Okładka artykułu Sekrety cyfrowej ciemni — Scott Kelby – recenzja
Recenzje

Sekrety cyfrowej ciemni

Scott Kelby – recenzja

Zdjęcie autora Paweł Hejman
0

Niedawno ukazała się kolejna książka o obróbce fotograficznej – „Sekrety cyfrowej ciemni Scotta Kelby’ego. Edycja i obróbka zdjęć w programie Adobe Photoshop Lightroom 4”. Wspomniana pozycja została w całości poświęcona popularnej wśród użytkowników programów firmy Adobe, wywoływarki plików, aplikacji „Photoshop Lightroom 4” oferującej ogromne możliwości w porządkowaniu, obróbce i dzieleniu się zdjęciami. Skupmy się jednak na przedstawianych w niej zagadnieniach.

sekrety-cyfrowej-ciemni-scotta-kelbyego-recenzja (2)

Publikacja składa się z piętnastu tematycznych rozdziałów i podrozdziałów kolorystycznie wzbogaconych. Jeden z rozdziałów opisuje siedem (mniej więcej) rzeczy, o których czytelnik sięgający po nią powinien wiedzieć przed jej przeczytaniem.

Pierwszy rozdział poświęcony jest importowaniu zdjęć i filmów do programu. Czytając wskazówki, w bardzo intuicyjny sposób, przeniesiemy nasze zdjęcia z różnego rodzaju nośników na dysk twardy komputera, z którego, także w prosty sposób, możemy zaimportować je do programu. Podobnie jak we wcześniejszych wersjach. Kolejne, interesujące tematy w rozdziałach to: fotografowanie na uwięzi, dopasowywanie zdjęć do projektu za pomocą nakładanej makiety, tworzenie własnych szablonów nazw, zalety formatu Adobe DNG, przyciemnianie ekranu i tryby wyświetlania zdjęć, oraz „Lightroom” – kruczki i sztuczki. Ta propozycja podsumowująca poszczególne rozdziały, skierowana jest do osób poruszających się bardziej swobodnie w programie. Jest to zestaw edycyjnych wskazówek, przydatnych skrótów i szybkich rozwiązań.

Zagłębiając się w książkę trafiamy na rozdział drugi poświęcony zarządzaniu biblioteką zdjęć. Autor zainspirowany muzycznym tytułem utworu ,,Library” (,,Biblioteka”) z albumu „Has a Good Home” zespołu „Final Fantasy”, przygotował niezłą dawkę informacji poświęconej zarządzaniem wcześniej zaimportowanych zdjęć. Jako ciekawostkę, która robi duże wrażenie, można podać fakt, że program ma funkcję GPS, która z dużą dokładnością automatycznie rejestruje w pliku-zdjęciu, bieżące współrzędne geograficzne w chwili wykonania zdjęcia. Warunek: urządzenie musi posiadać wbudowany odbiornik GPS. W pierwszych programach „Lightrooma” nie było zakładki Map, a co za tym idzie nie było możliwości pokazania w programie miejsca wykonania zdjęcia. W obecnej wersji zakładka Map sprawia, że fotografując urządzeniem zapisującym obraz (celowo nie użyłem tutaj nazwy aparat, ponieważ sporo osób korzysta między innymi z telefonów komórkowych z wbudowanymi w nich aparatami z GPS) możemy wyświetlić mapę i dokładnie pokazać, gdzie zdjęcie zostało wykonane. Jest to praktyczny i funkcjonalny dodatek dla podróżników i dokumentalistów, dla których ważne jest dokładnie określone miejsce zdjęcia.

