Okładka artykułu Dizajn w kinie — Subiektywne rozdanie nagród
Felietony

Dizajn w kinie

Subiektywne rozdanie nagród

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

Zdarza Wam się oglądać filmy o dizajnie, typografii czy projektowaniu w ogóle? Zapewne wielu z Was widziało znakomity serial Abstract, film o najsłynniejszym kroju pisma na świecie Helvetica czy choćby Wyjście przez sklep z pamiątkami. Produkcje, które umożliwiają zajrzenie za kulisy najlepszych twórców (lub produktów) w branży są inspirujące, sprawiają, że projektanci i projektowanie stają się ważniejsi. Dizajn to jest coś, co warto dziś znać, choćby z filmów. Ale przecież projektowanie towarzyszy nam na co dzień, a zatem pojawia się też w innych filmach. 

Dzisiaj chciałabym wspomnieć kilka tytułów, w których projekty graficzne odegrały jedną z głównych ról, ale nie są to filmy dokumentalne.  Poza nimi dizajn pojawia się przecież w biografiach, komediach, dramatach czy horrorach i często jest po prostu elementem scenografii (w formie ulotki, ogłoszenia, plakatu czy strony internetowej). Zdarza się też, że konkretne obrazki z filmów są więcej niż tylko narzędziem budowania dramaturgii. Z okazji zbliżających się Oscarów proponuję wspomnieć kilka filmów, w których projekty graficzne (niechcący) zwróciły na siebie szczególną uwagę.

Nominacja: The Social Network (2010)

Platformy społecznościowe ciągle się zmieniają. Czasem zmiany te są tak subtelne, że aż niezauważalne. Innym razem wymagają od użytkownika przejścia pewnego okresu przyzwyczajenia się i sprowadzają na twórców falę krytyki. Nie sposób jednak oglądać filmu o powstaniu Facebook’a bez zwrócenia uwagi na pierwsze interfejsy platformy.

I tak początkowo obserwujemy przede wszystkim zmagania bohaterów a algorytmem strony, która ma być, wątpliwym moralnie, rankingiem najgorętszych dziewczyn na uczelni. Ci z Was, którzy pamiętają – nie tak znowu odległe – początki internetu, przypomną sobie tutaj minioną erę. Grafika stron w The Social Network jest przede wszystkim boleśnie prawdziwa i czasem trudno uwierzyć, że komuś chciało się marnować cenne impulsy telefoniczne, by oglądać takie strony. Kiedy filmowy Mark Zuckerberg pisze wreszcie pierwszą wersję platformy o nazwie the facebook operuje ograniczoną liczbą kolorów i – jak twierdzi – pozostałych jej elementów. Reakcja jego kolegi jest – delikatnie mówiąc – zachęcająca:

- Cholera, to wygląda dobrze. To wygląda naprawdę dobrze.

- Jest czysta, prosta. Żadnego Disneylandu, gołych panienek. Patrz.

Oczom widza ukazuje się jednak witryna, której daleko do współczesnych dobrych praktyk UX czy UI. Oczywiście nie musimy nawet poruszać nieistniejącego wówczas problemu widoku mobilnego. Co zatem widzimy? Menu boczne, grube ramki wokół elementów strony i ten baner z podobizną autora.

The Social Network otrzymuje zatem nominację za zabranie widza w sentymentalną podróż w czasie.

Nominacja: Ona (2013)

Kino wielokrotnie mierzyło się (i jeszcze nie raz będzie się mierzyć) z próbą pokazania przyszłości. Są to zabiegi mniej lub bardziej udane wizualnie, w zależności oczywiście od opowiadanej historii. W filmie Ona mamy do czynienia ze światem nie tak znowu różnym od tego, który oglądamy obecnie. Wyjątek stanowi tutaj rozwój sztucznej inteligencji i system operacyjny z wirtualną asystentką Samanthą. Interfejs zaprojektowany został na potrzeby filmu przez Geoff’a McFetridge’a. Co ciekawe, choć wątki tego romansu oscylują wokół nowoczesnych technologii, ekranów w filmie zobaczymy niewiele.  Te nieliczne momenty, w których obcujemy z projektem Samanthy, pokazują nam minimalistyczny layout, operujący silnym kontrastem. W zasadzie bardziej niż projekty digitalowe, zwracają uwagę obszerne ramy monitorów i takie trochę toporne z wyglądu urządzenie z zamontowaną kamerką, służące do przenoszenia asystentki.

Ona (2013)Ona (2013)

Najważniejsza jednak w tej historii jest rola, jaką produkty cyfrowe odgrywają w codziennym życiu i jak wielki wpływ mogą mieć na jednostkę.  Ona to romans samotnego człowieka ze sztuczną inteligencją. Więcej o pomyśle na filmowy system operacyjny przeczytacie tutaj.

Nominacja: Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (2013)

W tym dramacie reklama outdoorowa zalicza swój wielki come back. Jest bowiem nośnikiem najważniejszej informacji w całym filmie. Główna bohaterka – Mildred (Frances McDormand) wynajmuje tytułowe trzy billboardy, aby w sposób bezpośredni obarczyć odpowiedzialnością za śmierć swojej córki lokalną policję. Projekt leży po stronie fikcyjnej agencji Ebbing Advertising Company.  Główna bohaterka pracownikowi agencji dostarcza jedynie tekst, dlatego do chwili pokazania gotowych tablic, nie wiemy, jak będą one wyglądały.

