Okładka artykułu Najtrudniejszy klient — Twój przyjaciel — O tym jak pracować z bliskimi
Felietony

Najtrudniejszy klient — Twój przyjaciel

O tym jak pracować z bliskimi

Zdjęcie autora Anna Teodorczyk
0

…albo Twój dobry znajomy, czy ktoś z rodziny. Po prostu bliska osoba. Ponoć z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Z przyjaciółmi jest podobnie, ale w obu przypadkach to tylko prawda połowiczna. Praca z, lub dla bliskich osób, to po prostu kolejna próba profesjonalizmu. I nie chodzi mi o historie, w których ktoś oczekuje, że w ramach znajomości, grafik przygotuje projekt za przysłowiowe „dwa piwa” — ale o konkretną współpracę.

W moim przypadku padła konkretna propozycja:

— Chciałbym, żebyś przygotowała projekt dla mojej firmy — powiedział mój znajomy, koordynator projektu.
— Jasne — odpowiedziałam z uśmiechem i to był błąd numer jeden.

Klient, który jest przyjacielem, ciągle pozostaje klientem

Moja odpowiedź powinna brzmieć: „Powiem Ci, gdy omówimy wszystkie szczegóły”. Z firmą znajomego współpracowałam już kilkakrotnie na zasadzie wolontariatu i być może dlatego, w momencie gdy zaproponowano mi płatne zlecenie, nie podeszłam do sprawy tak jak należało.

Klient-przyjaciel też ma swoje oczekiwania, które trzeba jasno określić

Nawet gdy klient, w pierwszej kolejności kontaktuje się ze mną telefonicznie, zawsze proszę o przesłanie wstępnych parametrów mailowo. Później je omawiamy i na tej podstawie stworzony zostaje brief. Błąd numer 2 stanowiło niemal całkowite pominięcie tego etapu. Skoro już tyle się znamy, wspólnie animujemy różne akcje, a mój znajomy wie jakie projekty przygotowuję, to co może pójść nie tak?

Oparłam się jedynie na dwóch szybkich rozmowach.

Jednej osobistej:

— Anka to jest proste zlecenie. Dwie postacie z hasłem.

A drugiej facebookowej:

— Wiesz to ma być coś w tym popularnym teraz stylu.

Do teraz się zastanawiam, dlaczego mój umysł nie zarejestrował tej ostatniej prośby. Gdybym wypytała o wszystko dokładnie, od razu wiedziałabym, że to nie zlecenie dla mnie.

Tymczasem faktyczne oczekiwania zlecającego zaczęły wychodzić dopiero po przedstawianiu pierwszych propozycji, które zostały odrzucone. Jednak dalej nie było to konkretne omówienie tematu, tylko podchody: „bardziej młodzieżowe”, „bardziej lekkie”, „bardziej miłe”. Gdy zirytowana poprosiłam o rozszerzenie oczekiwań, mój zirytowany kolega powiedział:

— Jak bym umiał to zaplanować, to bym nie potrzebował grafika, tylko osobę, która odtworzy wzór. Oczekiwania pisałem już dwa razy.

Jasne zasady są potrzebne ZWŁASZCZA przy pracy z przyjacielem.

Zauważyłam, że im dłużej pracuję z jakimś klientem, tym pobłażliwiej traktuję sprawy formalne. Umowy zawsze są takie same, więc sprawdzam tylko najistotniejsze fragmenty, nie przeszkadzają mi opóźnienia w dostarczeniu dokumentów, rozmowy są krótkie, bo obie strony wiedzą czego oczekują i czego mogą się po sobie spodziewać…

Trzecim błędem, było potraktowanie tego zleceniodawcy w taki sposób, a przecież nigdy nie uzgadnialiśmy żadnych spraw formalnych, o które moglibyśmy się teraz oprzeć. Zostało co prawda powiedziane „za ile” i „na kiedy”, ale nie w jaki sposób. Gdy na jaw wyszły nasze sprzeczne oczekiwania, musztardą po obiedzie było tłumaczenie, na jakich zasadach pracuję.

najtrudniejszy-klient-twoj-przyjaciel
© vadymvdrobot, Fotolia

Czy na pewno chcę wchodzić w tę współpracę?

Po pierwsze zadajmy sobie pytanie, czy chcemy wejść we współpracę właśnie z osobą nam bliską. A po drugie — ważniejsze — czy weszlibyśmy z naszym przyjacielem we współpracę, gdyby nim nie był!

Gdy doszło do spóźnionej dyskusji na temat projektu, okazało się, że wyobrażenia mojego znajomego na temat tego na czym polega moja praca i współpraca z klientem w znacznej części nie zgadzają się z moimi poglądami. Co więcej, zaliczyłabym go do tego grona, którego staram się unikać. Być może gdybym od początku postawiła sprawę jasno i zajęła się edukacją klienta, a ten byłby otwarty na to co mówię, zaliczyłabym go do zupełnie innej kategorii.

Myśl, zanim zaczniesz działać i spisz wszystko na papierze!

Dobrze sporządzona umowa, dzięki której każda ze stron wie na czym stoi powinna zapobiec przynajmniej części problemów. Także tych prawnych. Jeśli przyjaciel obruszy się na naszą formalność będziemy mieli sygnał, by raz jeszcze przemyśleć wejście we współpracę.

Jeśli dojdzie do sytuacji konfliktowej nie należy tracić zimnej krwi, ani profesjonalizmu. Osobiście nie lubię pogłębiać konfliktu i palić za sobą mostów, ale nie można też bać się powiedzieć „wycofuję się z projektu”. Pamiętaj by w umowie regulować także taką ewentualność.

Z opisywanej współpracy ostatecznie się wycofałam, zanim konflikt się rozrósł i zaczął rzutować na relację. Nie oznacza to, że każda współpraca z przyjacielem musi okazać się złym pomysłem. Trzeba tylko poważnie się nad tym zastanowić.

To może Cię zainteresować