Okładka artykułu 100 głów w 10 dni — Moje wnioski po artystycznym wyzwaniu
Felietony

100 głów w 10 dni

Moje wnioski po artystycznym wyzwaniu

Zdjęcie autora Monika Suchodolska
0

Niewątpliwie media społecznościowe mają wpływ na to co i jak robimy. Nawet jeśli w większości przypadków opieramy się pokusie podzielenia się obrazami i faktami z naszego życia lub próbie kreowania naszego wizerunku, zauważamy pewne trendy i schematy.

Tym z Was, którzy interesują się ilustracją i obserwują na Instagramie takie tagi jak #inktober czy #mermay, pojęcie artystycznego wyzwania nie będzie obce. Dwa wspomniane powyżej polegają na publikowaniu ilustracji wykonanej określoną techniką lub w określonym temacie przez cały miesiąc.

Oczywiście tego rodzaju wyzwań jest sporo, niektóre są dłuższe, inne krótsze, zdarzają się też takie, które nie mają ograniczeń czasowych. Najważniejszy jest ich cel, który polega na rozwijaniu artystycznych umiejętności, głównie dzięki systematycznej pracy i zachęcanie do pokazania swojej twórczości.

Skąd się wzięło #100headschallenge?

Poszukując wyzwania dla siebie miałam na uwadze to, że szybko się zniechęcam. Miesięczne a nawet dłuższe, zwyczajnie przerosłoby moje siły. Całkiem przypadkiem trafiłam jednak na film Ahmeda Aldoori, opublikowany na YouTube 7 stycznia. Artysta zaproponował w nim krótkie, ale bardzo intensywne ćwiczenie, z którego każdy może wynieść coś dobrego. Wyzwanie, które dostało „oficjalny” tag #100headchallenge, polega na rysowaniu 10 głów dziennie przez 10 kolejnych dni.

Sam Aldoori wymyślił to wyzwanie, by rozwinąć własne umiejętności rysowania. Jak mówi w filmie, zależało mu na tym, by wprowadzić większą różnorodność do swoich prac (dzięki rysowaniu głów ludzi różnych ras, płci i wieku) i poprawić kompozycję. Zasady, jakie wprowadził w ramach tego wyzwania są bardzo liberalne. W zasadzie jedyną rzeczą, którą trzeba zrobić, by wykonać ten challenge jest narysowanie (w dowolnej technice) 10 głów w 10 dni. Portrety, które trzeba namalować opublikowane zostały w formie dedykowanej tablicy na Pinterest. Ci, którzy podejmą wyzwanie nie muszą jednak ograniczać się do tych konkretnych zdjęć, mogą nawet rysować 100 razy ten sam portret. Kluczowe jest tutaj to, by powstało ich 100 w określonym czasie.

Początkującym artystom Ahmed Aldoori przypomina, że w wyzwaniu nie ma sędziów. Nie można go „wygrać” ani „przegrać”. Nie liczy się zatem to, z jakiego punktu startujemy, jeśli chodzi o nasze umiejętności. Można powiedzieć, że liczy się „droga” a nie „cel” i jedyne, do czego należy się porównywać, to my sami. Po 10 dniach sprawdzamy zatem jak wyglądały nasze pierwsze portrety z pierwszych kilku dni, do tych, które powstały pod koniec wyzwania.

Moje doświadczenie w ramach #100headschallenge

Perspektywa wykonania 10 portretów dziennie nie wydaje się niewykonalna. Rzeczywistość oczywiście weryfikuje wstępne założenia. Wyzwanie musi przecież jakoś wpisać się w tryb życia, który prowadzimy i codzienne obowiązki. Na pewno łatwiej będzie je zrealizować tym, którzy na co dzień zajmują się rysowaniem i po prostu, nawet w ramach „rozgrzewki” zrobią na początek 10 rysunków głów, a potem zwyczajnie zabiorą się do pracy. W moim przypadku czas na rysowanie miałam tylko popołudniami, po pracy. Skutkowało to tym, że narzuciłam sobie z początku dość szybkie tempo i założyłam, że na pojedynczą głowę poświęcę mniej więcej 15 minut.

Artystyczne wyzwanie dzień 1
Dzień 1

Idąc za sugestią pomysłodawcy wyzwania po prostu zaczęłam rysować. Kolejność portretów nie miała dla mnie znaczenia. Narzędzia, których używałam to tablet i szkicownik, zatem część rysunków powstała w sposób „analogowy”, a część w „cyfrowy”. Niestety, zarówno mojej ręce jak i oku brakuje profesjonalnego treningu, dlatego też pierwsze głowy wyglądaj – delikatnie mówiąc – oszczędnie.

Zdeterminowana, by przetrwać w postanowieniu i przekonać się, gdzie mnie to wyzwanie zaprowadzi kolejnego dna otworzyłam szkicownik i tablicę na Pintereście. Po narysowaniu kolejnych 10 portretów stwierdziłam, że…. Nie jest ani trochę lepiej, ale nie jest też gorzej!

Artystyczne wyzwanie - Dzień 2
Dzień 1 i 2
Artystyczne wyzwanie - dzień 3
Dzień 1 i 3

Kolejne dni uświadomiły mi przede wszystkim to, że mam problem z systematycznością. Zmęczenie po kilku godzinach w pracy, konieczność wciśnięcia wyzwania między to, co trzeba było jeszcze tego dnia zrobić, skutecznie zniechęcały. Stało się trzeciego dnia odpuściłam ostatnią głowę.

