Okładka artykułu „Miewam syndrom oszusta” — Rozmowa z „Asyle” Lisą Fagegaltier
Wywiady

„Miewam syndrom oszusta”

Rozmowa z „Asyle” Lisą Fagegaltier

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam artystkę, którą zaczęłam obserwować jakiś czas temu, a która stała się dla mnie niesamowitą inspiracją. Znana pod pseudonimem „Asyle” Lisa Fagegaltier codziennie publikuje ilustrację wektorową, w ramach wyzwania, które wymyśliła, by pokonać swoje słabości.

Obrazków ma być 100, chociaż jak sama przyznaje, wyzwaniu nie jest łatwo sprostać. Zapraszam do przeczytania rozmowy o szukaniu własnej drogi artystycznej, wątpliwościach i początkach pracy jako wolny strzelec aż do kilkutysięcznej widowni na Instagramie.

Przedstaw się proszę naszym czytelnikom. Skąd jesteś i jak wyglądała Twoja droga do zostania ilustratorką.

Cześć, pochodzę z Francji i do niedawna nie rozważałam rysowania jako profesji dla siebie. Studiowałam psychologię i uzyskałam dyplom psychologa klinicznego, kiedy miałam 23 lata. Zaczęłam pracę w poradni i w tym samym czasie poznałam mojego chłopaka, który jest artystą 3D. Do tego momentu zdarzało mi się rysować i malować farbami akrylowymi, ale było to raczej hobby. Nigdy nie skupiłam się na poznawaniu teorii czy ćwiczeniom. Tak rekreacyjnie rysowałam od zawsze, pamiętam jeszcze jak znajomi ze szkoły prosili mnie o rysunki. W szkole średniej rysowałam znacznie mniej, a w wieku 23 lat malowałam w zasadzie tylko obrazy abstrakcyjne i nigdy nie brałam pod uwagę kariery artystycznej. Aczkolwiek zawsze podziwiałam artystów.

Rozmowa z „Asyle” Lisą FagegaltierRozmowa z „Asyle” Lisą Fagegaltier

Mój chłopak obserwował, jak rysuję i uświadomił mi, jak wiele profesji i możliwości istnieje dla artystów. Z jego wsparciem zaczęłam pracować nad ilustracjami w wolnym czasie.

Sprawiało mi to radość i zaczęłam zagłębiać się w teorię, anatomię, perspektywę. Nauczyłam się pracować z tabletem graficznym. Tak mi się to spodobało, że dwa lata później postanowiłam, że poświęcę się rysowaniu. Przeprowadziliśmy się do Bułgarii i pomyślałam, że dam sobie rok, na przekształcenie pasji w karierę. Zajęło to odrobinę więcej czasu i nie była to wcale łatwa droga, ale myślę, że w końcu się udało. W tym momencie utrzymuję się z ilustrowania i uważam, że to fantastyczne!

Teraz mam 28 lat i z dumą mogę powiedzieć, że jestem ilustratorką-freelancerką (śmiech).

Jako wolny strzelec możesz pracować z dowolnego miejsca na świecie. Proszę powiedz, jak dostałaś swoje pierwsze zlecenie na ilustracje, co to było i czy miałaś z tym zleceniem jakieś trudności?

Tak, pracuję z domu, dlatego potrzebuję tylko odrobiny samodyscypliny, ale kocham to co robię.

Pierwsze zlecenie dostałam dzięki Pinterest’owi, ktoś zobaczył moją ilustrację śnieżnego potwora. Właśnie rozpoczynał swoją działalność i chciał, żebym zrobiła dla niego kilka plakatów. Przez pierwszy rok dużo razem pracowaliśmy, teraz trochę mniej, ale nadal zdarza się, że rysuję dla niego. Firma nazywa się Treksalor i sprzedaje śliczne obrazki, którymi można na przykład udekorować dziecięcy pokój.

Po tym zleceniu myślałam, że moja kariera jakoś dalej się potoczy, ale niestety przez kolejny rok nie miałam wielu nowych klientów. Dodatkowo nie potrafiłam zdecydować, co tak właściwie chcę robić. Jest wiele kierunków, w których może spełnić się ilustrator, niektórzy sprzedają swoje prace w sklepach internetowych, inni robią ilustracje do czasopism, książek dla dzieci, komiksów. Ja nie potrafiłam wybrać jednego kierunku. W końcu znalazłam dla siebie miejsce w ilustracji na potrzeby stron internetowych i aplikacji, to było niespełna rok temu. Zarejestrowałam się też na Fiverr, platformie, która nie ma zbyt dobrej opinii wśród artystów, ale mi naprawdę pomogła znaleźć klientów, kiedy brakuje zleceń i nadal wracam tam oferując swoje usługi.

