Okładka artykułu Wacom Inkling — Test i recenzja urządzenia
Recenzje

Wacom Inkling

Test i recenzja urządzenia

Zdjęcie autora Aleksandra Tulibacka
0

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o Wacom Inkling, trudno było mi uwierzyć, że coś takiego może faktycznie istnieć. „Zwykły” długopis, którym rysujesz na zwykłej kartce, a efektem tego jest edytowalny plik wektorowy? Brzmi jak majaki grafika po nieprzespanej nocy… a jednak istnieje.

Pierwsze wrażenie

Jak zwykle to bywa w przypadku produktów oferowanych przez firmę Wacom – opakowanie oraz design urządzenia jest bardzo gustowny. Całość zachowana jest w kolorze czarnym, który idealnie pasuje do całego projektu.

Piórko Wacom Inkling wraz z etui i pudełkiem

Co zawiera opakowanie?

  • Piórko – długopis
  • Cztery wymienne wkłady
  • Klips będący odbiornikiem
  • Plastikowe etui
  • Kabel
  • Instrukcję obsługi

Instalacja

Doświadczona niemiłymi skutkami podłączania urządzeń USB bez instalowania odpowiednich sterowników, dwukrotnie przejrzałam opakowanie Inkling w poszukiwaniu płyty zawierającej sterowniki. Czy potrzebnie – o dziwo nie. Standardowo spotykana płyta została bowiem zastąpiona znacznie prostszym i bardziej intuicyjnym rozwiązaniem. W Inklingu sterowniki znajdują się wewnątrz urządzenia.

Oprócz tej niespodzianki instalacja oprogramowania nie powinna sprawić problemu nikomu, kto wie jak poprawnie trzymać myszkę. Podobnie jest z oprogramowaniem służącym do importowania i oglądania naszych grafik. Wszystko jest naprawdę proste w użytkowaniu.

Budowa

Budowa Inklinga oraz wszystkich jego komponentów została bardzo dobrze przemyślana. Cały sprzęt, którego potrzebujemy mieści się w dołączonym do produktu, niewielkim (18cm×6cm×2cm) etui, które możemy zamknąć i bezpiecznie przewozić. Jest to idealne rozwiązanie, gdy chcemy użyć go w plenerze, pociągu, w pracy czy na uczelni. Projektanci przewidzieli w etui miejsce na dodatkowe wkłady, odbiornik, piórko, a nawet miniaturowy kabel USB. Dzięki temu (oraz zamieszczonych w urządzeniu sterownikom) Inkling jest wyjątkowo przenośny i możemy zarówno tworzyć, jak i oglądać nasze prace w prawie każdych warunkach.

Długopis także jest warty uwagi. Wykonany z wysokiej klasy materiałów,  wygodnie trzyma się w ręce, jest dość spory (gruby) i ciężki. Jestem osobą, która woli długopisy przypominające raczej ołówki niż pisaki, więc dla mnie to minus, ale spotkałam się w Internecie z zupełnie odmiennymi opiniami, wiec pozostawiam to waszej ocenie.

Piórko-Wacom-Inkling-wraz-z-etui

Użytkowanie

Czas na to, co jest dla nas tak naprawdę najważniejsze, czyli używanie sprzętu. Ogólnie mówiąc – spodziewałam się trochę lepszej dokładności i działania, więc początkowo byłam zawiedzona, nie można mu jednak całkiem odebrać zalet. Przejdźmy do samego testu.

Jak się za to zabrać?

Na stronie Wacom poświęconej Inkling znajduje się wiele informacji, które mogą pomóc w pierwszym użyciu tego produktu. Nie jest to jednak szczególnie skomplikowane. Wystarczy, że weźmiemy dowolny papier formatu A4 (na dobrą sprawę rozmiar może być dowolny), przypniemy do niej klips i włączymy urządzenie. Kiedy góra piórka zacznie świecić się na zielono – oznacza to, że jest ono gotowe do użytku. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zacząć tworzyć.

Jak to wygląda u mnie?

Pierwsze próby korzystania z Inkling były dość nieprzyjemne. Brakuje mi w pudełku jakiejś prostej i czytelnej instrukcji opisującej co trzeba zrobić, żeby wszystko działało dobrze (nie chodzi mi tutaj o instalację). Pierwsze z moich rysunków stworzyłam na rozładowanym piórku… więc przepadł. Informację, że piórko wysyła sygnał sprawdzamy dzięki migającej diodzie na jego końcu. Niestety nie wiedziałam o tym przy pierwszym użyciu.

Urządzenie to jest dość rewolucyjne, więc ciężko znaleźć optymalną metodę pokazania jego działania. Pierwszym, co przyszło mi do głowy, był test rysowania kwadratów na przezroczystym papierze ułożonym na papierze milimetrowym. Postanowiłam sprawdzić który ze sposobów nich będzie najlepiej odwzorowywał dokładność urządzenia.

Test dokładności Wacom Inkling

To, co rzuca się w oczy na samym początku, to bardzo duży problem nałożenia na siebie tych obrazków (czego się zupełnie nie spodziewałam). Jak widać – elementy są poprzesuwane. Podczas tworzenia tego rysunku ich położenie nie ma szczególnego znaczenia, jednak jeśli na obrazku chcemy coś przedstawić, położenie jego elementów ma spore znaczenie. Nie chcemy przecież, żeby oko znalazło się na miejscu ucha…

Wracając do początkowego celu testu – wydaje mi się, że najlepsze odwzorowanie otrzymujemy, kiedy jednej prostej linii rysunku odpowiada jedno pociągnięcie piórem. Całkiem zadowalający efekt otrzymałam także rysując kwadrat jednym ruchem (bez odrywania ręki) oraz kiedy na jednej linii narysowałam kilka długich, przez co całość stała się grubsza i błędy zostały nijako przykryte.

