Okładka artykułu Dzięki grom poznałem wiele zależności i mechanik sprzedażowych — Rozmowa z Dawidem Wiąckiem
Wywiady

Dzięki grom poznałem wiele zależności i mechanik sprzedażowych

Rozmowa z Dawidem Wiąckiem

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

Jest specjalistą od nietypowych rozwiązań. Ilustruje, projektuje i wprowadza grywalizację w procesie sprzedaży produktów i usług. Opowiedział nam, co go inspiruje i jak trafił z agencji reklamowej do świata gier planszowych. 

Czy możesz mi opowiedzieć, jak to jest z Twoim rysowaniem, gdzie się uczyłeś?

Może będzie to dla wielu rozczarowujące, ale jestem samoukiem. W dzieciństwie rysowałem naprawdę sporo, potem w szkole średniej gryzmoliłem w zeszytach, ale ostatecznie rysunek w mojej karierze pojawił się bardzo późno. Skończyłem studia będące „niesamowitym” połączeniem informatyki i grafiki. Zawodowo próbowałem sił w roli stażysty policjanta, urzędnika skarbowego, człowieka od tytoniu… Kiedy już przepracowałem ładnych kilka lat, projektując logosy i identyfikację wizualną, zakupiłem pierwszy mały tablet i zacząłem rysować.

Dawid WięcekOdważnie. Pamiętasz, jaki to był tablet?

Kupowałem trochę „w ciemno”. W tamtych czasach nie było zbytniego wyboru na rynku. Przeczytałem kilka opinii i zakupiłem Wacom Bamboo. Nie żałuję. Później był też Intuos Pro, a teraz skończyłem na Cintiq’u 24. Na przestrzeni lat przetestowałem kilka innych firm, ale Wacom to jakość wykonania i względna niezawodność.

Mówi się, że prawdziwy artysta namaluje arcydzieła na byle czym – i tak jest. Znałem człowieka, który robił digital painting przy użyciu myszki! Tylko jeśli pracujesz zarobkowo – dobre narzędzie to zaoszczędzony czas pracy, który możesz przeznaczyć na hobby czy dla rodziny.

A co z oprogramowaniem?

Ponieważ w pracy działam nadzwyczaj etapowo, można powiedzieć, że „oprogramowaniem” dla 1 etapu jest kartka i ołówek (śmiech). W kolejnych etapach pomaga moodboard. Polecam Miro, aplikację łatwą i przyjemną w obsłudze.

Wektory rysuję w Corel Draw i Adobe Illustrator. Ten pierwszy znam od podszewki, ponieważ „zmuszano” mnie do pracy na nim przez długi czas. Ten drugi jest ciekawszy i niezawodny.

Wszelkie ilustracje cyfrowe tworzę w Photoshopie. Dużo znajomych poleca mi inne warianty, aczkolwiek do mojego typu rysunku PS sprawdza się znakomicie i nie zamienię go na nic innego.

Animacje wykonuję w Adobe After Effects i Adobe Animate. Chodzi mi po głowie Toon Boom (Harmony), który mam zamiar przetestować.

Rozmowa z Dawidem Wiąckiem

Czy zawsze najpierw przesyłasz klientowi szkic?

Tutaj akurat nie ma reguły. W przypadku ilustracji sprawa jest prosta – szkice koncepcyjne, później kolor. Gorzej z logotypami. Przeważnie, jeśli wykonuję logo w bardziej ilustrowanej, cartoonowej formie – zaczynam od szkicu. Przedstawiam kilka pomysłów i opisuję je. Szkice mają jedną zasadniczą wadę. Nie każdy klient będzie umiał wyobrazić sobie efekt końcowy. Dlatego, jeśli projektuję bardziej tradycyjne, czy minimalistyczne znaki, wolę je wysłać w prawie gotowej, wektorowej formie. Najlepiej też w ładnej prezentacji.

Jak przebiega współpraca z Tobą?

Zaczynam proces projektowy od zebrania jak największej ilości informacji. Umawiam się z klientem na godzinną rozmowę. Wcześniej klient przesyła mi brief, a ja przygotowuję moodboard. To pozwala sprecyzować wytyczne co do logo, prześledzić rynek i konkurencję, poznać cele klienta.

Wolisz projektować logotypy czy ilustracje do gier?

Odpowiem najpopularniejszym hasłem naszej branży, czyli „to zależy” (śmiech).

Oba te projekty sprawiają mi mnóstwo radości, ponieważ lubię swoją pracę. Jak zapewne zauważyłaś, jestem dość specyficznym „twórcą”, który nie trzyma się sztywno trendów na rynku. Dzięki takiemu podejściu udało mi się wypracować swoją niszę

Rozmowa z Dawidem Wiąckiem

Rozmowa z Dawidem WiąckiemPracując w agencji, robiłem mnóstwo oklepanych projektów, których pełno na rynku. Do znudzenia, wciąż to samo. Zacząłem więc rysować i dzięki wspaniałym ludziom, których spotykałem na swojej drodze, wypracowałem sobie rozpoznawalność w branży gier planszowych. Tam też wypracowałem swój styl, łącząc ilustrację z grafiką reklamową, popkulturą i mechanikami z gier. Najważniejsze jest dla mnie łączenie designu z elementami grywalizacji.