Rozmowa z „Asyle” Lisą FagegaltierRozmowa z „Asyle” Lisą Fagegaltier

Dodatkowo rozwinęłam swoją działalność na Instagramie, jak możecie zaobserwować realizuję wyzwanie, które polega na publikowaniu wektorowej ilustracji każdego dnia. To pomogło mi nabrać pewności w tym, co robię i nawet przyniosło kilku klientów. Bardzo podoba mi się kierunek, w którym to wszystko zmierza, ponieważ nie jest łatwo uczyć się samemu i znaleźć dla siebie miejsce w branży. Jako freelancer możesz mieć okresy, w których realizujesz dużo zleceń i takie, kiedy nikt nie chce skorzystać z twoich usług. Trzeba wtedy dbać o motywację i nie zniechęcać się.

Publikujesz swoje prace na Instagramie, Behance i ArtStation. Która z tych platform przyniosła ci najwięcej klientów, a które tych „najlepszych”?

W moim przypadku najwięcej klientów przyciąga Instagram, ale też jest to platforma, na której spędzam najwięcej czasu i w którą wkładam najwięcej wysiłku. Podoba mi się tutaj sposób, w jaki ludzie się kontaktują. Myślę, że ludzie tutaj są przyjaźni i rozmawia się łatwo.

Podobno artyści rzadko dostają propozycje dzięki Instagramowi, znacznie więcej przez Behance. Myślę, że to po prostu zależy od artysty.

Jeśli chodzi o „najlepszego” klienta, to - o dziwo - przyciągnął go Pinterest. Nigdy więcej nie dostałam stamtąd zlecenia, ale z tym klientem „związałam” się na ponad dwa lata i bardzo mnie to cieszy.

Rozmowa z „Asyle” Lisą FagegaltierRozmowa z „Asyle” Lisą Fagegaltier

Porozmawiajmy i stylu. Na swojej stronie masz ilustracje, które są bardzo złożone, kolorowe, opowiadające historie. Masz też te wektorowe, które skłaniają się w kierunku abstrakcji. Z którym stylem czujesz się lepiej?

Szczerze mówiąc świetnie czuję się w obu, dlatego staram się pracować w tych dwóch kierunkach. W chwili obecnej najczęściej robię ilustracje wektorowe i to one przynoszą mi najwięcej klientów, ale też piszę własną książkę, dzięki której mogę rysować bardziej złożone ilustracje. Nikomu jeszcze tego nie mówiłam! (śmiech)

W idealnej sytuacji chciałabym balansować między tymi stylami w swojej pracy.

Własna książka - to brzmi ambitnie! Zamierzasz wykorzystać w niej swoją wiedzę z psychologii? Kiedy planujesz publikację?

Właściwie to bardzo trudno jest mi napisać coś w oparciu o moją wiedzę z psychologii. Tak mnie to zestresowało, że miałam blokadę, jeśli chodzi o pisanie! Więc na pierwszą książę zdecydowałam, że nie będę wymagała od siebie zbyt wiele i piszę coś lżejszego. Ale w przyszłości chciałabym wykorzystać swoje wykształcenie w kolejnej książce!

Jeśli chodzi o ten projekt to ciężko powiedzieć mi, kiedy będzie publikowany, przede wszystkim dlatego, że nie mam jeszcze wydawcy. Chcę najpierw przygotować książkę w całości, zanim zacznę szukać wydawnictwa. Może to nie jest popularna praktyka, ale chyba jestem perfekcjonistką i zawsze mam wątpliwości, czy moje prace są wystarczająco dobre. Planuję skończyć w okolicach czerwca i wtedy szukać kogoś, kto tę książkę zechce opublikować. Liczę na to, że uda się ją wydać po koniec roku. To wszystko zależy od innych zleceń, bo piszę ją w wolnym czasie. To oznacza, że czasami nie wracam do niej przez miesiąc. Nadal najbardziej dbam o te płatne zlecenia.

Wróćmy zatem do nich. Opowiedz proszę, jak powstają twoje ilustracje wektorowe, czy zaczynasz od szkicu, czy podporządkowujesz się jakimś zasadom (np. geometrycznym) i jak dobierasz kolory.