Nominacja: Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (2013)Nominacja: Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (2013)

Projekty są proste, ale w tym właśnie leży ich „siła”. Czerwone tło, a na nim czarny tekst wypisany wersalikami kroju Impact. Pojedynczy billboard ma na sobie tylko jedno zdanie. To razem tworzą całość, bezpośrednie wezwanie do szeryfa. Moim zdaniem trudno oderwać wzrok od tych tablic a poza tym, to naprawdę dobry film.

Nominacja: Logorama (2009)

Ta krótkometrażowa animacja z wątkiem kryminalnym to ciekawy eksperyment. Otoczeni zewsząd reklamami i znakami towarowymi, traktujemy je jak nieodzowny element naszej rzeczywistości. Podziwiamy projekty logotypów, ale takiego obrandowania świata chyba nikt się nie spodziewał. Twórcy Logoramy zbudowali cały świat z wykorzystaniem znanych elementów graficznych. Nie znajdziecie tam wyrazistej postaci, która nie jest związana z key visualem jakiejś marki. Tym sposobem dostajemy świat, w którym ludzik Harribo jest nieznośnym urwisem, lew z logo MGM ryczy w zoo, policjantami są ludziki Michelin, a głównym bandytą jest klaun Ronald McDonald.

Logorama (2009)Logorama (2009)Logorama (2009)Wrażenie robi przede wszystkim kreatywne i czasem nieoczywiste wykorzystanie znaków towarowych i ich elementów. I choć część z nich kojarzyć będzie jedynie widownia ze Stanów Zjednoczonych, animacja oferuje świetny zapis projektów obowiązujących w 2009 roku. Całość drażni ilością komunikatów i jest nieodpowiednia dla młodszych widzów. Ja chętnie wrócę do niej za kilka lat, kiedy większość tych logotypów przejdzie rebranding, a animacja zyska dodatkowo klimat retro.

And the Oscar goes to…

 American Psycho (2000) za scenę z wizytówkami!

Sekwencja, o której mowa to prawdziwa mieszanka napięcia charakterystycznego dla gatunku thrillera z elementami absurdu (no bo skąd w filmie o psychopacie scena rodem ze studia projektowego?). Główny bohater grany przez Christiana Bale’a to seryjny morderca, który bardzo dba o każdy aspekt tego, jak się prezentuje (począwszy od fryzury, poprzez najlepsze garnitury i - oczywiście - piękną partnerkę). I tak w słynnej już scenie z wizytówkami napięcie budowane jest wokół najdrobniejszych szczegółów małych kartoników, od rodzaju i faktury papieru, poprzez typografię i kolor.

Wizytówka głównego bohatera Patricka Bateman’a została wydrukowana na papierze w kolorze „kości” z użyciem kroju Garamond Classico SC, który w filmie otrzymał fikcyjną nazwę Silian Rail. Layout jest niedbały, ponieważ marginesy nie są równe. Całość „schodzi” wyraźnie w dolny lewy róg.

Nie będę tutaj analizować pozostałych wizytówek. Najważniejsza jest bowiem ta idealna, która doprowadza głównego bohatera do szału. Wizytówka Paula Allena wydrukowana została na papierze białym (chociaż jeśli wierzyć głównemu bohaterowi, nie jest to kolor śnieżnobiały), z użyciem kroju Copperplate Gothic. Różni się layoutem od pozostałych, zwłaszcza jeśli chodzi o rozmieszczenie danych adresowych w dolnym wierszu. Uznana zostaje za tę idealną, niedoścignioną i taką właśnie mają ją zapamiętać widzowie. Czy faktycznie jest taka wyjątkowa?

Odpowiedź na to pytanie brzmi: nie. Scena z wizytówkami prezentuje nam bohaterów, którzy – tak jak ich wizytówki – są do siebie bardzo podobni. Zarówno kartoniki, jak i garnitury, krawaty i wszelkie inne dobra materialne pokazują po prostu kontekst, świat, w którym porusza się nasz morderca. Ma za zadanie umieścić go w pewnej hierarchii. Dla głównego bohatera jednak bycie na drugim miejscu jest nie do zniesienia. Morderca poci się i niemal traci nad sobą kontrolę z powodu znaku wodnego, którego na tej wizytówce nawet nie dostrzegamy.

Trzeba jednak przyznać, że wizytówki prezentowane w filmie, są całkiem ładnie zaprojektowane. Każda z nich jest minimalistyczna, czysta i elegancka. Można oczywiście pokusić się o naprawienie „błędów”, które celowo umieszczono w filmie. Poza tym, są to zwyczajnie wizytówki.

Jeśli chcecie poznać pełną analizę wszystkich projektów pojawiających się w filmie, zajrzyjcie na stronę hobancards.com. Co ciekawe Hobancards odwzorowali najsłynniejszą wizytówkę Allena i oferują ją w sprzedaży (za „jedyne” $75). Ponoć o taki właśnie layout klienci proszą najczęściej, a to pokusiło studio o stworzenie własnej, „ulepszonej” wersji tego projektu. 

Oczywiście proponowane zestawienie jest skrajnie subiektywne i ciekawa jestem, jak wyglądałyby Wasze nominacje i komu Wy przyznalibyście Oscara. 

To może Cię zainteresować