Takim też sposobem zostałem „kolesiem” od nietypowych rozwiązań, który – łącząc pracę z zabawą –  pomaga klientom czy to w brandingu, czy product designie. Obecnie sprawdzam się we wprowadzaniu takich rozwiązań dla firm szkoleniowych, edukacyjnych i w innych „poważnych” branżach.

Jak trafiłeś do branży gier planszowych?

To było jeszcze w czasach, gdy pracowałem w lokalnej agencji. Odczuwałem wypalenie zawodowe. Po godzinach projektowałem rzeczy do szuflady, byle się odstresować. Jakimś trafem, szukając informacji na temat jakiejś gry planszowej, wpadłem na kanał YouTube największego w tamtych czasach youtubera od planszówek w kraju. Napisałem do niego i zaproponowałem, że zaprojektuję mu nowe logo, tak w ramach szlifowania umiejętności. Miałem na to pomysł i chęci.

Czyli czas pracy w agencji masz za sobą?

Stanowczo! (śmiech) Cenię sobie wolność decydowania o tym, kiedy i z kim będę pracował. Jednak chyba największą zaletą w takiej pracy jest to, że sam przedstawiam swoje pomysły potencjalnemu klientowi i opowiadam o nich. Jeszcze w ubiegłym roku powiedziałbym, że jestem freelancerem. Dziś działam praktycznie jak agencja. Realizuję fajne projekty, mam swoich zaufanych i zdolnych ludzi i tylko czas pokaże, jak to się skończy.

Gry planszowe pochłaniają dużo Twojego czasu?

Dawniej grałem sporo, teraz czasu na to jest coraz mniej. Uwielbiam gry wymagające od gracza jak największego „móżdżenia”. Dobrym przykładem są gry karciane: Magic The Gathering, Gwint, Heartstone itp. Myślę, że to najlepsze, w co może zagrać programista czy artysta. Dostajesz wachlarz pewnych możliwości i musisz z nich utworzyć najkorzystniejsze dla siebie rozwiązanie dla danej sytuacji. Czy to nie brzmi jak design? Czy to nie brzmi jak marketing? Był czas, że gry wpędziły mnie w nałóg. Poranna gra w LOL-a zaraz po przebudzeniu była moim codziennym rytuałem.

Jestem przekonany, że dzięki grom poznałem wiele zależności i mechanik sprzedażowych. Potrafię je teraz wykorzystywać w projektowaniu i sprzedaży usług czy produktów, które z grami mają niewiele wspólnego.

Rozmowa z Dawidem Wiąckiem

Obserwując Twoje ilustracje, odnoszę wrażenie, że nieźle się przy nich bawisz. Prawda to, czy dałam się wpuścić w maliny? Walczysz czasami z pomysłami?

Cieszę się, że to widzisz i to, co robię, budzi w ludziach tak pozytywne emocje.

Generowanie pomysłów jest dla mnie chyba najłatwiejszym etapem projektu, w przeciwieństwie do ich dalszego wdrażania. To przychodzi samo. Może nie będę tu oryginalny, gdy powiem, że najczęściej wpadają mi do głowy, kiedy jestem pod prysznicem.

Uwielbiam projektowanie postaci, zabawy formą i treścią. Czerpię dużą inspirację z książek, gier, popkultury. W przypadku moich ilustracji tematyką jest zwykle fantasy, weird fiction, groteska, horror połączone z lekkim stylem wczesnych animacji Disneya i Maxa Fleischera. Jestem też fanem wszelkiej iluzji, złudzeń optycznych i wdrażania ciekawych rozwiązań. Zapewne też nie zdziwi to, że bardzo imponuje mi Georges Méliès – facet, który zrewolucjonizował nieme kino z pomocą iluzji i efektów specjalnych.

Co byś polecił osobom, które chciałyby wejść w świat gier planszowych jako ilustratorzy albo projektanci? Co taka osoba musi umieć?

Zacznę może od bardziej pozytywnej strony. W tej branży liczą się najbardziej dwie specjalizacje: ilustratorzy i osoby od składu/DTP. Wszystkim zainteresowanym pracą przy planszówkach, polecam przygotowanie ciekawego portfolio i wysyłanie go do wydawnictw, które wydają Wam się ciekawe. Moja rada jest taka, aby pokazać potencjalnemu wydawcy, co zyska, zatrudniając Was. Możecie narysować jakąś wariację jego gry. To dość hermetyczne środowisko i albo jesteś dobry i ktoś Cię poleci, albo jesteś dobry i potrafisz to pokazać.

Tu dobijamy do kolejnego punktu: kontakty. Jak to w życiu bywa, uczestniczenie w konwentach, zostawienie wizytówki, wypicie piwa po targach – to taka analogowa alternatywa dla reklamy w social media. Kiedy już świat wróci do normy, przygotuj kreatywną wizytówkę, wydrukuj własną planszę czy kartę do gry i przejdź się z tym po targach.

Przejdźmy do tej mniej „różowej” strony pracy przy planszówkach. Poza nielicznymi wyjątkami ilustrowanie gier w Polsce to praca raczej słabo płatna. Jest raptem kilka wydawnictw, które doceniają swoich współpracowników. Może to, co mówię, jest smutne, ale część wydawców wyszukuje zdolne, ale początkujące osoby i im oferuje niskie stawki. Jeśli myślisz o pracy w branży gier, uderzaj do zachodnich wydawnictw.

Jeśli spodobały Ci się prace Dawida, zerknij na jego portfolio i konto na Instagramie.

To może Cię zainteresować