Wiele z tego robię na wyczucie. Zawsze zaczynam od szkicu, dużo czasu spędzam na tym etapie, zatem to bardzo ważny element procesu twórczego. Ostatnio staram się robić bardziej geometryczne formy, wykorzystywać figury, koła etc., ale nie trzymam się żadnych sztywnych reguł. Podobnie jest z kolorami, z którymi czuję się bardzo swobodnie. Wiele decyzji podejmuję intuicyjnie, ale wystarczy się przyjrzeć i widać, że używam kolorów uzupełniających się jak błękity i żółcienie/pomarańcze albo analogowych. Ale tak naprawdę nie rozważam tego przy pracy, po prostu kładę kolor i dobieram do niego inny. Jeśli potrzebuję coś zmienić, to to robię. Próbuję różnych rozwiązań. Myślę, że wraz z praktyką uczymy się, jakie kształty i kolory najlepiej do siebie pasują. Są takie rozwiązania, na których możemy polegać, kiedy nic innego nie wychodzi.

Rozmowa z „Asyle” Lisą Fagegaltier

Myślę, że najważniejsze to nie bać się zacząć od początku. Zdarza się, że nawet po kilku godzinach pracy nad ilustracją decyduję się wszystko przerobić, bo rezultat mi się nie podoba.

Zatem zawsze zaczynam od szkicu, na który nanoszę kolory. Taki obrazek przerabiam na wektory, co z moim przypadku oznacza „wyczyszczenie” ilustracji i dodanie kilku linii czy plam kolorystycznych na koniec.

Wspomniałaś o wyzwaniu 100 wektorów. Opowiedz o nim więcej, jakie są zasady i czy zauważyłaś jakieś korzyści z codziennego rysowania i publikowania.

Wyzwanie 100 dni ilustracji wektorowych wymyśliłam sama. Chciałam niejako zmusić się do pracy z wektorami, ponieważ nie czułam się z nimi dostatecznie swobodnie. Dodatkowo chciałam dzięki temu bardziej zaangażować się w media społecznościowe, pokazać więcej moich prac. Najtrudniejsze to oczywiście dyscyplina. Czasami zmuszam się, żeby być produktywną i codziennie staram się zrobić coś, co będzie mi się podobało. Chociaż to się nie zawsze udaje, publikuję też ilustracje, z których nie jestem do końca zadowolona, ale uznaję to za część procesu uczenia się. Publikuję i obserwuję reakcje innych. To fascynujące jak niektórzy zachwycają się czymś, z czego ja nie byłam zadowolona.

Rozmowa z „Asyle” Lisą FagegaltierRozmowa z „Asyle” Lisą FagegaltierTo wyzwanie pokazuje moje najsłabsze i najmocniejsze wybory, jeśli chodzi o ilustracje. Czasami bardzo trudno przychodzi mi wymyślenie obrazka, innym razem mam tyle zleceń, że z trudem znajduję czas na przygotowanie posta. Zdarzało mi się pracować do późnych godzin w nocy i tęsknić za wolnym weekendem (śmiech). Muszę pracować nad organizacją i dyscypliną. Z plusów muszę wspomnieć o tym, że wiele się nauczyłam, jeśli chodzi o pracę z wektorami, a moi obserwatorzy bardzo mnie motywują.

Jeśli chodzi o zasady, to jest jedna: każdego dnia trzeba opublikować jedną wektorową ilustrację. Tylko tyle i aż tyle.

100 dni to z jednej strony mało, a z drugiej, jeśli jesteś perfekcjonistką, to musi być trudne. Myślisz, że bywasz dla siebie zbyt surowa?

Wydaje się to łatwe, prawda? Tak myślałam na początku, zapewne jak każdy, kto zdecydował się wziąć udział w takim wyzwaniu.

Potrafię być dla siebie surowa, mam problem z poczuciem własnej wartości. Nie mam wykształcenia artystycznego i nadal uważam siebie za początkującą w branży, miewam też syndrom oszusta. Ale myślę, że ostatecznie to wszystko sprawia, że ciągle staram się być lepsza w tym co robię.

Jakiego oprogramowania używasz? Na Behance wymieniłaś Kritę, ale nie sądzę, żeby ten program nadawał się do ilustracji wektorowych.

Używam Krity i uważam, że w niczym nie ustępuje Adobe Photoshop. Ale oczywiście do ilustracji wektorowych używam czegoś innego, a mianowicie programu Affinity Designer. Czasami wykorzystuję Adobe Illustrator. Szkicuję w większości w Procreate. Rok temu kupiłam iPada i jego używam do pracy najczęściej.

Rozmowa z „Asyle” Lisą FagegaltierCzy masz artystów, którzy Cię inspirują?

Tak, jest ich tak wielu! Z tych, których obserwuję najwięcej to: Fernando Molina, Justyna Stasik, Diana Stoyanova, Willian Santiago, Ana Duje, Lucas Wakamatsu, Linn Fritz.

Jeśli jesteście ciekawi, czy Asyle ukończy wyzwanie, obserwujcie jej profil na Instagramie.

Poza tym znajdziecie ją na:

To może Cię zainteresować