Czwartego dnia nastąpił mały „przełom”. Od rana kombinowałam, co mogę zmienić, żeby jednak te rysunki były coraz lepsze. Z mojego punktu widzenia nic – poza tym, że codziennie rysowałam – się nie zmieniało. Nie chcąc utknąć w martwym punkcie powtarzania wciąż tych samych błędów, postanowiłam podejść do sprawy bardziej metodycznie. Pomysł był taki, by przestać narzucać sobie wysokie tempo, ale postawić na jakość. Zacznę od podstaw (bardzo ambitnie jak na prawie połowę wyzwania) i będę budować portrety zaczynając od bryły. Pierwszy rysunek wyszedł mi nawet taki „stylizowany”, najbardziej podoba mi się jednak 7 i 9. Zabawne jest, że przy 10 portrecie codziennie traciłam zapał i nawet jeśli forsowałam, by go narysować, wychodził – w moim odczuciu – najgorzej ze wszystkich danego dnia.

Artystyczne wyzwanie - dzień 4
Dzień 4
Artystyczne wyzwanie - dzień 4
Dzień 4
Artystyczne wyzwanie - dzień 5
Dzień 5

Piątego dnia widać pośpiech i to, że w zasadzie wyzwanie trochę mi ciąży. Pierwsze głowy w sumie ok, chociaż trochę takie krzywe. Kolejne już odpuszczałam, chociaż śmiem twierdzić, że przypominają osoby ze zdjęć.

Rysunki z dnia szóstego wyglądają trochę dziwnie, jak na mnie. Po pierwsze wyszły strasznie małe (mam raczej skłonności do nie mieszczenia się „w kadrze”) i bardzo delikatne. Sukces tkwi w tym, że udało się zrobić wszystkie 10 w miarę na podobnym poziomie.

Siódmego dnia wróciłam do narzędzi cyfrowych. Odczułam ogromną przepaść w sposobie pracy i to widać. Głowy są bardzo szkicowe, z pierwszej w ogóle nie jestem zadowolona, ale oparłam się pokusie jej wykasowania.

Artystyczne wyzwanie
Dzień 6 i 7

Ósmego dnia chyba doceniłam samą przyjemność rysowania, bo wprowadziłam dużo więcej cieniowania. Wyraźnie widać, że kresek i plam na pojedynczym portrecie robi się więcej, są bardziej swobodne. Nie udało się zrobić wszystkich 10 głów, ale spójrzcie, ile pracy poszło w numerek 9!

Dziewiątego dnia zmieniłam taktykę. Rysowanie głowy zaczynałam od zrobienia plamy w szarości, mniej więcej w kształcie, który miałam odwzorować. Potem dodawałam szkic. Przedostatni dzień również skończyłam na 9 portretach, ale jestem z nich zadowolona. Już wtedy widziałam, że mój sposób pracy się zmienił.

Artystyczne wyzwanie - dzień 8
Dzień 8
Artystyczne wyzwanie - dzień 9
Dzień 9

Ostatniego dnia narysowałam…. 3 głowy. Każdy pojedynczy rysunek zabierał mi coraz więcej czasu i sprawiało mi to przyjemność. Najwięcej oczywiście ostatni.

Artystyczne wyzwanie - dzień 10
Dzień 10
Dzień 10
Dzień 10

Co mi dało podjęcie wyzwania #100headschallenge?

  • Po pierwsze „rozrysowałam się”, przestałam oczekiwać, że moje rysunki będą od razu dobre. Szkice zaczęłam traktować na zasadzie poszukiwania formy czy też pomysłu. Już wiem, że pierwszy szkic rzadko się udaje.
  • Polubiłam „wciskanie” rysowania między codzienne obowiązki, a nawet bywało, że zapominałam o całym świecie podczas szkicowania. To widać zwłaszcza w portretach z ostatniego dnia.
  • Przekonałam się do studiów kształtów i tego, że powtarzanie zadania naprawdę przynosi konkretne efekty. Między portretami znajdowałam czas na wykonywanie studium dłoni, z którymi zawsze miałam problem.
  • Przestałam żałować zmarnowanych kartek w szkicowniku i wyrywać z niego te, na których coś nie wyszło.

Co się nie udało?

Oczywiście jako porażkę można uznać to, że w zasadzie nie ukończyłam wyzwania. Ale mimo to różnica między tym, jak rysowałam na początku, a jak po 10 dniach jest – przynajmniej dla mnie – ogromna. Nie uważam tego czasu na stracony i wcale nie czuję, że zmarnowałam jakąś szansę.

Myślę, że nie udało mi się zrealizować wyzwania nie dlatego, że mi się znudziło czy też zabrakło czasu. „Winą” obciążyłabym raczej zmianę w moim podejściu do rysowania w ogóle. Wraz ze wzrostem prędkości i pewności ruchów, rosły również moje oczekiwania, wobec tego, co tworzę. W efekcie z każdym dniem coraz bardziej zależało mi na tym, by rysunek mi się podobał, a nie tylko na tym, by go zrobić.

#100headschallenge jest wyzwaniem, które trwa jedynie 10 dni. Jednocześnie jest bardzo intensywne, a jego efekty możecie zobaczyć bardzo szybko. To takie wyzwanie „instant”, które w niespełna dwa tygodnie zmienia sposób, w jaki pracujemy. Jest zaskakująco efektywne, jeśli tylko wiemy, co chcemy dzięki niemu osiągnąć.

To może Cię zainteresować