pewnie.

Sprawa jest prosta – przy projektach komercyjnych nie zakładam żadnego buforu na naukę. Nauka odbywa się po godzinach, w czasie, gdy nie pracuję nad zleceniami. To jak z pilotem samolotu – kupując bilet, nie chcielibyśmy, żeby za sterami siedział ktoś, kto dopiero się uczy. Oczywiście, w przypadku projektów nie ryzykujemy niczyim życiem, ale mimo wszystko to nieprofesjonalne.

Znam osoby, które traktują takie sytuacje jako fajne wyzwanie i okazję do nauki, ale dla mnie presja byłaby zbyt duża. W projektach komercyjnych kluczowe jest dostarczanie wartości od samego początku, bez żadnych kompromisów w jakości.

Czy masz jakieś wymarzone zlecenie albo zleceniodawcę? Może jakieś marki, dla których chciałbyś projektować? 

Wydaje mi się, że duzi klienci, wielkie marki nie są odpowiedni dla freelancera. Nie ma opcji, żeby jednoosobowa firma dowoziła wielkie projekty. Do tego dochodzi duża presja związana z papierologią i stresem. To nie dla mnie.

Chciałbym natomiast zrobić coś dla klienta z branży spożywczej. Z moich obserwacji wynika, że mógłbym się wyżyć estetycznie. Opakowania produktów, choćby w dyskontach, są coraz bardziej odważne i lepsze. Chodzisz między regałami i nie patrzysz już tylko na cenę, ale też na wartość estetyczną danego produktu. Moja żona, która jest spoza branży kreatywnej, często zwraca uwagę na te opakowania i ja też widzę tutaj spore możliwości. Może to wynika z tego, że klienci z branży spożywczej są otwarci na nowe wyzwania?

Mój wymarzony klient to taki, który jest otwarty na moje sugestie i wraca z pozytywnym feedbackiem. Kiedy mogę w pełni wykorzystać swoje umiejętności i kreatywność, a klient docenia i ufa mojej wizji, wtedy praca staje się naprawdę satysfakcjonująca.

Gdyby Jacek Janiczak nie był projektantem, to…?

A wiesz, że niedawno się nad tym zastanawiałem. Lubię psy, ale nie wiem, czy umiałbym je szkolić. Odkąd wyprowadziłem się na wieś, lubię grzebać w ogrodzie. Może zostałbym ogrodnikiem. 

Jacek wystąpi podczas nadchodzącej 7 września konferencji GrafConf 2024. Jeśli chcesz posłuchać go na żywo, bilety znajdziesz na naszej stronie

To może Cię zainteresować