W rozdziale trzecim autor opisał program „Lightroom 4”, który umożliwia importowanie nagranych filmów w rozdzielczości HD. Wprawdzie oprócz dodawania metadanych, sortowania, umieszczania w kolekcjach, oceniania, oznaczania etykietami, itp., „Lightroom” nie oferuje wielu zaawansowanych funkcji edytowania materiału wideo, ale nowością jest to, że filmy są już widoczne i można je obejrzeć. To także ciekawy dodatek, z którego mogą skorzystać osoby mniej zaawansowane w realizacji produkcji filmowej, ale zainteresowane poznaniem procesów obróbki materiałów, przygotowanych przez lustrzanki, którymi można filmować.

sekrety-cyfrowej-ciemni-scotta-kelbyego-recenzja (3)sekrety-cyfrowej-ciemni-scotta-kelbyego-recenzja (5)

W czwartym rozdziale, jeśli ktoś lubi pracować w niestandardowy sposób, autor zaproponował przystosowanie programu do swoich własnych potrzeb: np. by ulepszyć zdjęcie, nad którym fotograf będzie pracował. Z podrozdziałów, zawartych w tym rozdziale, dowiemy się jak konfigurować tryby Loupe (lupa) i Grid (siatka), jak wygodniej pracować z panelami, jak pracować na dwóch monitorach oraz poznamy ukryte możliwości taśmy filmowej. Na zakończenie obróbki, w górnym lewym rogu programu będziemy mogli stworzyć logo i nazwę swojej własnej firmy.

Kolejne części tej publikacji – piąty, szósty, siódmy i ósmy rozdział – zostały poświęcone wywoływaniu i obróbce zdjęć. Autor sam stwierdza, że kiedyś mieścił przykłady korekcji zdjęć w jednym rozdziale, teraz podzielenie zagadnień na części z korzyścią wpłynie na uzyskanie efektów w tworzeniu doskonałych fotografii.

Rozdział dziewiąty opisuje fotografię w formatach JPG, TIFF i nie tylko. ,,Lightroom” nie został jedynie wyposażony w polecenie Save (zapisz), które występuje przykładowo w Photoshopie. W ,,Ligtroomie” zdjęcia się eksportuje (w formatach JPG, TIFF, DNG lub PSD) jest to bardzo proste, a ponadto program oferuje opisane w książce ciekawe funkcje umożliwiające automatyczne przetwarzanie eksportowanych zdjęć. Kolejne podrozdziały prowadzą użytkownika krok po kroku do zamierzonego celu.

Kończąc dodam, że ostatnie rozdziały omawiają współpracę z Photoshopem, tworzenie albumów fotograficznych, prezentowanie swoich prac w postaci slajdów, drukowanie odbitek, projektowanie atrakcyjnych układów zdjęć na potrzeby wydruku i Internetu.

sekrety-cyfrowej-ciemni-scotta-kelbyego-recenzja (6)sekrety-cyfrowej-ciemni-scotta-kelbyego-recenzja (4)

Podsumowując. Krok po kroku zdjęcia portretowe. Mój proces przetwarzania zdjęć od sesji do odbitki, to ostatni rozdział. Na wstępie tego rozdziału pojawia się między innymi informacja, że: wszystkie poprzednie rozdziały były poświęcone konkretnej grupie zagadnień: jeden dotyczył głównie importowania zdjęć, inny edytowania, jeszcze inny utrzymywania porządku w kolekcji zdjęć czy drukowania. Pomyślałem sobie jednak, że warto byłoby zebrać wszystkie te informacje i wskazówki w jednym miejscu i przedstawić cały proces przetwarzania obrazu od początku do końca, włącznie z niuansami przygotowania i realizacji samej sesji zdjęciowej. To faktycznie rozdział o przetwarzaniu zdjęć – od sesji do odbitki.

Moim zdaniem sięgnięcie po tę książkę, może przynieść zainteresowanemu, czyli mnie, wiele korzyści. Rozdziały z konkretnymi informacjami sprawiły, że nie traciłem czasu na czytanie całości, skupiałem się już na konkretnych rozdziałach i zawartych w nich informacjach. Wszak autorowi o to chodziło i udało mu się to osiągnąć. Polecam ją osobom chcącym głębiej poznać tajniki programu „Ligtroom 4”.

sekrety-cyfrowej-ciemni-scotta-kelbyego-recenzja (1)

Książkę do recenzji udostępniło wydawnictwo Helion.

To może Cię zainteresować