Podczas tego testu postanowiłam sprawdzić także jak blisko możemy dojechać piórem nie tracąc sygnału. Tutaj wynik jest znacznie lepszy niż ten pokazywany w instrukcji. Odbiornik wyłapuje sygnał pióra z naprawdę bardzo bliskiej odległości (około 1-2 cm).

Kolejnym etapem testowania było stworzenie grafiki, która zawiera coś więcej niż linie. Obrazek, który wam pokażę, to rysunek kota przerysowany z książki Kurs rysowania postaci z kreskówek, której autorem jest Christopher Hart.

Porównanie rysunku z kartki z wynikiem pracy Wacom Inkling

Na rysunku powyżej widać trzy grafiki. Pierwsza to złożenie wektora, który jest wynikiem pracy z Inkling oraz rysunku, drugi to rysunek, a ostatni to sam wektor. Jak widać, elementy są delikatnie przesunięte, w niektórych miejscach niedokładne. Osoby rysujące więc w taki sposób jak ja, czyli wykorzystujące dużą ilość małych kresek, mogą napotkać problemy.

Program Inkling Sketch Manager

Program Inkling Sketch Manager pozwala nam na przeglądanie naszych grafik, ukrywanie warstw, a także podejrzenie procesu powstawania grafiki za pomocą prostej aminacji. Zapisać je można do postaci wektorowych (SVG, PDF) oraz jako plik rastrowy (PNG, JPG, BMPTIFF). Możliwe jest także bezpośrednie ich otwarcie w programach Adobe – Illustratorze oraz Photoshopie. Wektor otwarty za pomocą Illustratora zachowuje wszystkie ścieżki oraz warstwy, które stworzyliśmy podczas rysowania. Każdy ruch pióra (oderwanie go i ponowne pociągnięcie) tworzy nową ścieżkę. Dodatkowo urządzenie zapisuje nacisk pióra, więc wykorzystując pędzle kaligraficzne możemy dość szybko doprowadzić rysunek do stanu, w jakim chcemy go widzieć.

Warstwy i ścieżki z wektora stworzonego przy pomocy Wacom Inkling

Kolejny przykład grafiki został narysowany w inny sposób – na szybko, bez używania warstw. Linie prowadzone były dynamicznie, nie zwracałam szczególnej uwagi na dokładność i szczegóły. Jak wyszło? Moim zdaniem dużo lepiej.

Porównanie rysunku z kartki z wynikiem pracy Wacom Inkling (2)

Jak widać na przykładzie nałożonych na siebie elementów – znaczących przesunięć praktycznie nie ma. Mały błąd znajduje się na ogonie oraz obroży, jednak pomimo tego grafika wynikowa wygląda całkiem dobrze. Na tym zrzucie nie widać też zmian siły nacisku – opcje te należy skonfigurować w ustawieniach pędzla w Illustratorze.

Inkling jest urządzeniem wyjątkowo wrażliwym na przesunięcia i ułożenie naszego pióra. Kiedy tworzymy prosty rysunek, nie ruszamy się przy tym i w żadnym wypadku nie ruszymy kartką – możemy spodziewać się całkiem fajnego efektu. W przeciwnym wypadku należy przygotować się na niemiłe niespodzianki.

Ocena końcowa

Reasumując – Inkling to zdecydowanie rewolucyjne urządzenie, którego idea zapiera dech w piersiach, jednak działanie wymaga dopracowania. Idea jest piękna i w momencie kiedy jakością dorówna tabletom firmy Wacom – może zmienić nasz mały graficzny świat.

Jeśli ktoś chce być z niego naprawdę zadowolony – musi naprawdę dobrze go poznać, nauczyć się z niego korzystać i wbić sobie do głowy, że jest to urządzenie do szkicowania i rozpoczynania pracy nad grafikami, a nie tworzenia ich samych bez pomocy komputera.

Polecam Inkling przede wszystkim ilustratorom, którzy spędzają dużo czasu poza domem, bez dostępu do komputera oraz tym, którym rozpoczęcie pracy bezpośrednio na komputerze sprawia problem. Dzięki wygodnemu długopisowi, szkicowanie wstępnego rysunku wypada bardzo podobnie jak w przypadku ołówka (dla prostych grafik), a korzystając przy tym z Inkling, zaoszczędzimy trochę czasu, ponieważ już w fazie szkicowania będziemy mieć postać wektorową naszej grafiki.

Urządzenie sprawdza się także bardzo dobrze podczas notowania. Można z czystym sumieniem polecić je studentom oraz wszystkim osobom, którym podoba się pomysł posiadania elektronicznej wersji swoich notatek bez wielu godzin skanowania. Po naładowaniu Inkling wytrzymuje około 8 godzin, więc na jeden dzień powinno wystarczyć.

Na koniec polecam jeszcze kilka filmików, na których możecie sprawdzić działanie urządzenia.

Inkling do recenzji dostarczyła firma Wacom.

To może Cię zainteresować